U Czechów słowo "Vysočina" może mieć rozmaite znaczenie. W
najprostszej wersji to po prostu "wyżyna". Może to być także "Česká
vysočina", która obejmuje większość państwa, ale także najwyższe czeskie
pasma górskie. Mamy również "Kraj Vysočina" na granicy Czech i Moraw, który
posiada tak adekwatną do swojego położenia nazwę jak, na przykład,
województwo małopolskie w stosunku do Małopolski. Dalej - "Vysočina" to
rodzaj czeskich jabłek, jak i czeskiego salami, ponoć podobnego do
węgierskiego. Wreszcie "Vysočina" to gmina w środkowej części Republiki,
niedaleko Chrudima. Jest ona o tyle nietypowa, że składa się z kilku wiosek,
ale żadna nie nazywa się... Vysočina 😛. Nazwę nadano odgórnie tworząc gminę
w latach 60. ubiegłego wieku i to ona - nie salami i nie jabłka - mnie
interesuje, ponieważ na jej terenie działa większość obiektów
Muzeum v přírodě Vysočina.
W niewielkiej osadzie Veselý Kopec znajduje się skansen, jeden z tych
mniej znanych, przynajmniej dla mnie do niedawna. Prezentuje on ludową
zabudowę pasma górskiego Železné hory, a także wsi wokół miast
Hlinsko, Polička i Litomyšl; jest to więc głównie dzisiejszy kraj
pardubicki. Przyznam się szczerze, że architekturą wiejską tej części Czech
do tej pory się nie interesowałem, pora była więc nadrobić braki.
Na dzień wizyty w skansenie wybraliśmy jesienne południe, w dzień powszedni.
Jak słusznie podejrzewałem - jesteśmy tu kompletnie sami, nie licząc obsługi
i znikających wśród nabierających kolorów drzew ptaków.
Skansen powstał dzięki inicjatywie głównie jednego człowieka - pana Ludka
Štěpána. Nieustannie podróżując po czeskiej prowincji na własne oczy
widział, jak kończy się tradycyjne życie na wsiach, jak rozpadają się stare
domy, zagrody, a zwłaszcza młyny, którymi zajmował się zawodowo. Zrozumiał, że poza garstką pasjonatów nikogo nie obchodzi ich los,
były w końcu symbolem dawnej, słusznie minionej epoki. Wkrótce wraz z grupą
przyjaciół i wolontariuszy (choć wówczas nikt się tak nie określał)
rozpoczął inwentaryzowanie i przenoszenie pierwszych budynków na teren
obecnego skansenu. Pierwsza czasowa wystawa ruszyła w 1972 roku, ale dopiero
po dekadzie skansenem zajęło się na poważnie państwo.
Co zobaczymy w skansenie? To, co w innych tego rodzaju placówkach
😏: budynki mieszkalne i gospodarcze, do tego kilka wiejskich obiektów
przemysłowych. Datacja to głównie połowa XIX wieku, choć są także
przykłady starsze. Wszystko to służyło drobnym rolnikom z okolicy. Większość
została tutaj zrekonstruowana, niektóre mniejsze przeniesiono w całości,
lecz są także kopie. Na przykład kasa biletowa mieści się w kopii chałupy z
regionu Hlinecka, ale już towarzysząca jej zabudowa gospodarcza jest
oryginalna i pochodzi z 18. stulecia.
Stodoła z wielkimi, charakterystycznymi drzwiami. W środku znajduje się
wystawa sprzętów.
Výměnek, czyli wycug, stojący kiedyś w okolicy Polički. Według
jednych źródeł kopia, według innych rekonstrukcja, w każdym razie
rozbudowano go tak, aby pełnił funkcję restauracji, która oczywiście poza
sezonem jest zamknięta.
W centrum miejscowości przeważnie wznosiła się dzwonnica, ostrzegająca mieszkańców o
niebezpieczeństwie. Pojawiły się one masowo w czeskich wioskach w czasie
panowania Marii Teresy, która w swoim patencie nakazywała bić w dzwony w
czasie pożarów.
Niewielki kościół (lub większa kaplica) nie jest rekonstrukcją ani kopią
konkretnej świątyni, ale ogólnym przykładem budynku sakralnego z XIX wieku,
wznoszonego w okolicach miast Žďár nad Sázavou i Nové Město, a więc już na
Morawach. To także jedna z najmłodszych konstrukcji, udostępniono ją
turystom jedenaście lat temu.
Jak kościół, to i barokowy Nepomucen musi być.
Rozmaite kamienie graniczne na skraju drogi, ale ciężko z nich cokolwiek
odczytać.
Gospodarstwo numer cztery pamięta wiek XVII i jako jedyne stoi w swoim
oryginalnym miejscu. To wokół niego zaczęto tworzyć skansen. Część
mieszkalna jest ogrzewana i składa się z czterech pomieszczeń, natomiast część
gospodarcza ze stajni, dwóch izb i stodoły. Stodoła kiedyś przylegała do
domu, ale w 1877 roku przesunięto ją w obecne miejsce przy pomocy... pary
wołów. I tylko gołębnik pochodzi z innej lokalizacji.
Pani w kasie mamrotała coś, aby poczekać na przewodniczkę, ale szkoda było
na to czasu. Wszystkie budynki są opisane po czesku i angielsku, chociaż
wersja angielska bywa czasem tak pokręcona, że... niewiele szło zrozumieć
😛. Dodatkowo nawet w październiku można było zajrzeć w sporo wnętrz i nikt
nie robił łaski, że nas tam wpuści. Tak było chociażby w przypadku
gospodarstwa z Lezníka.
Chałupa zwieńczona była zdobionym strychem, a szczyt uzupełnia napis z datą
1827. Zamieszkiwano ją z kolei do 1968 roku; w środku zobaczymy kolekcję
pieczywa i jajek.
Druga ciekawa stodoła, unikat w skali kraju, gdyż podobno żadna inna z
czternastoma ścianami (!) się w Czechach nie uchowała. Od 1680 roku służyła
swoim właścicielom w wiosce Sádek, po czym po trzystu latach osiadła w
skansenie. W środku wystawa sprzętu maszynowego, a ja sobie myślę, że z tym
kształtem dobrze sprawdzałyby się w górach i przy dużych opadach śniegu.
Dwa nieduże domki to suszarnie - owoców i lnu. W tej drugiej, bardziej
oddalonej od fotografa, na początku ubiegłego wieku żyła dziewięcioosobowa
rodzina.
Skanseny dają możliwość dokładnego obejrzenia zabytkowych obiektów, co
zazwyczaj nie jest możliwe w przypadku budynków, które jeszcze przetrwały na wsiach, bo mało który właściciel lubi obcych kręcących się po jego
ojcowiźnie. Ale z drugiej strony trochę brak tu życia. W sezonie odbywają
się w Veselým Kopcu różne imprezy, obchodzi się święta, można podejrzeć
aktorów odtwarzających rolę przodków. Dziś, jak już pisałem, jest kompletnie
pusto i cicho, co ma wspomniane minusy ale i plusy. Przynajmniej nikt nie
wchodzi mi w kadr 😏, a ja mogę delektować się kolorami jesieni.
Chociaż lekko nagiąłem prawdę pisząc, że dookoła pusto: bo oto nagle na
drzewo wskakuje czarny wiewiór z wielkim orzechem w pysku. Zapozował do
zdjęcia i znikł gdzieś u góry.
Kopia suszarni z XVIII wieku. Kiedy w kolejnym stuleciu produkcją lnu
zaczęły się wielkie przedsiębiorstwa, suszarnie zamieniało się w domki dla
najuboższych, pozbawionych jakiejkolwiek ziemi obywateli wiejskich. I tę
biedę widać po wejściu.
Wnętrze olejarni wodnej z Damašku, ale tego czeskiego, nie syryjskiego.
Ostatni "olejnik" zakończył swoją służbę dwa lata przed konferencją
monachijską.
Skoro pomysłodawca i założyciel muzeum był wielkim miłośnikiem młynów, to i
takiego zabytku techniki nie mogło tu braknąć! Z zewnątrz przypomina on
"normalną" chałupę, do tego zachwycającą swoim pięknem!
W przeszłości młyn naprawdę tutaj stał, należał do gospodarzy spod
"czwórki". Spłonął w 1909 roku, w 1977 dokładnie w tym samym miejscu złożono
młyn z Oldřetic, co upamiętnia napis pod dachem. Do wytworzenia energii
wystarcza nieduży potok.
Chałupa rodziny Mička. Ostatni właściciel, František Mička, nie był w stanie
utrzymać się z rolnictwa, więc produkował gonty, a zimą pracował w tartaku.
Wnętrza zostały odtworzone na podstawie wspomnień jego żony i pokazują
pierwsze ćwierćwiecze ubiegłego stulecia.
Największym obiektem skansenu jest wielkie gospodarstwo z wioski Mokrá
Lhota; z racji iż zbudowane je z cegieł, więc przeniesiono jedynie niektóre
elementy. Pomalowane na mocny niebieski przyciąga swój wzrok już z daleka.
Dzisiejszy kształt zyskało w 1866 roku, składało się z wyraźnie oddzielonej
części mieszkalnej i gospodarczej oraz podwórza między nimi.
Wystrój pokoi jest późniejszy niż w poprzednich, niektóre to już początki
demokracji ludowej. Z drobnych ciekawostek dodam, że wodę doprowadzono do
kuchni w latach 30. XX wieku, natomiast prąd pojawił się w 1948 roku.
Przyszli komuniści i zdarzył się cud!
Przyglądam się szczegółom - takie futerały na bryle pamiętam jeszcze u moich
dziadków nie tak dawno temu 😊.
Ostatnie kilka budynków jest zamkniętych. Mniejszy z nich to pierwotny
spichlerz, służący następnie jako warsztat do konstrukcji i naprawy różnych
urządzeń. Znajdziemy w nim m.in. drewniany rower z 1900 roku, dzieło
miejscowego rzemieślnika.
Większa chałupa była warsztatem stolarskim. Umieszczono go w sieni, jedynym
ogrzewanym pomieszczeniu. Pracowały w nim trzy pokolenia rodziny Žejdlík i
wszyscy panowie nosili imię Josef - najstarszy urodził się w 1820 roku,
najmłodszy zmarł w 1970. Pierwszy z nich wykonał drewniany zegar, który
przymocował na dachu, tak, aby również sąsiedzi mogli widzieć która jest
godzina.
Wizyta w skansenie zajęła około półtorej godziny - niespieszny spacer z
zaglądaniem w różne miejsca. Gdyby ktoś jednak był głodny, to w lasku obok
parkingu działa jeden lokal również poza głównym sezonem, zresztą w
ładnym, zdobionym budynku.
Muzeum v přírodě to nie tylko Veselý Kopec. W oddalonym o
kilkanaście kilometrów Hlinsku warto udać się do dzielnicy
Betlém, gdzie również znajduje się skansen - małe domki przedstawiają
życie ubogich rzemieślników w niedużym mieście. Czasu na dwa skanseny w
ciągu jednego dnia nie miałem, więc skupiłem się na gminie Vysočina.
Najpierw podjechałem do Dřevíkova, leżącego tuż obok Veselego Kopca.
Do architektury drewnianej nawiązuje przystanek, jest tam też kilka
historycznych chałup.
Pomnik Poległych, żelazny krzyż, a z tyłu dom rodzinny Františka Hrnčířa,
autora patriotycznych książek dla młodzieży (jakkolwiek dzisiaj może się
takie ustrojstwo dziwnie kojarzyć).
Dřevíkov jest ciekawy ze względu na historię własnej społeczności
żydowskiej. Żydzi w Królestwie Czech mieszkali głównie w miastach, tymczasem
pod koniec XVII wieku zaczęli się osiedlać w tej niewielkiej wiosce. Potem
ich liczba się zwiększała, w połowie 19. stulecia kilkadziesiąt rodzin
stanowiło połowię ludności Dřevíkova i od tego momentu zaczął się spadek,
tak, że jeszcze przed Wielką Wojną wszyscy wyznawcy Jahwe opuścili
miejscowość. W zabudowie nie zostały po nich prawie żadne ślady, bo nawet synagogę
przebudowano na zwykły dom mieszkalny, ale poza wioską uchował się cmentarz.
Na skraju pól i lasów, prowadzi do niego malownicza polna droga. Tylko
zaparkować nie bardzo jest gdzie, więc staję na trawie i liczę, że nie
pojawi się żaden traktor.
Wchodzimy do niego przez pobieloną bramę, dawniej służącą jako marownia i
wozownia. Ułożono w niej najcenniejsze macewy, z których najstarsza pochodzi
z 1762 roku.
Zachowało się około trzystu nagrobków. Najmłodsze to okres międzywojenny, chowano tu Żydów z okolicy. Napisy są przeważnie po czesku, bo w regionie
pardubickim mówiono głównie w tym języku. Za komuny prace restauracyjne
przeprowadzili mieszkańcy okolicy pod kierunkiem Ludka Štěpána (tego od
skansenu), a dziś nekropolia formalnie stanowi własność gminy żydowskiej w
Pradze.
To nie koniec interesujących miejsc w gminie. Położenie najciekawszych
obiektów jest zaznaczone na mapach.
Svobodné Hamry (niem. Frei Hammer) rozwinęły się jako osada przy
hucie żelaza. Pozostałością po niej jest młyn wodny, którego niektóre
fragmenty mogą pochodzić jeszcze ze średniowiecza. Młyn też jest częścią
Muzeum v přírodě i w okresie letnim można go zwiedzać.
Moją uwagę przyciągnął obiekt po drugiej stronie drogi - tak zwana hamerská hospoda. Pielgrzymowali do niej głodni i spragnieni już w XVIII wieku, choć niektórzy twierdzą, że nawet dwa stulecia wcześniej.
Oko wypatrzyło ciekawostki na ścianach - dwie tablice. Jedna to czasy
Protektoratu. Była to tablica urzędowa, dokładnie wyszczególniająca położenie
miejscowości. Widziałem kilka oryginalnych z okresu Pierwszej Republiki
Czechosłowackiej w wersji czesko - niemieckiej, ta jest odwrotna: niemiecko -
czeska. Druga tablica to międzywojnie - na podstawie przepisów pochodzących
jeszcze z Austro-Węgier zakazuje się żebrania pod karą aresztu, wymienione
jest także miejsce, gdzie biedni, głodni i bezrobotni podróżni znajdą pomoc.
Na koniec wizyty w gminie Vysočina zajeżdżam do najstarszej z osad
wchodzących w jej skład - Svatý Mikuláš (Sankt Niklas) pojawia się w pismach w
XIV wieku, podobnie jak kościół św. Mikołaja, wokół którego się rozwinął.
Świątynia, która po przebudowach ma wygląd neogotycki, stoi w polu i
przeważnie jest zamknięta. Można pokręcić się po cmentarzu, a także popatrzeć
na pojedyncze starsze domy - remontowane, lecz nadal przypominające te ze
skansenu.
----
Muzeum v přírodě Vysočina jest jednym z czterech oddziałów NMVP
(Národní muzeum v přírodě). Skansen w wiosce Veselý Kopec działa od kwietnia
do października oraz czasami w grudniu. Poniedziałki niemal zawsze są dniami
zamkniętymi. Teren muzeum jest dobrze przystosowany do wózków, można także
zabrać ze sobą psa, byle na smyczy. Przez skansen przebiega dodatkowo szlak
turystyczny, co powoduje, że nie jest on ze wszystkich stron ogrodzony, więc
praktycznie można wejść również poza godzinami otwarcia. Dokładne informacje znajdziecie na stronie internetowej.
Parking teoretycznie jest płatny (80 koron za samochód osobowy), lecz jesienią
nikt opłat nie pobierał. Z kolei wybierając się na cmentarz żydowski nie ma za
bardzo gdzie zostawić wozu, więc najlepiej przejść się tam pieszo (ze skansenu
to niecały kilometr szlakiem przez Dřevíkov).
Zjazd do kościoła św. Mikołaja nie jest w żaden sposób oznaczony.
Bardzo ciekawy jest ten skansen i pięknie położony. Zazwyczaj jeśli jakiś jest w pobliżu naszej trasy jakiś to chętnie tam zaglądamy. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSkansenów tam dostatek (w sumie w Polsce też), więc na szlakach wędrówek pojawiają się często ;) Pozdrowienia!
Usuń