wtorek, 23 kwietnia 2019

Stare Miasto we Lwowie - mury, ulice i bulwary.

Lwowskie Stare Miasto w 1998 roku wpisano na listę dziedzictwa UNESCO jako drugi obiekt na Ukrainie i pierwszy poza Kijowem. Decyzja ta jest zrozumiała biorąc pod uwagę zgromadzoną na jego terenie ilość zabytków. W uzasadnieniu przywołano m.in. doskonale zachowany średniowieczny układ miejski.

Obejrzeliśmy rynek, zajrzeliśmy do kościołów i teraz przyszła kolej na pokręcenie się po innych miejscach.

Ulica Ruska (Руська) z widokiem w kierunku białej świątyni karmelitów bosych (dziś cerkwi św. Michała Archanioła). Trzeba uważać na przejeżdżające tramwaje. Nawiasem pisząc - w dniu naszego przylotu torowisko na rynku było całe rozkopane, a na drugi dzień już wbszystko działało.



Na Ruskiej znajdują się fragmenty starych polskich napisów. Chyba najbardziej znane we Lwowie. Długo się zastanawiałem co to są te "aparaty kościelne" i okazało się, że chodzi po prostu o przedmioty służące do celów liturgicznych.
Kawałek dalej wystaje także napis w cyrylicy.



"Anno Domini 1740" i obok było to samo w niemieckim.


Ulica Iwana Fedorowa (Івана Федорова, kiedyś Blacharska). Budynek po lewej to tył pałacu Lubomirskich.


Dawna dzielnica żydowska - ulica Starojewrejska (Староєврейська, w przeszłości Boimów).



Jedna z bardziej ruchliwych - Krakowska (Краківська, Krakiwśka). Pani ściga traktor 😛.


Łesi Ukrainki (Лесі Українки). Stoi tu Teatr Dramatyczny, dawny Teatr Skarbkowski, więc ulica nazywała się Skarbkowską. Wybudowano go w 1842 roku i był wówczas największym w Europie.


Jedno z wielu przejść między placami.


Podwórze w lwowskim stylu. Uporządkowane, bowiem obok cerkwi Uspieńskiej, więc kręcą się tam turyści.


Cywilne zabytki miejskie:
* różowy Arsenał Królewski z XVII wieku, dzisiaj pełniący rolę archiwum. Przed nim pomnik wspominanego już Iwana Fedorowa, pierwszego lwowskiego drukarza w cyrylicy. Z tyłu kościół dominikanów. A na placu wokół pomnika codzienny targ książek.


* starszy ceglany Arsenał Miejski z końca 16. stulecia. Dość popularny wśród turystów (a zwłaszcza działająca obok restauracja), mieszczący muzeum starej broni.



Postanowiliśmy do środka zajrzeć i my. Zbiory raczej chaotyczne, bez jednej myśli przewodniej.


Sporo elementów uzbrojenia husarskiego z obowiązkowymi skrzydłami. Przewodnik ukraińskiej grupy donośnym głosem opowiadał o hałasie, jakie skrzydła wytwarzały i straszyły przeciwnika. Zabrzmiało pięknie, tyle, że nie do końca mogło mieć odbicie w rzeczywistości, a dzielni rycerze z piórami na plecach to w dużej części wymysł XIX wieku.


Rzeźba św. Jerzego: postawiona, zaginiona, ponownie postawiona i schowana.



Perełką miała być kolekcja odznaczeń z różnych krajów, ale zaprezentowano ją skandalicznie: umieszczone za dziwną zielono-pomarańczowo szybą medale były kompletnie nieczytelne, miałem wrażenie, że patrzę na obraz 3D bez trójwymiarowych okularów!


Wizytę w tym muzeum z czystym sumieniem można sobie odpuścić.

Zakątek przy dawnym kościele bernardynów, gdzie wzbudziłem podejrzenie u kota 😉.



Obok bernardynów przetrwała część murów obronnych klasztoru - jak zaznaczyłem w ostatnim wpisie kompleks stanowił osobną twierdzę niezależną od fortyfikacji miejskich.





Widać nie była to konstrukcja zbyt trwała, skoro można w niej zrobić dziurę małym samochodzikiem 😛.


Skoro jesteśmy już przy pozostałościach po systemie obronnym to za granicą ścisłej starówki stoi Wieża Prochowa (Порохова вежа) z lat 1554-1556. Nazwa sugeruje, co początkowo w niej składowano, ale tylko w czasach wojen; w okresie pokoju była magazynem zboża. Jest jedyną zachowaną z pierwotnych 23 baszt.



Przed wejściem śpią dwa lwy. Niektóre źródła podają, że stoją tu już od XIX wieku, ale tabliczka przy drzwiach informuje, że przywieziono je po ostatniej wojnie z Austrii. Miała to być zdobycz wojenna radzieckiej służby medycznej.


Z innych części murów miejskich ostały się co najwyżej odsłonięte fundamenty.


Współczesna rekonstrukcja Wieży Kramarzy (Вежа Крамарів) po drugiej stronie starówki z restauracją w środku.


Historię murów miejskich zakończyli Austriacy, którzy zajęli miasto w wyniku I rozbioru. Kilka lat później rozpoczęła się rozbiórka. Zniknęła pamiątka kilku wieków, ale Lwów otrzymał przestrzeń do rozwoju. W miejscu fortyfikacji powstały reprezentacyjne budynki i szerokie bulwary, zaczęły rozrastać się nowe przedmieścia.

W zachodniej części wytyczono Wały Hetmańskie (przezwane tak od stojącego tam pomnika hetmana Jabłonowskiego), będące aż do 1939 roku miejscem lansowania się bogatych, znanych i (niekoniecznie) lubianych mieszczan. Demonstracyjne przechadzki stały się obowiązkowym elementem spędzenia wolnego czasu. Coś z tego zostało do dzisiaj...


Na północnym krańcu pod koniec XIX wieku wyrósł jeden z najpiękniejszych lwowskich gmachów - Teatr Miejski przywodzący na myśl architekturę Wiednia. Obecnie działa jako Lwowski Teatr Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej (Львівський театр опери та балету імені Соломії Крушельницької).



Muza Komedii i bogato dekorowana attyka.



W środkowej części ustawiono w 1896 roku pomnik króla Jana Sobieskiego. Na spiętym koniu, w zbroi i z buławą był podobno odbierany przez żołnierzy radzieckich jako... Bohdan Chmielnicki. Pojawił się nawet pomysł, aby rzeczywiście przerobić go na hetmana Kozaków, ale ostatecznie w 1950 wyjechał do Polski. Po kilkunastoletniej tułaczce osiadł w Gdańsku.

Następnie jego rolę przejął pomnik Lenina, który stał nieco bliżej Opery. W tym czasie Wały Hetmańskie stały się Prospektem Lenina (проспект Леніна). To kolejny ciekawy patron po krótkim epizodzie z Adolf-Hitler-Platz. Wódz Rewolucji (do obejrzenia na tym blogu pod numerem 11) nie dotrwał nawet do końca Związku Radzieckiego, gdyż pozbyto się go już w 1990 roku. W czasie demontażu okazało się, że w środku komunistycznego pomnika znalazły się fragmenty polskich płyt nagrobnych i jakaś rzeźba z Cmentarza Orląt.

Dwa lata później dokładnie prawie w tym samym miejscu co kiedyś Sobieski pojawił się Taras Szewczenko. W 1996 dodano mu "Falę Wolności" czyli 12-metrowa stelę. No cóż, mnie osobiście te dzieła nie zachwycają, a "fala" kojarzy się z pazurem albo dildem.



Prospekt Wolności (Swobody, Проспект Свободи) - tak brzmi nazwa deptaku od 1990 - kończy kolumna Adama Mickiewicza na dawnym placu Mariańskim. Jeden z najpiękniejszych pomników wieszcza miał szczęście przetrwać wszystkie burze dziejowe w niezmienionym stanie.



I znowu porównując z terenami Śląska - czy ocalał choć jeden niezniszczony pomnik niemieckiego artysty we Wrocławiu? Nie.

Obok Mickiewicza stoi statua z Matką Boską, która z kolei zastąpiła w 1862 roku popiersie arcyksięcia Ferdynanda Habsburga, gubernatora Galicji. W czasach radzieckich Maryję przeniesiono do bernardynów i powróciła dopiero po upadku komunizmu (lub jest to kopia). Przy figurze ktoś rozwiesił plakat z prośbą o modlitwę za Ukrainę. Na pewno jej się przyda.


To była zachodnia część obwarowań miejskich, natomiast po usunięciu wschodniego fragmentu murów powstały Wały Gubernatorskie w formie zalesionego skweru. Między drzewami zostawiono Basztę Prochową, a za pasem zieleni wybudowano kilka eleganckich obiektów.

Wyższy to budynek namiestnictwa Galicji z 1878 roku, w okresie międzywojennym urząd wojewódzki województwa lwowskiego.



Niższy żółty gmach jest starszy (z 1821 roku) i rezydował w nim sam gubernator, a potem namiestnik kraju koronnego Cesarstwa Austrii. Jednym z nich był Andrzej Potocki, zastrzelony w 1908 roku przez Myrosława Siczynskiego, ukraińskiego studenta filozofii. Przypomina o tym zawieszona na ścianie tablica: "patriota skazał na śmierć Potockiego za krwawy terror przeciw ukraińskiemu narodowi". O ile Siczynski na pewno uważał się za patriotę, to nie do końca wiem, na czym miał polegać ten "krwawy terror"? Faktem jest, że Potocki w polityce stawiał głównie na Rusinów stojących w opozycji do ukraińskiego ruchu narodowego, lecz trudno to nazwać "krwawym terrorem".
Mamy tutaj analogię z Gavrilo Principem, który zamordował arcyksięcia Ferdynanda za domniemane (a w rzeczywistości nieistniejące) winy i bywa traktowany jako bohater.


Wały Gubernatorskie od kamienic starówki oddziela ruchliwa ulica Podwale (Підвальна, Pidwalna). Oprócz samochodów jeżdżą nimi też autobusy i tramwaje. Legenda głosi, że według planów miały one kursować tuż pod samymi budynkami rządowymi, jednak aby nie zakłócać spokoju namiestnika wytyczono im trasę z drugiej strony skweru.

Raz trafiliśmy na kompletny paraliż komunikacyjny: jednej z tramwajów miał awarię i wszystkie kolejne zostały uwięzione wraz z innymi pojazdami. Część autobusów zaczęła zawracać powodując dodatkowe zatory.



Inne wspaniałe maszyny na lwowskim bruku.



Zaporożec z drewna! Część wyposażenia faktycznie pochodziła z samochodu 😛.


Pamiątki z dawnych dziejów:



W poszukiwaniu tychże najlepiej patrzeć pod nogi:





Pierwsze trzy elementy z polskich czasów - "LWÓW. KANALIZACJA", średnio czytelne cegły z napisem WALOMA (?). Ostatni właz to epoka radziecka (bodajże 1978 rok) i nazwa miasta w języku rosyjskim - Львов (Lwow). Szczególnie te pierwsze są często widoczne w centrum, podobnie jak dziesiątki tabliczek na ścianach - Z(awór) i H(ydrant).


10 komentarzy:

  1. Jak mi przyjdzie kiedyś odwiedzić Lwów, to Twój wpis nada się jako świetny przewodnik! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :) Jak zawsze, jeśli ktoś z tych całych przydługich moich wypocin wyciągnie coś pozytywnego :P

      Usuń
  2. Już Ci pisałem, że masz dar i umiejętności pisarskie, których mi bardzo brakuje ;)
    I super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzaj, Ciebie się dobrze czyta :) Natomiast u mnie często włącza się słowotok, którego nie potrafię powstrzymać :D

      Usuń
    2. Dobry słowotok nie jest zły! Czekam na dalszy ciąg.

      Usuń
  3. Kresy to zupełnie nie moja bajka, ale sposób w jaki to wszystko opisujesz i przedstawiasz, nie pozostawia obojętnym. Zdjęcia jak zwykle klasa.

    P.S. Arsenał Miejski ciekawy, a Zaporożec wręcz...niepowtarzalny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałem wejść do środka Zaporożca, bo miał tam normalne fotele, radio, kierownicę itp., ale ciągle ktoś się pchał, więc nie dałem rady! Udało mi się tylko zrobić jedno zdjęcie bez innych ludzi :D

      Usuń
  4. niektóre uliczki przypominają mi Kazimierz w Krakowie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń