Okolice Ochrydy (Охрид, alb. Ohër) to jedyne miejsce w Macedonii, gdzie można zetknąć się z masową turystyką. Co prawda w innych miejscach kraju pojawia się coraz więcej obcokrajowców, ale tylko tutaj ich ilość jest tak zauważalna.
Jezioro o nazwie takiej samej jak słynne miasto uznają za najstarsze w Europie i jedno z najstarszych na świecie. Woda jest krystalicznie czysta i nigdy nie zamarza. Nie potrzeba dostępu do morza przy takim akwenie.
Ośrodek należący do macedońskich skautów (Извиднички Центар Охрид) wypatrzyłem przed pierwszym przyjazdem do Macedonii. Wybór ten okazał się znakomity: miejsce oddalone jest od starówki Ochrydu o jakieś dwa kilometry. Posiadają własną plażę, moim zdaniem jedną z lepszych w okolicy. Działa bar (ten akurat się zmienił na minus razem z nowym dzierżawcą z wieczną miną wściekłego człowieka). Ale co najważniejsze - niemal wszyscy goście to Macedończycy lub Serbowie, innych cudzoziemców praktycznie nie widać. Jest swojsko i w umiarkowanych cenach.
Za pierwszym razem nocleg mieliśmy w starej przyczepie kempingowej w której nie domykały się okna 😉. Za drugim - blaszany barak w jakim często kwateruje się osoby po stracie dobytku. Tym razem luksus - własny pokój z łazienką! Aby jednak nie było tak światowo, to na początek okazało się, iż klucz nie pasuje do zamka w drzwiach. Pokój więc wymieniono (bo właściwego klucza nie szło odnaleźć 😛). W łazience nie leciała ciepła woda, okien nie szło otworzyć, przy kontaktach sterczały podejrzane kable, a daszek przy drzwiach miał spore dziury, ale i tak byliśmy zadowoleni.
Macedońskie śniadanie z albańskim serem kaszkawał (kupionym w sklepie hallal). Ser był pyszny, ale już nie trafiliśmy na drugi tak smaczny.
Przez większość dnia mamy dzień lenia, podobnie jak nad Jeziorem Szkoderskim. Niespodzianką są znajomi Teresy z pracy, którzy zajeżdżają do nas na krótkie odwiedziny w czasie podróży do Albanii. Tak im się spodobało, że nie chcieli jechać dalej 😛.
Woda jest zimniejsza niż w Szkoderskim, co jest wynikiem chłodnego frontu, który przetoczył się nad całymi Bałkanami w przedostatnią noc. Nawet temperatura powietrza spadła lekko poniżej 30 stopni i wreszcie człowiek nie czuje się jak w piekarniku.
Ale swetra ściągać nie zamierzałem 😉.
Zamiast kotów tym razem odwiedzał nas młody psiak.
Popołudniem postanowiliśmy przejść się do miasta. Najkrótsza droga jest niezbyt oficjalna...
Początkowo idzie się wysuszonymi nieużytkami.
Następnie wzdłuż jeziora mijając miejsca, gdzie zazwyczaj odpoczywają osoby z najbliższego osiedla.
Prawie kilometr zajmuje miejska plaża: kiedyś była podzielona płotami na mniejsze kawałki należące do osobnych ośrodków, teraz można przejść ją w całości. Czystość miesza się tu z wysypiskiem, a prywatny basen ze smrodem padłego psa.
Za płotem meczet z minaretem przypominającym latarnię morską. Muzułmanie stanowią tylko 1/5 ludności, a zamieszkują głównie peryferyjne ubogie dzielnice.
Przed nami wzgórze Plaošnik na którym znajduje się twierdza oraz kilka świątyń, w tym ruiny najstarszej, wczesnochrześcijańskiej bazyliki. Zbocza od tej strony porasta iglasty las, a nad jeziorem lśnią malownicze klify.
Trochę wspinania po wyremontowanych chodnikach i możemy spojrzeć za siebie, na północ: miejska plaża, a na końcu zielonego cypla jest obóz pionierów.
Latarnie w stylu tradycyjnych ochrydzkich domów.
O historii Ochrydy napisano już bardzo wiele. Ludzie mieszkają tu podobno już 7 tysięcy lat. Ilirowie, Grecy, Rzymianie, Słowianie, Bizancjum, Turcy i wreszcie Jugosłowianie. Miasto miało szczęście, bo omijały je większe kataklizmy naturalne oraz niszczycielskie wojny, dlatego zachowało się w nim tak dużo zabytków i nie bez przyczyny zostało wpisane (wraz z jeziorem) na listę dziedzictwa UNESCO.
Zwiedzaliśmy je dokładnie kilka lat temu, dlatego teraz będzie tylko spacer w promieniach zmieniającego swe barwy słońca.
Cerkiew św. Jana Teologa z Kaneo jest najbardziej fotogenicznie położona i ujęcia tej świątyni można zobaczyć na większości folderów reklamujących Macedonię.
Późna pora ma ten duży plus, że nie ma już tłumów. Wcześniej kłębią się tutaj wycieczki, a śmiałkowie skaczą ze skał do wody.
Cerkiew postawiono w XIV-XV wieku, jednak przez kilka stuleci nie dbano o nią i freski są w dość kiepskim stanie. Zresztą, z tego co pamiętam, i tak niewiele było widać w ciemnym wnętrzu.
Idąc wysoko nad taflą wody widzimy w dole "plażę" jakiegoś hotelu.
W wąskich uliczkach stoją przedstawiciele socjalistycznej myśli technicznej.
Panorama starówki...
...i okolic portu.
Jednym z ciekawszych zabytków jest antyczny teatr. Wybudowali go Grecy około 200 lat p.n.e., potem wyremontowali Rzymianie. W Macedonii są jeszcze trzy inne starożytne teatry, ale tylko ten powstał w okresie hellenistycznym.
Niektórzy widzowie mieli stałe miejsca, które "rezerwowali" wyryciem swoich podpisów. Część tych autografów zachowała się do dzisiaj. Ciekawe co zostanie po naszych teatrach?
Górna Brama murów obronnych ciągnących się aż do twierdzy na górze. Wybudowana w X wieku, zapewne częściowo rekonstruowana.
Na wzgórzu, będącym przeciwwagą do cytadeli, stoją aż trzy cerkwie:
1) zwieńczona białą wieżą pod wezwaniem św. Dymitra z XIV wieku,
2) niewielka św. Konstantyna i Heleny z 1477 roku,
3) św. Bogurodzicy Perivleptos i Klimenta z 1295 roku. To jedna z cenniejszych w Ochrydzie, wzniesiona w bizantyjskim stylu. Jej freski są w ścisłej czołówce Bałkanów. Pamiętam, jak podczas wizyty wnętrza kasjerka szczerze przyznała, iż nie pozwalają robić w środku zdjęć, bo wtedy turyści nie chcą kupować pocztówek. Żadne tam wielkie sacrum.
Domy w charakterystycznym stylu ochrydzkim, niestety dość zaniedbane.
Między zabudowaniami widać odkrywkę archeologiczną, gdzie umieszczono kilka znalezionych w mieście antycznych mozaik.
Schodzimy w dół obok najważniejszego kościoła Ochrydy - cerkwi św. Zofii, dawnego soboru arcybiskupiego. Powstała w XI wieku, w okresie rządów tureckich do 1912 służyła jako meczet. Zakryte przez muzułmanów freski zaczęto odkrywać po II wojnie światowej i w swojej wielkości stanowią największy zespół malowideł cerkiewnych na całym globie.
Podobno w przeszłości Ochryda miała tyle kościołów, ile dni w roku. Nie wiem jaka liczba dotrwała do dzisiaj, lecz na pewno sporo.
Idziemy jeszcze niżej i wychodzimy na plaży miejskiej - ta też robi wrażenie swoją przestrzenią 😉.
Centralny plac miasta z ogromną flagą i niemałym pomnikiem Klemensa Ochrydzkiego; arcybiskupa, apostoła, świętego oraz bohatera zarówno Macedonii jak i Bułgarii.
Imię Klemensa (Klimenta) nosi główny deptak. Składa się on jakby z dwóch części: pierwsza, na osi północ-południe, to sklepy z markowymi ciuchami, złotem i drogimi lokalami dla kasiastych turystów. Zawsze przemykaliśmy tędy bardzo szybko.
Na placu Republiki Kruszewskiej, na którym rośnie liczący ponad tysiąc lat platan, zmienia się charakter i kierunek na wschodnio-zachodni: to dawna turecka część miasta o orientalnym klimacie, gdzie ceny spadają, a robi się od razu bardziej swojsko.
Zamiast cerkwi występują meczety, m.in. Ali Paszy z 1573 roku, który przechodzi kompleksowy remont (i straszy zakazem fotografowania na... płocie!)...
Ukryty w podwórzu meczet Hadżi Torgut.
Stara zasada przy wybieraniu lokalu na posiłek brzmi, aby iść tam, gdzie jest najwięcej ludzi, a najlepiej miejscowych. Tym razem ją zignorowaliśmy i zasiedliśmy w knajpie, gdzie osób było niewiele.
Zamówiłem musakę, Teresa zupę rybną i sałatkę. Pychota! A butelka macedońskiego wina za niecałe 20 złotych... Czegoż chcieć więcej?
Na kemping będziemy wracać przez jeszcze bardziej peryferyjne dzielnice, gdzie biedę czuć namacalnie. Turyści chyba rzadko się tam zapuszczają, choć widać szyldy informujące o noclegach.
Po zmroku ulice nabierają dodatkowe kolorytu. Atrakcyjnego w czasie krótkiej wizyty, ale niekoniecznie przez całe życie.
Mniej kolorytu ma nocne przejście ciemną plażą bez żadnego światła 😃. Choć to akurat moja wina, bo mogliśmy iść przez blokowiska, gdzie lampy działają.
Nocna Ochryda widziana z kempingu: największe światło to cerkiew Jana Kaneo nad urwiskiem.
Poranek znów słoneczny, choć trochę chłodny. Mimo to nad jeziorem zaczyna zbierać się mgiełka, świadcząca o rychłym wzroście temperatury. Albański brzeg ledwo widać.
A nam pora się zbierać w dalszą drogę...
------
Obóz pionierów położony jest na północny-zachód od centrum, w dzielnicy Daljan (Далјан) i niedaleko bocznej drogi do Strugi. Zjazd na niego zazwyczaj nie jest oznakowany; tym razem jednego wieczoru wisiała dość enigmatyczna kartka, potem ktoś ją zerwał. Dla zainteresowanych zaznaczam więc jego umiejscowienie na mapie.
W sierpniu 2017 roku nocleg w pokoju kosztował 10 euro od osoby lub równowartość w denarach. Nie było już miejsc w przyczepach kempingowych oraz w blaszanych barakach, więc nie wiem jakie tam są ceny, ale podejrzewam, że niższe. Można też rozbić namiot.
Śpiący poza domkami korzystają z takich oto sympatycznych sanitariatów w stylu tureckim 😛. Ciepła woda pod prysznicem jest w określonych godzinach rano i wieczorem.
Na kempingu działa bar z irytującym właścicielem, a najbliższe zakupy można zrobić w sklepie w muzułmańskiej dzielnicy, oddalonym o jakiś kilometr.
Plaża jest drobno kamienista, ale po kilku metrach w wodzie zmienia się w piasek. Woda jest czysta, bez problemów można dojrzeć stada rybek kręcących się wokół kąpiących.
Za pierwszym razem nocleg mieliśmy w starej przyczepie kempingowej w której nie domykały się okna 😉. Za drugim - blaszany barak w jakim często kwateruje się osoby po stracie dobytku. Tym razem luksus - własny pokój z łazienką! Aby jednak nie było tak światowo, to na początek okazało się, iż klucz nie pasuje do zamka w drzwiach. Pokój więc wymieniono (bo właściwego klucza nie szło odnaleźć 😛). W łazience nie leciała ciepła woda, okien nie szło otworzyć, przy kontaktach sterczały podejrzane kable, a daszek przy drzwiach miał spore dziury, ale i tak byliśmy zadowoleni.
Macedońskie śniadanie z albańskim serem kaszkawał (kupionym w sklepie hallal). Ser był pyszny, ale już nie trafiliśmy na drugi tak smaczny.
Przez większość dnia mamy dzień lenia, podobnie jak nad Jeziorem Szkoderskim. Niespodzianką są znajomi Teresy z pracy, którzy zajeżdżają do nas na krótkie odwiedziny w czasie podróży do Albanii. Tak im się spodobało, że nie chcieli jechać dalej 😛.
Woda jest zimniejsza niż w Szkoderskim, co jest wynikiem chłodnego frontu, który przetoczył się nad całymi Bałkanami w przedostatnią noc. Nawet temperatura powietrza spadła lekko poniżej 30 stopni i wreszcie człowiek nie czuje się jak w piekarniku.
Ale swetra ściągać nie zamierzałem 😉.
Zamiast kotów tym razem odwiedzał nas młody psiak.
Popołudniem postanowiliśmy przejść się do miasta. Najkrótsza droga jest niezbyt oficjalna...
Początkowo idzie się wysuszonymi nieużytkami.
Następnie wzdłuż jeziora mijając miejsca, gdzie zazwyczaj odpoczywają osoby z najbliższego osiedla.
Prawie kilometr zajmuje miejska plaża: kiedyś była podzielona płotami na mniejsze kawałki należące do osobnych ośrodków, teraz można przejść ją w całości. Czystość miesza się tu z wysypiskiem, a prywatny basen ze smrodem padłego psa.
Za płotem meczet z minaretem przypominającym latarnię morską. Muzułmanie stanowią tylko 1/5 ludności, a zamieszkują głównie peryferyjne ubogie dzielnice.
Przed nami wzgórze Plaošnik na którym znajduje się twierdza oraz kilka świątyń, w tym ruiny najstarszej, wczesnochrześcijańskiej bazyliki. Zbocza od tej strony porasta iglasty las, a nad jeziorem lśnią malownicze klify.
Trochę wspinania po wyremontowanych chodnikach i możemy spojrzeć za siebie, na północ: miejska plaża, a na końcu zielonego cypla jest obóz pionierów.
Latarnie w stylu tradycyjnych ochrydzkich domów.
O historii Ochrydy napisano już bardzo wiele. Ludzie mieszkają tu podobno już 7 tysięcy lat. Ilirowie, Grecy, Rzymianie, Słowianie, Bizancjum, Turcy i wreszcie Jugosłowianie. Miasto miało szczęście, bo omijały je większe kataklizmy naturalne oraz niszczycielskie wojny, dlatego zachowało się w nim tak dużo zabytków i nie bez przyczyny zostało wpisane (wraz z jeziorem) na listę dziedzictwa UNESCO.
Zwiedzaliśmy je dokładnie kilka lat temu, dlatego teraz będzie tylko spacer w promieniach zmieniającego swe barwy słońca.
Cerkiew św. Jana Teologa z Kaneo jest najbardziej fotogenicznie położona i ujęcia tej świątyni można zobaczyć na większości folderów reklamujących Macedonię.
Późna pora ma ten duży plus, że nie ma już tłumów. Wcześniej kłębią się tutaj wycieczki, a śmiałkowie skaczą ze skał do wody.
Cerkiew postawiono w XIV-XV wieku, jednak przez kilka stuleci nie dbano o nią i freski są w dość kiepskim stanie. Zresztą, z tego co pamiętam, i tak niewiele było widać w ciemnym wnętrzu.
Idąc wysoko nad taflą wody widzimy w dole "plażę" jakiegoś hotelu.
W wąskich uliczkach stoją przedstawiciele socjalistycznej myśli technicznej.
Panorama starówki...
...i okolic portu.
Jednym z ciekawszych zabytków jest antyczny teatr. Wybudowali go Grecy około 200 lat p.n.e., potem wyremontowali Rzymianie. W Macedonii są jeszcze trzy inne starożytne teatry, ale tylko ten powstał w okresie hellenistycznym.
Niektórzy widzowie mieli stałe miejsca, które "rezerwowali" wyryciem swoich podpisów. Część tych autografów zachowała się do dzisiaj. Ciekawe co zostanie po naszych teatrach?
Górna Brama murów obronnych ciągnących się aż do twierdzy na górze. Wybudowana w X wieku, zapewne częściowo rekonstruowana.
Na wzgórzu, będącym przeciwwagą do cytadeli, stoją aż trzy cerkwie:
1) zwieńczona białą wieżą pod wezwaniem św. Dymitra z XIV wieku,
2) niewielka św. Konstantyna i Heleny z 1477 roku,
3) św. Bogurodzicy Perivleptos i Klimenta z 1295 roku. To jedna z cenniejszych w Ochrydzie, wzniesiona w bizantyjskim stylu. Jej freski są w ścisłej czołówce Bałkanów. Pamiętam, jak podczas wizyty wnętrza kasjerka szczerze przyznała, iż nie pozwalają robić w środku zdjęć, bo wtedy turyści nie chcą kupować pocztówek. Żadne tam wielkie sacrum.
Domy w charakterystycznym stylu ochrydzkim, niestety dość zaniedbane.
Między zabudowaniami widać odkrywkę archeologiczną, gdzie umieszczono kilka znalezionych w mieście antycznych mozaik.
Schodzimy w dół obok najważniejszego kościoła Ochrydy - cerkwi św. Zofii, dawnego soboru arcybiskupiego. Powstała w XI wieku, w okresie rządów tureckich do 1912 służyła jako meczet. Zakryte przez muzułmanów freski zaczęto odkrywać po II wojnie światowej i w swojej wielkości stanowią największy zespół malowideł cerkiewnych na całym globie.
Podobno w przeszłości Ochryda miała tyle kościołów, ile dni w roku. Nie wiem jaka liczba dotrwała do dzisiaj, lecz na pewno sporo.
Idziemy jeszcze niżej i wychodzimy na plaży miejskiej - ta też robi wrażenie swoją przestrzenią 😉.
Centralny plac miasta z ogromną flagą i niemałym pomnikiem Klemensa Ochrydzkiego; arcybiskupa, apostoła, świętego oraz bohatera zarówno Macedonii jak i Bułgarii.
Imię Klemensa (Klimenta) nosi główny deptak. Składa się on jakby z dwóch części: pierwsza, na osi północ-południe, to sklepy z markowymi ciuchami, złotem i drogimi lokalami dla kasiastych turystów. Zawsze przemykaliśmy tędy bardzo szybko.
Na placu Republiki Kruszewskiej, na którym rośnie liczący ponad tysiąc lat platan, zmienia się charakter i kierunek na wschodnio-zachodni: to dawna turecka część miasta o orientalnym klimacie, gdzie ceny spadają, a robi się od razu bardziej swojsko.
Zamiast cerkwi występują meczety, m.in. Ali Paszy z 1573 roku, który przechodzi kompleksowy remont (i straszy zakazem fotografowania na... płocie!)...
Ukryty w podwórzu meczet Hadżi Torgut.
Stara zasada przy wybieraniu lokalu na posiłek brzmi, aby iść tam, gdzie jest najwięcej ludzi, a najlepiej miejscowych. Tym razem ją zignorowaliśmy i zasiedliśmy w knajpie, gdzie osób było niewiele.
Zamówiłem musakę, Teresa zupę rybną i sałatkę. Pychota! A butelka macedońskiego wina za niecałe 20 złotych... Czegoż chcieć więcej?
Na kemping będziemy wracać przez jeszcze bardziej peryferyjne dzielnice, gdzie biedę czuć namacalnie. Turyści chyba rzadko się tam zapuszczają, choć widać szyldy informujące o noclegach.
Po zmroku ulice nabierają dodatkowe kolorytu. Atrakcyjnego w czasie krótkiej wizyty, ale niekoniecznie przez całe życie.
Mniej kolorytu ma nocne przejście ciemną plażą bez żadnego światła 😃. Choć to akurat moja wina, bo mogliśmy iść przez blokowiska, gdzie lampy działają.
Nocna Ochryda widziana z kempingu: największe światło to cerkiew Jana Kaneo nad urwiskiem.
Poranek znów słoneczny, choć trochę chłodny. Mimo to nad jeziorem zaczyna zbierać się mgiełka, świadcząca o rychłym wzroście temperatury. Albański brzeg ledwo widać.
A nam pora się zbierać w dalszą drogę...
------
Obóz pionierów położony jest na północny-zachód od centrum, w dzielnicy Daljan (Далјан) i niedaleko bocznej drogi do Strugi. Zjazd na niego zazwyczaj nie jest oznakowany; tym razem jednego wieczoru wisiała dość enigmatyczna kartka, potem ktoś ją zerwał. Dla zainteresowanych zaznaczam więc jego umiejscowienie na mapie.
W sierpniu 2017 roku nocleg w pokoju kosztował 10 euro od osoby lub równowartość w denarach. Nie było już miejsc w przyczepach kempingowych oraz w blaszanych barakach, więc nie wiem jakie tam są ceny, ale podejrzewam, że niższe. Można też rozbić namiot.
Na kempingu działa bar z irytującym właścicielem, a najbliższe zakupy można zrobić w sklepie w muzułmańskiej dzielnicy, oddalonym o jakiś kilometr.
Ochrydę zwiedzałem dokładnie w odwrotnym kierunku. Nad brzegiem jeziora w Strudze stał FSO polonez ;)
OdpowiedzUsuńMaluchy widuje się dość często, ale polonezów i 125p to raczej tam brak ;) A to jeszcze widać polonez z późnej produkcji :D
UsuńTo teraz już wiem, skąd miałeś informacje o likwidacji targowiska w Ochrydzie. Tak podejrzewałam, że tu zajrzycie. Piękne wakacje :-)
OdpowiedzUsuńChciałem na nie zajrzeć i zobaczyć, czy mają jakieś swojskie napitki, a tu... bęc, plac budowy chyba :/
UsuńKażde wakacje są piękne, gdy się ogląda coś nowego :) Waszym śladem też bym chętnie kiedyś podążył :)
Ty już opublikowałeś nowy post, a ja przegapiłem ten o Ochrydzie. Nam się Ochryd bardzo podobał tak, jak i jezioro. Akurat mieliśmy dwa dni super pogody, wykorzystaliśmy jeden na rejs po jeziorze do źródeł Czarnego Drimu. Chyba miejsce, które najmilej wspominam z naszej bałkańskiej wycieczki. I te piękne cerkiewki, prawie na każdej ulicy. Z przyjemnością znów pospacerowałem jego uliczkami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Według internetu to Czarny Drin... nie ma źródeł :D Ale wydaje mi się, że w rzeczywistości wypływa w okolicach św. Neuma?
UsuńJuż nie mogę się doczekać wyjazdu do Macedonii.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że bardzo mi się tam spodoba:)
Pozdrawiam:)
To bardzo ładny kraj z przyjaznymi ludźmi i poza Ochrydą mało tam zagranicznych turystów (może jeszcze w Skopje trochę ich jest), więc na pewno będzie fajnie :)
UsuńPozdrawiam również :)