poniedziałek, 29 grudnia 2014

Polná, Žďár nad Sázavou i Polička

W drodze powrotnej z Jihlavy na Śląsk zatrzymujemy się jeszcze w trzech (a właściwie czterech) ciekawych miejscach. Na początek miasto Polná (Polna), kilkanaście kilometrów od Jihlavy.



Niewielkie, senne, w historii zaznaczyło się tylko raz - za sprawą tzw. Hilsneriad, serii procesów o podłożu antysemickim. W 1899 niejaka Anežka Hrůzová została zamordowana w pobliskim lesie - o rytualny mord na katoliczce oskarżono Leopolda Hilsnera, upośledzonego umysłowo włóczęgę żydowskiego. Mimo dość wątpliwych dowodów (a właściwie ich braku) skazano go na śmierć (Hilsnera bronił Masaryk, późniejszy prezydent Czechosłowacji); po kasacji wyroku kolejny sąd zrobił to samo - Hilsner ostatecznie nie został zabity, a w 1918 roku dzięki aktowi łaski cesarza Karola wyszedł do wolność, ale morderstwo to do dzisiaj nie zostało wyjaśnione.

środa, 24 grudnia 2014

Jihlava, stolica Kraju Vysočina

Jihlava (Iglau), stolica Kraju Vysočina. Mając około 50 tysięcy jest najmniejszą stolicą kraju w Republice Czeskiej, rzadko też odwiedzają ją turyści (choć nie powiat, przez który biegną najdłuższe schody współczesnej Europy, czyli autostrada Praga-Brno).

Nocujemy w ubytovni tuż przy głównym dworcu kolejowym. Stąd będziemy wychodzić na miasto i jarmark bożonarodzeniowy.
 
 
Mimo bliskości torów w ogóle nie słychać pociągów. Przeszkadza za to rąbnięty wilczur, drący się cały sobotni ranek za oknem. Na szczęście okazało się, że stara jihlavska tradycja nakazuje na dwie niedziele przed Wigilią porywać niegrzeczne psy i na drugi dzień problemu już nie ma.      

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Morawy, Czechy i trochę Śląska w grudniu

Grudzień to okres, kiedy tradycyjnie wyjeżdżam gdzieś na weekend pod pozorem jarmarku adwentowego - bo głównym celem jest jednak zobaczenie nowych miejsc. W tym roku za cel wybrałem sobie Kraj Vysočina w Rep. Czeskiej (jakoś polska nazwa mi nie leży).

Najpierw trzeba tam jednak dojechać, a, jak wiadomo, droga też jest celem. Ruszamy zatem w piątek przy ładnej pogodzie (to akurat wyjątek, bo praktycznie co roku jest ona mniej lub bardziej paskudna) i pierwszy postój wypada w Linhartovach (Geppersdorf), na czeskim Śląsku, gdzie znajduje się ładnie odnowiony pałac.

czwartek, 27 listopada 2014

Węgry - Balaton i antyczne Gorsium

Pora na ostatni odcinek, choć już nie bałkański.

Granicę serbsko-węgierską przekraczamy bez większych problemów. 
 

Celnik węgierski oczywiście zagląda do bagażnika, pyta się o fajki (zadziwiające jest to, jak państwa dbają, aby ludzie truli się ku chwale budżetu) i alkohol (ouzo?? nie, rakija... a, to w porządku). Pyta się też, czy mamy rodzinę w Albanii - no dobra, trochę się opaliłem, ale bez przesady.

Za to przy sąsiednim stanowisku króciutka kolejka, ale trudno się dziwić - tam szaleje kobieta, która tak wczuła się w rolę, że przeszukuje wózki dla dzieci, bagażniki z ciuszkami itp.. Mam nadzieję, że w odpowiednim czasie ktoś jej też coś przeszuka.

sobota, 15 listopada 2014

Ponownie Serbia i Belgrad

Po Kosowie, Albanii, Grecji i Macedonii pora jechać w kierunku Śląska, a to oznacza, że musimy powrócić do Serbii... 
 

Odprawa przebiega w miarę sprawnie (choć Serbowie trzepią porządnie jakieś auta, zdaje się, że niemieckich Turków). 

wtorek, 4 listopada 2014

Macedonia - powrót po dwóch latach

Tak się złożyło, że do Macedonii wjechaliśmy dokładnie dwa lata (co do dnia) po tym, gdy z niej wyjeżdżaliśmy - to jakiś znak.

 

Niestety, na dzień dobry humor psują nam macedońscy celnicy. Dwóch debili najwyraźniej się nudzi, zadają głupie pytania, w dodatku nie mogą się nadziwić, że posługujemy się paszportami różnych krajów. Każą nam zjechać na bok i wypakować cały bagażnik! Potem bawią się w złego i dobrego policjanta - zły oklepuje wnętrze (auto ma swoje lata i plastik w wielu miejscach odchodzi), sprawdza silnik, wszystkie półki... dobry w tym czasie wesoło zagaduje o wakacjach w Albanii i poleca najlepsze drogi objazdowe. Gdy widzę tego złego jak podchodzi z kluczem to robi mi się słabo - jeszcze tylko brakuje, że nam auto rozkręci... 

piątek, 31 października 2014

Tirana i okolice

Tirana, stolica Albanii. Miasto, delikatnie mówiąc, niepolecane przez turystów. Bo brzydkie, chaotyczne, nic w nim ciekawego... Pora była zweryfikować te opinie, tym bardziej, że będzie to takie podsumowanie przed opuszczeniem kraju. 

Miasto jest młode, za rok założenia przyjmuje się 1614, choć już wcześniej znajdowała się tutaj m.in. twierdza. Praktycznie aż do XX wieku nie miało większego znaczenia, było zakurzoną, senną wiochą. W 1920 niespodziewanie dla siebie samej stało się stolicą młodego państwa - położone w centrum kraju, nie leżało w żadnej ze stref wpływów klanowych idealnie nadawało się jako miejsce najbardziej neutralne. 

Za króla Zoga miasto zaczęło nabierać stołecznych i europejskich kształtów - powstało wówczas sporo budynków wybudowanych przez Włochów. W okresie komunistycznym stanęły monumentalne socrealistyczne gmachy i szpetne bloki, które dominują w dzisiejszym krajobrazie. A od 1991 roku trwa szał budowania nowego...