Jihlava (Iglau), stolica Kraju Vysočina. Mając około 50 tysięcy jest najmniejszą stolicą kraju w Republice Czeskiej, rzadko też odwiedzają ją turyści (choć nie powiat, przez który biegną najdłuższe schody współczesnej Europy, czyli autostrada Praga-Brno).
Nocujemy w ubytovni tuż przy głównym dworcu kolejowym. Stąd będziemy
wychodzić na miasto i jarmark bożonarodzeniowy.
Mimo bliskości torów w ogóle nie słychać pociągów. Przeszkadza za to
rąbnięty wilczur, drący się cały sobotni ranek za oknem. Na szczęście
okazało się, że stara jihlavska tradycja nakazuje na dwie niedziele przed
Wigilią porywać niegrzeczne psy i na drugi dzień problemu już nie
ma.
Coś z historii: Jihlava była najstarszym miastem górniczym Królestwa
Czech; od średniowiecza do 1945 roku także głównym ośrodkiem niemieckiej
wyspy językowej (Iglauer Sprachinsel) w centrum czeskich ziem.
Rynek, czyli Masarykovo náměstí, jest trzecim największym w dawnej
Czechosłowacji.

W 1436 zredagowano na rynku kompaktaty praskie (podpisano je później w
stolicy) - umowę między umiarkowanymi husytami a królem.
Otoczony samymi zabytkowymi obiektami - jest kościół z XVIII wieku,
ratusz, powstały z kilku średniowiecznych domów, stylowe kamieniczki.
Niestety, na środku tego wszystkiego w 1983 roku wybudowano paskudny dom
towarowy Prior!
W tym celu kilka lat wcześniej zburzono grupę kamieniczek, stojących
dokładnie w tym samym miejscu. W ostatniej dekadzie były nawet pomysły,
aby go rozebrać, ale jak na razie stoi i straszy. Ale za to mają tam
McDonalda!
Wokół starówki (będącej rezerwatem architektury) rozciąga się pas
częściowo zachowanych murów miejskich.
Symbolem miasta jest Brama Matki Bożej (jedyna ocalała do dzisiaj) -
powstała w średniowieczu, później dodano renesansowe zwieńczenie.
Tuż za murami miejskimi w XIX wieku wybudowano synagogę w modnym wówczas,
mauretańskim stylu. 30 marca 1939 została spalona przez nazistów (głównego
prowodyra po wojnie złapano, osądzono i stracono), a resztki usunęli
komuniści. Kilka lat temu odsłonięto resztki fundamentów jako swoisty
pomnik.
Żydzi pojawili się w Iglau w XIX wieku, po kilkuset latach przerwy. W 1929
gmina żydowska liczyła 1400 członków, po wojnie do miasta wróciły 32 osoby
tego wyznania.
Ze świątyń chrześcijańskich jest kilka do wyboru do obejrzenia - na rynku,
widoczny na zdjęciu, kościół Ignacego Loyoli z XVIII wieku. Kilkaset
metrów dalej św. Jakuba, z XIII wieku.
To jedyny do którego udało się wejść (w większości pozostałych nie było
nawet klamek) - na nabożeństwie, jak to w Czechach, tłumy.
Jest też kościół husycki, przy którym kwitną grudniowe... róże.

W pewnym oddaleniu od starówki kolejne dwie świątynie - św. Ducha z 1572
roku...
...oraz za rzeką - gotycki Jana Chrzciciela, najstarszy kamienny w Masywie
Czeskomorawskim.
Z zabytków świeckich za najciekawsze uznałbym kamienie graniczne,
ustawione z rozkazu Marii Teresy. Wyznaczały granicę między Czechami a
Morawami - większość Jihlavy, łącznie z ubytovnią, starówką i dwoma
dworcami leży na Morawach. Mniejsza część, głownie tereny przemysłowe - w
Czechach. Granica biegnie głównie na rzece Jihlava, ale potem odbija w ląd
- w jej ustaleniu pomagają wspomniane kamienie, które są raczej
wysokie.
W mieście są takowe cztery - zobaczyliśmy trzy, bo jeden jest na prywatnej
posesji i niewiele widać.
Pierwszy stoi dość blisko noclegu - widok od morawskiej strony (morawska
orlica w herbie).
Drugi przy zakładach przemysłowych - widok od czeskiej strony (w herbie
lew).
Trzeci można spotkać już na wylocie z miasta - tylko on stoi dokładnie w
miejscu przebiegu granicy: auto parkuje jeszcze w Czechach, ale za
potrzebą byłem już w Morawach.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany historią Jihlavy to może odwiedzić muzeum,
zlokalizowane w dwóch starych kamienicach (działa też zimą). Zbiory
prezentują florę, faunę oraz geologię regionu, a także dzieje
miejscowości, ze szczególnym uwzględnieniem jihlavskich Niemców.
Można też natknąć się na świnię!
A że zbliżają się święta, to jest też ekspozycja stajenek z XIX
wieku.
Jihlava od czasów średniowiecza słynęła też z piwowarstwa - w pewnym
momencie prawo ważenia miało kilkaset osób (warzono je głównie w domach).
W 19. stuleciu zostały cztery browary, które w końcu w 1860 roku połączyły
się w jeden - dzisiejszy browar Ježek. Nazwa pochodzi od jeża z herbu
miejskiego (choć do tej pory nie do końca wiadomo skąd się w nim
wziął).
Browar jest regionalny, ponieważ jednak należy do grupy Lobkowicz, to
czasem można go kupić daleko od miejsca produkcji (był niedawno w Lidlu).
Tyle, że w sklepach jest jedynie kilka podstawowych typów, natomiast w
browarnianej restauracji jest i piwo pszeniczne i niefiltrowane i inne...
Trudno się zatem dziwić, że kwadrans po otwarciu ciężko było już znaleźć
wolne miejsce w środku.
Jest też drugi młody browar - restauracyjny, w gotyckich piwnicach
ratusza.
Piwo ciut droższe (choć oczywiście tańsze niż w większości polskich
lokali), leją dwa stałe i cztery zmienne rodzaje. Niezłe. Do tego
nakladany hermelin.
Po takim piwie lany Gambrinus w knajpie firmowej Pilsnera smakował bardzo
nijako. Miasto wytyczyło także piwną ścieżkę dydaktyczną - możemy chodzić
ulicami po miejscach, gdzie kiedyś były browary i gospody. Czy coś takiego
jest możliwe w Polsce bez oskarżeń o propagowanie pijaństwa?
Skoro jednak jest grudzień, to musi być jarmark bożonarodzeniowy. I jest -
w górnej części rynku.
Ze trzydzieści budek, są grzańce, wino, miód pitny, pierniki i inne
słodkości, langosze, placki, pieczone araszidy i inksze różności, w
większości związane z tym okresem. Ludzi w piątek sporo, odbywały się
koncerty, pokaz sztucznych ogni oraz impreza SVARAK, gdzie w dużych
namiotach można było tanio kupić grzane wino (średnio smaczna masówka). W
sobotę zrobiło się już znacznie luźniej, mimo, że też występowały różne
zespoły.
Brak było jednak trdelnika, więc czuję się trochę niespełniony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz