Co roku w Wielką Sobotę staram się zwiedzić jakieś górnośląskie zakątki. Tym
razem wybrałem Mysłowice (Myslowitz). Liczące ponad siedemdziesiąt
tysięcy mieszkańców miasto wydaje się być w cieniu innych ośrodków czarnego
Śląska. Może jednak w przyszłości odegrać bardzo ważną rolę z racji swojego
położenia: ponieważ na długim odcinku graniczy z Sosnowcem, więc w razie
wybuchu wojny z Zagłębiem będzie musiało przyjąć na siebie pierwsze uderzenie
😏.
Centrum Mysłowic to także strefa nadgraniczna: rynek od Przemszy, która
oddziela Śląsk i Małopolskę, dzieli zaledwie dwieście metrów. Parkujemy
niedaleko, na ulicy Towarowej (kiedyś Güterbahnhofstrasse). Zaraz obok
nas jest komisariat policji, dalej kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa
oraz Sąd Rejonowy.
Kościół z najwyższą w mieście wieżą zostawimy na koniec wizyty w centrum.
Najpierw pójdziemy w kierunku północnym, wzdłuż torów i starych kamienic...
...po czym skręcimy w prawo, aby nawiedzić inną świątynię: kościół Narodzenia
NMP, najstarszy w Mysłowicach. Jego początki sięgają XIV wieku (wtedy też
prawdopodobnie miała miejsce lokacja miasta na prawie magdeburskim), obecny
wygląd to efekt renesansowej przebudowy.
Wnętrza są późniejsze, przeważnie barokowe. Większe
zainteresowanie poświęciliśmy lekturze ogłoszeń parafialnych. Wynikało z nich,
że do uzyskania odpustu zupełnego konieczne jest m.in. ucałowanie krzyża.
Wydawało mi się, że zrezygnowano z tej praktyki od czasów pandemii,
dopuszczając symboliczny hołd zmarłemu Jezusowi, najwyraźniej jednak w
Mysłowicach wymagane jest dosłownie jego obślinianie.
Na placu Mieroszewskich (dawniej placu 22 Lipca) jest kilka ciekawych
obiektów. Dwa z nich są opuszczonymi kamienicami z przełomu XIX i XX wieku.
Trzeci to bożnica z 1826 roku, tak przebudowana, że kompletnie nie można jej
rozpoznać, nie wyróżnia jej także żadna tabliczka.
Niemieckie napisy wychodzą w wielu miejscach, czasem jest to celowy efekt
remontu, po którym zostawiono ślad sprzed wielu lat. Paul Radwanski był
mechanikiem, być może zajmował się naprawami rowerów. W drugim przypadku
chodzi o restaurację (Gaststätte zur Myslowitzgrube, Josef Kiera).
Trzeba przyznać, że w Mysłowicach katolickich domów modlitwy nie brakuje i są
one położone blisko siebie: oto niewielki kościół św. Krzyża z 1810 roku, tuż
obok skrzyżowania.
Mysłowice chwalą się, że to u nich rozpoczęło się I powstanie śląskie.
"Zaczęło się w Mysłowicach" - takie teksty można przeczytać w wielu miejscach.
Nie wiem, czy jest to powód do dumy, ale przyjrzyjmy się faktom. A te są
takie, że 15 sierpnia 1919 roku w mieście doszło do masakry:
Grenschutz Ost otworzył ogień do tłumu stojącego przed bramami
Myslowitzgrube. Takie zgromadzenia odbywały się wówczas pod wieloma
kopalniami, brali w nich udział górnicy z rodzinami, czekający na opóźniającą
się wypłatę wynagrodzeń i protestujący przeciwko zwolnieniom. Zginęło dziesięć
osób, wielu zostało rannych. Według oficjalnej wersji miało to być
bezpośrednim powodem wybuchu powstania. W rzeczywistości i tak by do niego
doszło, gdyż już kilka dni wcześniej propolscy konspiratorzy ustalili, że musi
ono wybuchnąć. Dodatkowo w dniach 15 i 16 sierpnia Niemcy niespodziewanie
aresztowali przywódców Polskiej Organizacji Wojskowej na Górnym Śląsku, więc
decyzja o rozpoczęciu walk podjęta była przede wszystkim pod wpływem obawy o
całkowite rozbicie polskiej sieci organizacyjnej. Powstanie wystartowało
bardzo chaotycznie, bo nie wszędzie dotarły odpowiednie rozkazy, niektórzy
dowódcy je zignorowali, nastąpiło również wbrew woli polskich władz, lecz na
pewno nie "zaczęło się w Mysłowicach".
Nie przeszkadza to brnąć dalej w nieprawdziwą narrację, a niedaleko kościoła
św. Krzyża mamy prawdziwy powstańczy ołtarzyk.
Powstanie toczyło się głównie w ówczesnych powiatach pszczyńskim i rybnickim,
walki wybuchły również na niektórych terenach okręgu przemysłowego. Większość
starć zakończyła się wygraną Niemców, powstańcom nie udało się zdobyć żadnego
miasta. W Mysłowicach starcia trwały cztery dni: powstańcy opanowali
południowe dzielnice wraz z dworcem, wysadzili tory kolejowe i zestrzelili
samolot, ostatecznie wycofali się do Polski. Efekt: kilkadziesiąt zburzonych
domów i dwudziestu zabitych przypadkowych cywili. Efekt całkowity powstania:
klęska. Co prawda oficjalna narracja znowu jest taka, że pomimo przegranej
militarnej powstanie przyniosło zwycięstwo moralne i polityczne, lecz w
przyszłym plebiscycie nawet w Mysłowicach wygrała opcja niemiecka. Oczywiście
tym nikt się nie chwali, ani tego nie wspomina.
Kolejny powstańczy ołtarzyk ze zdjęciami rozmaitych oficjeli na rocznicowych
imprezach.
Ulica Świerczyny (Sandstrasse) to kamienice i familokami przyzakładowe z
zielonymi podwórkami między nimi.
Mieszkańcy pracowali po drugiej stronie ulicy w
Myslowitzgrube, następnie pod nazwą KWK Mysłowice. Wydobycie
zakończono w 2008 roku.
Schody do dawnego Międzyzakładowego Ośrodka Leczniczo-Rehabilitacyjnego.
Między blokami i garażami kryje się cmentarz żydowski. To jego nowsza część, otwarta w 1864 roku. Zachowało się ponad czterysta nagrobków, większość zniszczonych. Brama jest zamknięta na klucz, ale może to pokłosie wydarzenia z jesieni, kiedy to grupa nastolatków dokonała wielkiej dewastacji macew.
Starsza część cmentarza została zlikwidowana dawno temu, przypomina o niej
kamień z tablicą.
Cmentarze, jak i kopalnia, leżą na terenie dzielnicy
Piasek (Piosek, Zandka, niem. Piossek), przyłączonej do Mysłowic
w latach 60. XIX wieku. Chyba nie bardzo tutaj lubią obecnego prezydenta i
obecną opozycję. Zupełnie inne uczucia budzi u graficiarzy GKS Katowice.
Wracamy do centrum przechodząc przez Park Zamkowy. Wbrew nazwie zamku tu nie
ma, a pałac lub raczej dwór należący do rodziny Mieroszewskich, rozebrano w
latach 90., zaś na jego miejscu wzniesiono... niedokładną kopię. W sąsiedztwie
znajduje się schron przeciwlotniczy z czasów wojny, który prawdopodobnie łączy
się z podziemiami rezydencji.
Mysłowicki rynek to średniej wielkości plac z dość senną atmosferą. Z trzech
stron otacza go stara zabudowa, wyjątkiem jest północna pierzeja (ta od strony
Zagłębia - przypadek? 😏). Tamtejsze kamienice zostały na niej wyburzone - to
częsty przypadek na Śląsku, lecz w Mysłowicach dokonano tego w latach 80., a
nawet jeszcze później! Jeśli tak traktowano ścisłe jądro miasta, to strach
pomyśleć, jakie podejście było do peryferii... Trzy budynki postawiono od nowa
i udają one zabytki, natomiast w miejscu pozostałych zainstalowano metalową...
atrapę! Na początku nie wiedziałem co to jest, dopiero po chwili zorientowałem
się, że żelazne rurki przypominają fasady! A do tego wieżyczka z zegarem!
Nietypowa konstrukcja ochrzczona została jako "Rurapark", a nawet okrzyknięto
ją "najbardziej absurdalną w dziejach Śląska", co jest przesadą.
Metalowy koszmarek zdążył już pordzewieć i musiał być remontowany. Włodarze
miasta obiecywali, że kiedyś zastąpią go odbudowane kamienice, ale póki co na
obietnicach się skończyło.
Ulica Krakowska (Neue Kirchstrasse) prowadzi w kierunku granicznej Przemszy,
więc jeśli się ktoś nie boi, to może skoczyć do Sosnowca. Kiedyś stał tam
pruski posterunek celny, a nad rzeką wznosił się znacznie mniejszy most
drewniany, przeznaczony dla pieszych i... zwierząt.
Tak zwana kapliczka Jarlików, a oficjalnie kaplica św. Jana Chrzciela.
Oryginalnie wybudowana w XVIII wieku przez małżeństwo Jarlików po tym, jak
władze pruskie zabroniły pielgrzymować za granicę. Zamiast na most na
Przemszy, Mysłowiczanie przychodzili do niej. W latach 20.
ubiegłego stulecia, po wybudowaniu nowej przeprawy, kaplicę zburzono i
postawiono w nowym kształcie. W latach 80. ponownie ją zburzono (to chyba taka
lokalna tradycja), aby wznieść kopię przesuniętą kawałek dalej. I
rzeczywiście: obiekt po bliższym przyjrzeniu się w żaden sposób nie przypomina
niczego z dłuższą metryką.
Jej najbliższe towarzystwo to suchy mostek.
Plac Wolności (Wilhelmsplatz, Adolf-Hitler-Platz, plac Piłsudskiego) pełni
rolę drugiego rynku, tyle, że większego i jeszcze bardziej pustego. W
przeszłości stały na nim pomniki cesarza Fryderyka II, Armii Czerwonej, a
współcześnie prymasa Augusta Hlonda. Duchowny urodził się na terenie
dzisiejszej dzielnicy Mysłowic.
Do września 1939 roku przy placu stała również wielka, dwuwieżowa synagoga w stylu mauretańskim. Obecnie w jej miejscu działa jeden z wydziałów urzędu miasta (budynek w środku zdjęcia). Główny gmach władz miejskich powstał na początku ubiegłego stulecia i zlokalizowany jest przy torach tramwajowych.
Wspinamy się ulicą Powstańców (Plesserstrasse, Bahnhofstrasse). Nazwa nie
wskazuje o jakich powstańców chodzi, może o wszystkich? Mijamy kościół
ewangelicki, który - choć jest świątynią parafialną - to wygląda na mało
używany.
Kawałek dalej pomalowany na pomarańczowo dworzec kolejowy z 1846 roku. W
przeszłości ważna stacja graniczna, dziś - jak zwykle. Wszystko pozamykane.
Spoglądam z oddali na wieże głównego kościoła katolickiego i ewangelickiego:
ich podobieństwo jej uderzające. Ewangelicki jest starszy, więc to architekt
katolickiego mógł się na nim wzorować.
Tramwajem spod dworca można pojechać do Sosnowca. Tory giną wśród drzew.
Okolice dworca to ciekawa sztuka ścienna z motywami kolejowymi. Wzrok
przyciąga również tzw. przewiązka - zabudowane przejście łączące
budynki po obu stronach ulicy. Z lewej strony znajdowała się stacja
rejestracyjno-kontrola dla przybyszów z Kongresówki i Galicji, którzy przez
Niemcy emigrowali za Atlantyk, stąd popularna nazwa tego obiektu jako "most
westchnień".
W parku Promenada oglądam z daleka instalację poświęconą funkcjonującemu tu
niemieckiemu więzieniu policyjnemu Rosengarten. Po wojnie
polskie władze urządziły na jego miejscu obóz dla Niemców i Ślązaków.
Do samochodu wracamy mniej reprezentacyjnymi ścieżkami.
Zaglądamy jeszcze do kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa, o którym
wspominałem na początku spaceru. Wnętrza puste i zafoliowane, trwa remont.
Ogłoszenia parafialne tym razem nie wspominają o obowiązku całowania krzyża.
Nadeszła pora na zerknięcie w kilka miejsc poza centrum. Na ulicy
Oświęcimskiej (Kronprinzenstrasse), czyli za torami kolejowymi, odwiedzam
cmentarz ewangelicki. Spoczynek znalazł na nim m.in. Kalkulator. Tak opisany
został rachmistrz Richard Mensel, zmarły w 1930 roku. Wśród wielu połamanych i
nieczytelnych nagrobków uwagę zwracały rzędy równych krzyży na uporządkowanych
alejkach. Nazwiska przeważnie niemieckie, ale są także typowo słowiańskie,
daty śmierci to rok 1945, ale miesiące powojenne. Tutaj chowano ofiary
polskiego obozu powstałego w miejscu Rosengarten; szacuje się, że
mogło to być nawet dziewięćset ciał. Niekoniecznie byli to ewangelicy, ale
nieprawomyślnych zmarłych chciano gdzieś "upchnąć".
Dzielnice (formalnie osiedla) Brzęczkowice (Brzenskowitz) i
Słupna (Slupna) są częścią Mysłowic od 1945 roku. To na ich terenie
urodził się przyszły prymas Hlond. Posługę religijną świadczą w kościele
Matki Bożej Bolesnej. Ukończony po II wojnie światowej, ale z klasyczną
bryłą oraz z ciekawą fasadą z mozaiką przypominającą tłuczone szkło.
Wnętrza natomiast są dość mroczne i pełne wiernych.
Spod kościoła idziemy w kierunku rzeki wraz z dużą ilością ludzi. Spory tłumek korzysta z Wielkiej Soboty bawiąc się w parku, trochę mniej osób wchodzi później w las. W nim docieramy do miejsca, gdzie kiedyś stała Wieża Bismarcka (Bismarckturm). Niemcy wybudowali ją nieprzypadkowo: kawałek dalej znajdował się punkt znany w polskiej literaturze jako Trójkąt Trzech Cesarzy, choć powinien to być Kąt lub Zakątek Trzech Cesarzy (Dreikaisereck). Nazwa, choć błędna, powszechnie się przyjęła. Do Wielkiej Wojny było to miejsce ogromnie popularne, odwiedzało je kilka tysięcy ludzi tygodniowo: przyjeżdżali z całych Niemiec, aby zobaczyć jak stykają się granice ich kraju z Rosją i Austro-Węgrami. Wieża Bismarcka doskonale nadawała się do promocji patriotyzmu. Po przejęciu Mysłowic przez Polskę przemianowano ją na Wieżę Powstańców, lecz w 1933 roku i tak wojewoda Grażyński kazał ją zburzyć. Materiał wykorzystano do budowy katowickiej katedry i kościoła w Brzęczkowicach, został z niej jeden fragment granitowego bloku.
W III Rzeczpospolitej znów można było wspominać o historii, więc prezydenci trzech miast (Mysłowic, Sosnowca i Jaworzna - te ostatnie nie leży przy Trójkącie) na kamieniu przymocowali tablicę. Niestety, jak zwykle nie uważali w szkole, więc zawierała ona tekst, iż stykały się tu granice trzech zaborów. Śląsk pod żadnym zaborem nie był i po kilku latach naprawiono ten błąd.
W lesie co rusz spotykamy też Kochbunkry - niemieckie jednoosobowe schrony. Zapewne miały zabezpieczać przeprawę przez rzekę, kiedyś jej brzegi nie były zarośnięte.
Schodzimy do Przemszy. Trójstyk granic powstał w miejscu, gdzie Biała Przemsza łączy się z Czarną i dalej płyną jako całość bez przymiotnika. Od 1846 do 1915 roku na lewo były Prusy/Niemcy, w środku carska Rosja, na prawo Austria, a potem Austro-Węgry. W 1953 roku dawny austriacki brzeg - Jęzor - przeniesiono z Jaworzna do Sosnowca i w ten sposób dwie trzecie trójstyku znalazło się na terenie tego miasta.
Obok trójstyku przez rzekę przerzucono aż pięć mostów kolejowych! Trzy są nadal używane. Dwa to pozostałość po tzw. kolei piaskowej, zamkniętej kilkanaście lat temu. Przejście nimi to spore ryzyko, ale dla młodzieży zabawa. Należy też dodać przyczółki dwóch kolejnych mostów zniszczonych w czasie kampanii wrześniowej.
Do cywilizacji wracamy klucząc leśnymi ścieżkami. Wychodzimy przy ulicy Portowej, bo kiedyś prowadziła do niewielkiego rzecznego portu. Stoi przy niej chyba najstarsza chałupa Mysłowic, wybudowana w 1803 roku. Według legendy nocowali w niej francuscy kirasjerzy cofający się z Moskwy, a nawet sam Napoleon! Gazety z lat 30. donosiły, że planuje się jego zburzenie, lecz jak widać przetrwał.
Postanowiliśmy zaryzykować i obejrzeć Trójkąt z małopolskiej strony, więc po raz pierwszy na tym blogu postawiliśmy nogi w Sosnowcu i w Zagłębiu Dąbrowskim w ogóle 😏. Dojazd do trójstyku z dawnej rosyjskiej strony to dziurawa szutrówka obok działek, ale dojście piesze jest lepiej oznaczone, a cały teren nieźle zagospodarowany pod turystów. W Mysłowicach przy samym Trójkącie nie ma nic! A ponieważ jesteśmy w historycznej Rosji, okazało się, że wszyscy biesiadujący przy ognisku to Ukraińcy.
Pomniczek z naiwną (jak się okazało po latach) treścią o zjednoczeniu Europy oraz inna perspektywa, gdzie Niemcy były na prawo, a Austria na lewo.
Po chwilowym pobycie w Zagłębiu wracamy na Górny Śląsk, ale też na krótko, bo czas nam się kończy. Zajeżdżamy na osiedle Bończyka w dzielnicy Bończyk-Tuwima. Jak okiem tam sięgnąć, to albo bloki albo domki jednorodzinne, lecz mamy tam także jeden historyczny obiekt: szyb pomocniczo-wentylacyjny Bończyk (oryginalnie Otto) kopalni Mysłowice. Uruchomiono go w 1911, zamknięto w 1994, dziś pełni rolę kompleksu konferencyjnego.
Nowe budownictwo, to i nowa świątynia z lat 90. pod wezwaniem Ścięcia Jana Chrzciciela (jego głowa widnieje w herbie miejskim). Idąc na mszę można nadać paczkę.
Obok kościoła stoi pamiątkowy wagonik z węglem, a także szereg tablic upamiętniających zmarłych górników. "Poległych" - jak głosi jedna z nich. Co prawda słowo "polegnąć" było raczej używane w przypadku tych, co zginęli na wojnach i w bitwach, ale od pewnego czasu staje się modne również w opisie wypadków w pracy. Więc jak ktoś spadnie z drabiny na budowie, to że może być poległy...
Na kirkut w Modrzejowie nie zajrzałeś? - https://maps.app.goo.gl/XU2CNeXE35DYWWeT6
OdpowiedzUsuńBunkry - pytanie czy to nie część linii B2 - choć ona bardziej na wschód biegła.
Zwiedzałem Mysłowice, nie Sosnowiec ;) Wyjątek uczyniłem tylko dla trójstyku. Te bunkierki są na tyle popularne, że mogły być wszystkim...
UsuńPatrząc na mapy fortyfikacji to wynika z nich, że to rzeczywiście jest linia B2
UsuńKapliczka Jarlików po raz ostatni zmieniła lokalizację w latach 90'. Wiem, bo codziennie ją oglądałam z okien autobusu, zastanawiając się zresztą, czy zdążę skończyć studia, zanim nowy most na Przemszy zostanie ukończony.
OdpowiedzUsuńI właśnie tak wygląda jakby była z lat 90., bryła przypomina nieco ówczesny kicz ;)
Usuń