wtorek, 20 lutego 2024

Cmentarze w Cieszynie: komunalny i na Bobrku.

Przejeżdżając przez Cieszyn wielokrotnie mijałem wielki cmentarz z ogromną, przypominającą pałac bramą. W końcu postanowiłem go odwiedzić. Termin wybrałem niezbyt fortunny, bo Zaduszki, co powodowało spore ilości ludzi na alejkach i zawalone samochodami ulice. Nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło: przystrojone i udekorowane zniczami groby zawsze wyglądają nieco radośniej niż na co dzień. 


Mowa o cieszyńskim cmentarzu komunalnym, najważniej nekropolii miasta nad Olzą. W XIX wieku funkcję tę pełnił cmentarz przy kościele św. Jerzego (obecnie zamieniony w park). W związku z kurczącym się miejscem w 1891 roku otwarto nowy Zentralfriedhof przy ówczesnej Feldgasse. Obecnie to ulica Armii Ludowej...


...ale tylko według starych tabliczek 😏. Od 1993 roku jest to ulica Katowicka, władze w ten sposób skopiowały nazwę z czasów hitlerowskich (Kattowitzerstrasse). Przed Armią Ludową (czyli przed 1962 rokiem) było to po prostu ulica Polna. 

Piękna brama wejściowa kojarzy mi nieco się z Hofburgiem przy Michaelerplatz i jest w tym pewna racja, gdyż i ona i część cesarskiej rezydencji powstały w tym czasie w podobnym stylu neobarokowym. Podczas mojej wizyty z powodu mnóstwa aut nie dało się zrobić jej na spokojnie zdjęcia.



Cmentarz jest wpisany na listę zabytków, a ja byłem ciekaw ile zostało na nim z wielokulturowej przeszłości Cieszyna. Po wizycie stwierdzam, że wygląda on pięknie, ale jednocześnie strasznie, bo patrzyłem na dziesiątki albo i setki okaleczonych pomników! To oczywiście efekt powojennego "odniemczania", kiedy skuwano nieprawomyślne językowo napisy, imiona i nazwiska. Co ciekawe, nie czyniono tego na cmentarzach żydowskich, tam nie przeszkadzały. Tutaj wygląda to gorzej niż na wielu nekropoliach "czarnego" Górnego Śląska, a nawet Dolnego Śląska. Tylko, że tam za takie działania brali się ludzie z daleka, nie mający żadnych związków z okolicami w których się znaleźli, a tutaj czyniła to także ludność rodzima, własnymi rękami niszcząc część macierzystej historii.



Na cmentarzu nie znajdziemy mapy z położeniem najważniejszych (najciekawszych lub najznamienitszych) grobów. Miasto raczej nie traktuje go jako potencjalnej atrakcji turystycznej i nie zakłada, że ktoś będzie po nim szwendał w celach czysto poznawczych. Zdani jesteśmy więc na samodzielne poszukiwania, które niekoniecznie muszą zakończyć się powodzeniem. No to ruszamy!

Wkrótce za bramą centralną po lewej stronie wznosi się Panteon Alei Zasłużonych. Kolumnadę utworzono w 1930 roku w miejscu planowanej wcześniej kaplicy cmentarnej. O ile na początku wieku Cieszyn/Teschen był miastem w większości niemieckojęzycznym, o tyle na początku lat 30. już zdecydowanie polskim, więc i Aleja ma wyraźnie polskich charakter: chowano w niej głównie polskich działaczy narodowych.



W centralnym grobowcu spoczywają Karol Miarka, Paweł Stalmach i ksiądz Ignacy Świeży. Według napisu "mieli pieczę o lud i wiarę". Rzecz jasna katolicką, choć Stalmach przez większość życia był ewangelikiem i dopiero niedługo przed śmiercią przeszedł na stroną watykańską.


Ksiądz Józef Londzin był nie tylko burmistrzem Cieszyna, ale także senatorem. Ciekawe ilu panów w kieckach pełniło by dzisiaj takie funkcje, gdyby pozwolono im startować w wyborach?


Wyjątkiem narodowo - wyznaniowym jest Leonard Demel von Elswehr, przedostatni austriacki włodarz miasta. Oryginalne napisy zostały usunięte, więc cały grób wygląda jak ubogie rodzeństwo sąsiadów.


Płyta Gustawa Morcinka jest na tyle nieczytelna, że dołożono dodatkową tabliczkę, aby szło rozpoznać gospodarza 😏.


Na przeciwko Panteonu stoi chyba najbardziej okazały grobowiec - w kształcie katafalku, kryjący doczesne szczątki Johanna Demela von Elswehr, który pełnił funkcję burmistrza przez kilkadziesiąt lat. Oprócz tego był posłem do parlamentu wiedeńskiego i krajowego. Za swoje zasługi Franciszek Józef nadał mu szlachectwo, a rynek przemianowano na Demelplatz. Leonard Demel to jego syn.


Grobowiec ufundowało miasto, w tym celu ekshumowano zwłoki ze wspomnianego cmentarza przy kościele św. Jerzego. Użyte materiały sprowadzono z Tyrolu. Na obu bocznych ścianach pomnika znajdowały się niemieckie napisy pokryte złotem, które po II wojnie światowej spotkał wiadomy los (ślady po nich są nadal widoczne). Gdy skończył się PRL na przedniej stronie wykuto nowy, polski skrócony napis. Z jednej strony fajnie, z drugiej znowu wygląda on nienaturalnie. Próbuję sobie wyobrazić słynny pomnik Marii Konopnickiej ze   Lwowa, który został odtworzony przez Ukraińców, ale zamiast polskiego napisu widnieje tam Марія Конопницька. Średnio pasuje, prawda?


Cmentarz komunalny posiada jeszcze jedną Aleję Zasłużonych. Tym razem "socjalistyczną", założoną w czasie środkowego Gierka. Nie znaczy to jednak, że pochowano tam działaczy partyjnych, po prostu ci zmarli mieli pecha umrzeć zbyt późno, żeby znaleźć się w starszej Alei.


Żeliwne tabliczki sektorów pochodzą z okresu założenia cmentarza i wykonano je w największej austro-węgierskiej hucie, czyli w Trzyńcu.


Równolegle do centralnego ciągu pieszego znajdziemy kwatery zakonnicze: bonifatrów i elżbietanek. Uporządkowane, ukwiecone. Krzyże, jak wiele innych, pochodzą z pracowni Johanna Swarowskiego.


Krzyż fundacyjny ma inne autorstwo: zakład Alberta Förstera aż z Zuckmantla (czyli dzisiejszych Zlatych Hor). Po remontach nie ma jednak żadnych tego śladów.


Zagłębiam się w uliczki przyglądając się poranionym grobom. Czasem usunięto z nich wszystko, zostały jedynie dziury po dłucie. Niekiedy zadowolono się tylko skuciem zwrotów dotyczących urodzenia i śmierci albo imienia. W skrajnych sytuacjach z pomnika robiono "rewers", tzn. ustawiano go tyłem, aby na pustej ścianie pojawiły się dane nowych lokatorów. W niektórych przypadkach rodzina ratowała się takimi półśrodkami, aby zachować pamięć o przodkach.


Los historycznych grobów nie wszystkim jest obojętny. Autor strony Stajnia Augiasza podjął próbę przywrócenia części zmarłych ich imion i nazwisk, a także innych elementów życia na podstawie archiwów. Chylę czoła przed jego wysiłkami!

Rodzina Monczka (Karl i Kamilla) była właścicielami domu przy Bielitzerstrasse.


Ludwig i Ida Pokorny mieszkali po drugiej stronie Olzy. Nazwisko, zwłaszcza panieńskie żony (Nawratil), może świadczyć, iż byli niemieckojęzycznymi Czechami. Ludwig pracował jako kasjer Korony Cieszyńskiej.


Eduard Kabelik, syn zawiadowcy stacji Kolei Koszycko-Bogumińskiej, zmarł młodo w wieku dwudziestu lat. Obok grób z nową tabliczką rodziny Hostialek.


Doktor Karl Schmid, zastępca Szpitala Śląskiego, ginekolog i chirurg.


Gustav Pohl, ekonom z Ropicy. Obok grób rodziny Schmidt.


Często i archiwa były bezradne, zmarli są nadal anonimowi, choć tutaj wydaje mi się, że widniało nazwisko Nawratil.


Grób z piękną rzeźbą. Zamiast skuwania odkręcono (oderwano?) "Familie" i niemieckie (?) imiona, które później zastąpiono polską wersją (zastanawiam się co przeszkadzało w "Rudolfie"?). Różnica w kroju liter jest wyraźna. Rudolf Bukowski był przez cztery lata burmistrzem, pomiędzy starszym a młodszym Demelem.


Różne były losy autografów zakładów kamieniarskich. U Bukowskich jest dobrze widoczny (M. Becke, M[ährisch] Ostrau). Swarowskiego częściowo zatarł czas, ale na dolnym zdjęciu widać, że degermanizacja dotarła i w to miejsce.



Zawsze się głowię, czy niszczenie grobów było przeprowadzane według jakiegoś planu czy całkowicie na żywioł? Czy fakt, że niektóre groby nie zostały dotknięte dłutem to tylko kwestia szczęścia, niechlujnie przeprowadzonej akcji czy może jakiś koneksji? Znalazłem kilka pochówków, które wyglądały na nieruszone. Możliwe, że pojedyncze z nich odnowiono, wiem, że w przypadku niektórych zabytkowych nagrobków dokonano niedawno renowacji.


Interesująca secesyjna mozaika.


A tu przykład polonizacji nazwiska.


Jeśli chodzi o pochówki indywidualne, to kręcąc się alejkami zawsze zauważy się coś ciekawego. Na przykład grób dyrektora szkoły w czeskiej części miasta.


Albo - umieszczona na odwrocie - rodzina "uczestnika obu polskich wojen". Pierwszy raz spotykam się z takim określeniem.


Jeden z nielicznych grobów z napisami po czesku.


Pora na mogiły i kwatery grupowe. O zakonnikach i zakonnicach już wspominałem. Bonifatrzy prowadzą DPS, którego mieszkańcy spoczywają w ładnym dla oka grobie.


Na komunalnym znajdują się dwie kwatery żołnierskie: mniejsza i większa. W przypadku mniejszej nie ma żadnego opisu, podejrzewam, że to okres Wielkiej Wojny, tylko dlaczego jest ona wydzielona i odgrodzona od większej? 


Obok jest kilka grobów indywidualnych, w tym jeden bezimienny z informacją, że grozi mu usunięcie.


Na głównej kwaterze wojskowej stoją rzędy skromnych, szarych krzyży. Pochowano pod nimi blisko tysiąc żołnierzy z czasów I wojny światowej (zmarli w szpitalach i lazaretach), wojny polsko-czeskiej oraz z września 1939 roku. Jest też kilka sztuk z Polski Ludowej.




Obiły mi się o oczy informacje, że pochowano tu także żołnierzy Wehrmachtu, ale jeśli byli, to pewnie ich już przeniesiono na któryś z niemieckich cmentarzy wojennych.


Mija mnie grupa dzieciaków w odblaskach, prowadzonych przez wychowawczynie. Połączenie przyjemnego z pożytecznym.


Chciałem odszukać grób cesarsko-królewskiego generała broni Artura Pino, uszlachconego jako Ritter von Friedenthal. Generał jest jednym z najwyższych stopniem oficerów austro-węgierskich spoczywających na terenie obecnej Polski. Brał udział w wojnie austriacko-pruskiej, potem pełnił różne kierownicze funkcje w Insbrucku, Opawie, Wiedniu, Lwowie i Przemyślu, był również komendantem Kriegsschule w stolicy monarchii oraz pracował w ministerstwie obrony. W wojnie światowej nie wziął już udziału z powodu zaawansowanego wieku, ale w 1920 roku został przyjęty do armii czechosłowackiej w stanie spoczynku. Na starość osiadł w Cieszynie i zmarł w 1930 roku. Jego pogrzeb i grób był bardzo skromny, oprócz niego znajdują się w nim prochy jeszcze dwóch innych osób, a dodatkowo do niedawna groziła mu likwidacja. To, że miasto o pochówku nie wie lub się nim nie interesuje, to mnie nie dziwi (choć z jednej strony promuje się na habsburskiej przeszłości), natomiast trochę zaskakuje, że nie zajmował się nim nikt ze strony Austriackiego Czerwonego Krzyża albo chociażby z czeskiej (w końcu oficjalnie to był również ich wojskowym). Likwidacji zapobiegł kolega z forum austro-węgierskiego zbierając pieniądze na prolongatę. Niestety, grobu nie znalazłem, bo... zanotowałem sobie zły sektor! Ale przypadkowo spotkałem Adriana (Cieszynioka), a raczej on spotkał mnie, bo widział jak się kręciłem po cmentarzu tu i tam 😏. Adrian podesłał mi później zdjęcie grobu, umieszczam je za jego zgodą.


Adrian poinformował mnie również, że ogrodzona kwatera wojenna nad którą się wcześniej zastanawiałem, zawiera szczątki milicjantów.

I jeszcze jedna pamiątka historyczna związana z wojną, tym razem tą drugą: mogiła zbiorowa ponad osiemdziesięciu osób rozstrzelanych w 1944 i 1945 roku na cmentarzu żydowskim. Oprócz Polaków byli to Czesi i jeden Włoch. Do niedawna pomnik miał nieco inną formę z orłem piastowskim bez korony, opisem, iż "spoczywają tu męczennicy i ofiary faszyzmu hitlerowskiego" oraz przypomnieniem, że ufundował go Związek Bojowników o Wolność i Demokrację. Remont usunął nieprawomyślnych fundatorów, orzeł zmienił wygląd na państwowy, męczennicy i ofiary zostały przekwalifikowane na więźniów, a faszystowscy hitlerowcy na Niemców.


Cmentarz komunalny nie był jedyną cieszyńską nekropolią, którą odwiedziłem w Zaduszki. Kilka ulic dalej na południowy - wschód znajduje się cmentarz na Bobrku. Założono go w 1899 roku w samodzielnej wówczas wsi Bobrek, przy kaplicy, którą jedenaście lat później rozbudowano do postaci kościoła.



Obok kościoła stoi kaplica grobowa rodziny Pella. Tablice na lewo od drzwi są w języku niemieckim, na prawo w polskim.



Tutaj nie znalazłem zniszczonych niemieckich pomników. Możliwe, że było ich niewiele, ponieważ w Bobrku przeważała ludność polskojęzyczna. Z takich całkowicie zachowanych widziałem tylko jeden, należący do Marie Stonawskiej. Na zdjęciu wygląda ona jak jakiś upiór!


A ten po lewej to najładniejszy nagrobek na całym cmentarzu.


Z wielu miejsc patrzą na nas ludzie, którzy odeszli z tego świata dawno temu, podobnie jak odeszła ich epoka, których reprezentantem są noszone przez nich stroje.



Nie zabrakło akcentu militarnego: w Bobrku pochowano Pawła (Paula) Lippę, generała - majora armii austro-węgierskiej. Postać ta jest zupełnie nieznana, a podobno nikt inny z austriackiego Śląska nie zrobił takiej kariery jak on: od syna z chłopskiej rodziny z dziesięciorgiem rodzeństwa po stopień generalski. W habsburskim wojsku nie było to niemożliwe, jeśli człowiek był zdolny i pracowity. Generał Lippa zdążył po długiej służbie odejść na emeryturę, ale w czasie Wielkiej Wojny przypomniano sobie o nim i z powrotem stanął w szeregach wojska. Był komendantem obozu jenieckiego, ponoć wysłano go również na front rosyjski (lecz nie wiem w jakim celu) i możliwe jakieś tamtejsze przeżycia spowodowały, że po powrocie do Cieszyna ciężko zachorował. Zmarł w 1917 roku. W przeciwieństwie do Artura Pino jego pogrzeb odbył się z pełnym ceremoniałem należnym generałowi. Prawie w ostatnim momencie, można by napisać...


I na sam koniec, ale pozostając w tematyce: pomnik poświęcony Armii Czerwonej. Miał on pierwotnie stać pod cieszyńskim zamkiem, więc być może to mogiła symboliczna. Obok jest lista sowieckich żołnierzy, którzy stracili życie w niewoli oraz podczas walk o Cieszyn.


2 komentarze:

  1. Pomimo, że cmentarze nie napawają radością, to zmuszają do refleksji nad sensem życia oraz zastanowienia się jakim jestem człowiekiem i co mogę zmienić, aby pozostać w pamięci u innych jako postać, o której można coś dobrego powiedzieć. Bardzo ciekawe niektóre nagrobki i warto je zobaczyć. Ogólnie lubię Cieszyn i dość często tu bywam :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cmentarze zawsze wywołują pewną refleksję, no i można ją połączyć z podziwianiem sztuki rzeźbiarskiej ;) Pozdrowienia

      Usuń