Z terenów województwa opolskiego stosunkowo najsłabiej znam jego północne rejony. Nigdy nie były mi po drodze, więc rzadko się tam zapuszczałem. Zmieniło się to w grudniu ubiegłego roku przy okazji smutnego wydarzenia w postaci pogrzebu w rodzinie znajomych. Ponieważ i tak cały dzień miałem wolny, więc postanowiłem też zerknąć w kilka miejsc.
Jadąc na północ przez przypadek widzę cmentarz żołnierzy radzieckich w Kluczborku (Kreuzburg). Powstał on w miejscu dawnej nekropolii żydowskiej zniszczonej przez hitlerowców.
Rzędy szarych odhumanizowanych kwater. Większość anonimowa. Czasem rodzina umieściła na grobie zdjęcie, prawosławny krzyż albo tablicę z inskrypcją.
Na końcu ścieżki stanęła wielka brama z postacią kobiety. Matka-Ojczyzna? Pierwsze zdjęcie zrobione od tyłu, gdyż od frontu ciągle oślepiało mnie słońce.
Na bocznych ścianach socrealistyczne standardy: sierp i młot, promienie słońca, kwiatowe wzory, orzeł bez korony. Załapał się nawet karabin.
Według informacji umieszczonej na bramie wejściowej pochowano tu 6278 osób. Pozbierano je z całej okolicy, bowiem podczas zajmowania Kreuzburga prawie nie było walk: śmierć poniosło jedynie 36 czerwonoarmistów.
Podczas dalszej jazdy gubię drogę, ale nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło: w Biadaczu (Ludwigsdorf) przy szosie znajduje się folwark. Zachowało się trochę zabudowań gospodarskich, w głębi stoi m.in. młyn.
Wśród zdziczałego parku sypiący się dworek.
Pogrzeb odbywa się w Polanowicach (Polanowitz, od 1936 Kornfelde), wiosce pod Byczyną. Przy głównym skrzyżowaniu stoi pomalowany na zielono obelisk zwieńczony krzyżem, który kiedyś był Pomnikiem Poległych.
Zaraz obok wybudowano w XIX wieku pałac. W latach 80. ubiegłego stulecia spłonął. Odbudowę przeprowadzono bez troski o oryginalną bryłę, zatem nie posiada już większej wartości historycznej.
Jest też neogotycki kościół z lat 1912-1913. Pierwotnie ewangelicki, a ogólnie to z zewnątrz dość bezpłciowy.
Cmentarz znajduje się pewnym oddaleniu od świątyni. Ładna ceglana brama i kilka starych nagrobków w środku.
Pobliska Byczyna (Pitschen) to jedno z najstarszych miast śląskich. Historycznie (podobnie jak większość powiatu kluczborskiego) to tereny Dolnego Śląska, które w 1818 roku włączono do rejencji opolskiej, traktowanej skrótowo jako "górnośląską".
W polskiej historiografii znane jest jako miejsce bitwy w 1588 roku, w której to wojska hetmana Zamoyskiego pokonały armię arcyksięcia Maksymiliana Habsburga. Dokładne miejsce jej stoczenia nie zostało do dziś ustalone.
Z zawieruch kolejnych wieków przetrwała spora część układu urbanistycznego, zwłaszcza niemal całość murów miejskich i trzy wieże obronne. Powyżej widać Bramę Niemiecką wraz z basztą (Deutsches Tor) i barokowy kościół św. Trójcy.
Spacer uliczkami, których przebieg zasadniczo nie zmienił się od czasów średniowiecza, utrudnia silny wiatr. Tu i ówdzie ślady prac rozbiórkowych.
Na rynku oczywiście znajdziemy ratusz, a konkretnie jego rekonstrukcję, bowiem spłonął on w 1945.
Nad wejściem kartusz herbowy cesarza Karola VI z 1709 roku.
Otoczenie ratusza zawiera powojenne "plomby", które w żaden sposób nie pasują do reszty.
Druga wysoka konstrukcja to kościół św. Mikołaja. Wybudowany w XIV wieku, od reformacji służył ewangelikom. Po ostatniej wojnie luteranie niemal całkowicie zniknęli z pejzażu Byczyny, więc i budynek zaczął niszczeć. Drzwi zabite deskami, ale kilkanaście lat temu wymieniono dach i uzupełniono ubytki w ścianach.
Wokół kościoła niskie domki, część opuszczona.
Starówkę zamyka Baszta Polska (Polnischer Turm, Hindenburg-Turm). Podobnie jak Niemiecka została wzniesiona w 15. stuleciu.
Okrążamy miasto ulicą Floriańską (dawniej Stockgasse) wzdłuż murów. Ich długość wynosi niecały kilometr, a wysokość 5.5-6 metrów. Baszta południowa, tzw. Piaskowa jest o wiek młodsza od sąsiednich.
Można stąd ogarnąć zabudowę centrum - widoczna większa część kościoła ewangelickiego i wieża ratuszowa.
Bardzo dziwny kształt tego budynku - klockowaty jak rzadko. Prawdopodobnie w przeszłości działał w nim młyn.
Uliczka się zwęża, po bokach XIX-na zabudowa gospodarcza.
Za Bramą Niemiecką rozciągało się niegdyś Niemieckie Przedmieście (Deutsche Vorstadt, w okresie III Rzeszy uhonorowane patronatem Goeringa). Na jednej z kamienic nadal widać tam przedwojenny napis. Kiedyś mieścił się tu hotel lub gospoda, która odegrała rolę miejsca noclegowego sprawców jednej z prowokacji granicznych w sierpniu 1939 roku.
Kawałek dalej coś dla mechanizatorów 😏.
Przy głównej drodze zachował się jeden z najstarszych zabytków Byczyny - kaplica św. Jadwigi. Początkowo była normalnym kościołem; wybudowano ją pod koniec XIV wieku na terenie ówczesnej wsi Polanowicz - tej, w której byliśmy na pogrzebie, a obecnie położonej kilka kilometrów dalej.
Do zgrabnej gotyckiej nawy pięć wieków później dodano przedsionek i kruchtę (co łatwo rozpoznać i dzisiaj). Dwukrotnie świątynię trawił pożar, a po ostatniej wojnie czekała na remont aż do 1977 roku i współcześnie używa się ją głównie podczas pogrzebów.
Wokół niej rozciąga się cmentarz z podziałem na stronę polską i niemiecką. Choć na tej drugiej znalazłem taki dwujęzyczny nagrobek pastora i kronikarza dziejów Śląska o nazwisku Koelling, zmarłego w 1902 roku (kaplica należała wówczas do ewangelików).
Wśród innych starych grobów kilka nigdy nie doczekało się drugiego "mieszkańca"... A na tym w dolnym prawym rogu użyto litery ÿ, która w języku niemieckim pojawia się bardzo rzadko. Czyżby chciano w ten sposób oddać akcent śląskiego nazwiska (Jainzÿk)?
Jedyne zachowane mauzoleum rodzinne w stanie agonalnym.
Za płotem druga część nekropolii: aleja z dawnych lat i dwa nagrobki żołnierzy - ofiar Wielkiej Wojny.
Na koniec wizyty w mieście podchodzę pod młyn (lub podobny zakład przemysłowy), który spłonął dosłownie dzień lub dwa wcześniej. Według powszechnej opinii miejscowych było to celowe podpalenie, aby pozbyć się kłopotu ze starym, mało ekonomicznym budynkiem.
Krótko podsumowując Byczyna niewątpliwie jest ciekawym punktem na mapie Śląska i warto do niej zajrzeć, choć widać wieloletnie zaniedbanie w utrzymaniu tkanki miejskiej. Obwarowania obronne w wielu miejscach się sypią i brakuje pieniędzy na ich remont; niedawno miasto wskutek partactwa urzędasów straciło szansę na grupą kasę z funduszu unijnego-państwowego.
Ale to jeszcze nie koniec zwiedzania: kierując się w kierunku centrum województwa zatrzymujemy się w wiosce o intrygującej nazwie Krzywizna. To jedna z tych, którą można wrzucić do galerii "nazw do zobrazowania" 😛. Ciekawe skąd to miano, skoro Niemcy używali wersji Schönwald??
Piękny las widać choćby na tablicy poświęconej poległym mieszkańcom, przymocowanej do ściany neogotyckiego kościoła.
Wśród cegieł dostrzegam pruski reper, w dodatku kompletny!
Z tyłu kościoła kamień nagrobny rodziny Cochlovius. czyżby wszyscy byli miejscowymi pastorami? Erdmann, zmarły w 1941 roku, prawdopodobnie był ostatnim pełniącym swą funkcję.
Przy drodze na Kluczbork poniemieckie zabudowania gospodarcze i... karczma góralska. Idealnie tu pasuje, pogratulować pomysłodawcy!
Brama wejściowa na cmentarz cieszy oko, lecz nie zachowały się prawie żadne nagrobki sprzed wejścia polskiej administracji. O dawnych mieszkańcach jednak nie zapomniano i wystawiono pomniczek.
Podczas zapadającego zmroku ponownie zaglądamy na chwilę do stolicy powiatu. Centrum Kluczborka przypomina te wielkomiejskie z wysokimi kamienicami.
Rynek z barokowym ratuszem i bombką, nie dającą zapomnieć o zbliżających się świętach 😉.
Duży zakład przemysłowy to zlikwidowane Wrocławskie Zakłady Zielarskie "Herbapol".
I tym gospodarczym akcentem zakończę relację z jednodniowej wizyty w powiecie kluczborskim 😊.
Wśród zdziczałego parku sypiący się dworek.
Pogrzeb odbywa się w Polanowicach (Polanowitz, od 1936 Kornfelde), wiosce pod Byczyną. Przy głównym skrzyżowaniu stoi pomalowany na zielono obelisk zwieńczony krzyżem, który kiedyś był Pomnikiem Poległych.
Zaraz obok wybudowano w XIX wieku pałac. W latach 80. ubiegłego stulecia spłonął. Odbudowę przeprowadzono bez troski o oryginalną bryłę, zatem nie posiada już większej wartości historycznej.
Jest też neogotycki kościół z lat 1912-1913. Pierwotnie ewangelicki, a ogólnie to z zewnątrz dość bezpłciowy.
Cmentarz znajduje się pewnym oddaleniu od świątyni. Ładna ceglana brama i kilka starych nagrobków w środku.
Pobliska Byczyna (Pitschen) to jedno z najstarszych miast śląskich. Historycznie (podobnie jak większość powiatu kluczborskiego) to tereny Dolnego Śląska, które w 1818 roku włączono do rejencji opolskiej, traktowanej skrótowo jako "górnośląską".
W polskiej historiografii znane jest jako miejsce bitwy w 1588 roku, w której to wojska hetmana Zamoyskiego pokonały armię arcyksięcia Maksymiliana Habsburga. Dokładne miejsce jej stoczenia nie zostało do dziś ustalone.
Z zawieruch kolejnych wieków przetrwała spora część układu urbanistycznego, zwłaszcza niemal całość murów miejskich i trzy wieże obronne. Powyżej widać Bramę Niemiecką wraz z basztą (Deutsches Tor) i barokowy kościół św. Trójcy.
Spacer uliczkami, których przebieg zasadniczo nie zmienił się od czasów średniowiecza, utrudnia silny wiatr. Tu i ówdzie ślady prac rozbiórkowych.
Na rynku oczywiście znajdziemy ratusz, a konkretnie jego rekonstrukcję, bowiem spłonął on w 1945.
Nad wejściem kartusz herbowy cesarza Karola VI z 1709 roku.
Otoczenie ratusza zawiera powojenne "plomby", które w żaden sposób nie pasują do reszty.
Druga wysoka konstrukcja to kościół św. Mikołaja. Wybudowany w XIV wieku, od reformacji służył ewangelikom. Po ostatniej wojnie luteranie niemal całkowicie zniknęli z pejzażu Byczyny, więc i budynek zaczął niszczeć. Drzwi zabite deskami, ale kilkanaście lat temu wymieniono dach i uzupełniono ubytki w ścianach.
Wokół kościoła niskie domki, część opuszczona.
Starówkę zamyka Baszta Polska (Polnischer Turm, Hindenburg-Turm). Podobnie jak Niemiecka została wzniesiona w 15. stuleciu.
Okrążamy miasto ulicą Floriańską (dawniej Stockgasse) wzdłuż murów. Ich długość wynosi niecały kilometr, a wysokość 5.5-6 metrów. Baszta południowa, tzw. Piaskowa jest o wiek młodsza od sąsiednich.
Można stąd ogarnąć zabudowę centrum - widoczna większa część kościoła ewangelickiego i wieża ratuszowa.
Bardzo dziwny kształt tego budynku - klockowaty jak rzadko. Prawdopodobnie w przeszłości działał w nim młyn.
Uliczka się zwęża, po bokach XIX-na zabudowa gospodarcza.
Za Bramą Niemiecką rozciągało się niegdyś Niemieckie Przedmieście (Deutsche Vorstadt, w okresie III Rzeszy uhonorowane patronatem Goeringa). Na jednej z kamienic nadal widać tam przedwojenny napis. Kiedyś mieścił się tu hotel lub gospoda, która odegrała rolę miejsca noclegowego sprawców jednej z prowokacji granicznych w sierpniu 1939 roku.
Kawałek dalej coś dla mechanizatorów 😏.
Przy głównej drodze zachował się jeden z najstarszych zabytków Byczyny - kaplica św. Jadwigi. Początkowo była normalnym kościołem; wybudowano ją pod koniec XIV wieku na terenie ówczesnej wsi Polanowicz - tej, w której byliśmy na pogrzebie, a obecnie położonej kilka kilometrów dalej.
Do zgrabnej gotyckiej nawy pięć wieków później dodano przedsionek i kruchtę (co łatwo rozpoznać i dzisiaj). Dwukrotnie świątynię trawił pożar, a po ostatniej wojnie czekała na remont aż do 1977 roku i współcześnie używa się ją głównie podczas pogrzebów.
Wokół niej rozciąga się cmentarz z podziałem na stronę polską i niemiecką. Choć na tej drugiej znalazłem taki dwujęzyczny nagrobek pastora i kronikarza dziejów Śląska o nazwisku Koelling, zmarłego w 1902 roku (kaplica należała wówczas do ewangelików).
Wśród innych starych grobów kilka nigdy nie doczekało się drugiego "mieszkańca"... A na tym w dolnym prawym rogu użyto litery ÿ, która w języku niemieckim pojawia się bardzo rzadko. Czyżby chciano w ten sposób oddać akcent śląskiego nazwiska (Jainzÿk)?
Jedyne zachowane mauzoleum rodzinne w stanie agonalnym.
Za płotem druga część nekropolii: aleja z dawnych lat i dwa nagrobki żołnierzy - ofiar Wielkiej Wojny.
Na koniec wizyty w mieście podchodzę pod młyn (lub podobny zakład przemysłowy), który spłonął dosłownie dzień lub dwa wcześniej. Według powszechnej opinii miejscowych było to celowe podpalenie, aby pozbyć się kłopotu ze starym, mało ekonomicznym budynkiem.
Krótko podsumowując Byczyna niewątpliwie jest ciekawym punktem na mapie Śląska i warto do niej zajrzeć, choć widać wieloletnie zaniedbanie w utrzymaniu tkanki miejskiej. Obwarowania obronne w wielu miejscach się sypią i brakuje pieniędzy na ich remont; niedawno miasto wskutek partactwa urzędasów straciło szansę na grupą kasę z funduszu unijnego-państwowego.
Ale to jeszcze nie koniec zwiedzania: kierując się w kierunku centrum województwa zatrzymujemy się w wiosce o intrygującej nazwie Krzywizna. To jedna z tych, którą można wrzucić do galerii "nazw do zobrazowania" 😛. Ciekawe skąd to miano, skoro Niemcy używali wersji Schönwald??
Piękny las widać choćby na tablicy poświęconej poległym mieszkańcom, przymocowanej do ściany neogotyckiego kościoła.
Wśród cegieł dostrzegam pruski reper, w dodatku kompletny!
Z tyłu kościoła kamień nagrobny rodziny Cochlovius. czyżby wszyscy byli miejscowymi pastorami? Erdmann, zmarły w 1941 roku, prawdopodobnie był ostatnim pełniącym swą funkcję.
Przy drodze na Kluczbork poniemieckie zabudowania gospodarcze i... karczma góralska. Idealnie tu pasuje, pogratulować pomysłodawcy!
Brama wejściowa na cmentarz cieszy oko, lecz nie zachowały się prawie żadne nagrobki sprzed wejścia polskiej administracji. O dawnych mieszkańcach jednak nie zapomniano i wystawiono pomniczek.
Podczas zapadającego zmroku ponownie zaglądamy na chwilę do stolicy powiatu. Centrum Kluczborka przypomina te wielkomiejskie z wysokimi kamienicami.
Rynek z barokowym ratuszem i bombką, nie dającą zapomnieć o zbliżających się świętach 😉.
Duży zakład przemysłowy to zlikwidowane Wrocławskie Zakłady Zielarskie "Herbapol".
I tym gospodarczym akcentem zakończę relację z jednodniowej wizyty w powiecie kluczborskim 😊.
Niedaleko Byczyny mieszka moja siostra. W Kluczborku w latach 90tych spędziłem łącznie prawie rok na kursach ze szkoły i miasto dość dobrze wówczas poznałem. Zapewne przez te dwadzieścia lat sporo się tam zmieniło ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno przybyło samochodów :P
UsuńTo tak kapkę daleko od domu te kursy, prawie po przeciwnej stronie województwa :D
To była nauka zawodu. Trzy lata po trzy miesiące w internacie ;)
UsuńByczyna bywa zachwalana jako miasto w pełni otoczone średniowiecznymi murami. Kiedyś tam specjalnie się wybraliśmy, ale troszkę nas to miasto rozczarowało. Mury faktycznie są prawie kompletne, ale miasto nie wykorzystuje ich potencjału. Spacer wokół nich nie jest taką atrakcją, jaką np byłby spacer po murach z wejściem na zachowane wieże. Taki widok murów z góry na pewno byłby ciekawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Też miałem wrażenie, że te zabytki raczej ciążą miastu, niż mu pomagają. Ciągle słychać o problemach Byczyny z ich utrzymaniem, natomiast tłumów turystów raczej tam nie ma. No i baza pod gości chyba skromna: nie przypominam sobie jakiegoś fajnego miejsca żeby usiąść w centrum, podobnie z noclegami. Jest ten śmieszny pseudo-gród pod Byczyną, on ściąga masy turystów w sezonie.
UsuńWidzę, że także prowadzisz mocno niekonwencjonalnego bloga... Myślę, że się u Ciebie zadomowię, tylko przygotuj się, że jesteśmy enfant terrible naszej blogosfery więc gębę mam niewyparzoną:)
OdpowiedzUsuńStrach się bać :) Zatem witam :)
UsuńHehe no aż tak źle nie będzie, tym bardziej że uwielbiam blogi pisane z pasji i dla frajdy, a u Ciebie spędzę zaraz dłuższą chwilę, zwłaszcza w czeskie Góry Opawskie od dawna chciabym się wybrać:) Dziękuję za dodanie do linków, linkuję i Ciebie (Was) :)
OdpowiedzUsuńW Opawskich byłem wczoraj na nartach - wiosna! Na Kopie już prawie brak śniegu. Zima uciekła, chyba, że jeszcze wróci ;)
UsuńPozdrawiam :)
mi do Kluczborku nigdy nie było po drodze, zdecydowanie lepiej znam południowe tereny woj. opolskiego:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten Kluczbork to zawsze tak na uboczu :D
UsuńByłem i jestem zauroczony architekturą, ale prawda jest także taka, że sporo żuli i bieda. Nie wiem czy to wina lokalnych władz, że tak cudne miast się porostu rozsypuje :(
OdpowiedzUsuń