W przedpokoju mojej niedawno zmarłej babci wisiała oprawiona i pokolorowana fotografia sprzed wielu lat przedstawiająca zakole jakiejś rzeki oraz dwie potężne formacje skalne na obu brzegach. Jako dziecko zawsze się w ten widok wpatrywałem i sądziłem, że to bardzo, bardzo daleko od mojego miejsca zamieszkania. Zapewne gdzieś w mitycznej Szwajcarii, skoro pisało Sächsische Schweiz i jakieś steiny...
Dopiero później człowiek zorientował się, iż to obrazek z całkiem niedalekiego kraju demokratycznych Niemców. Rzeką jest Łaba i bardzo blisko granicy z Czechami. Góry Połabskie (Elbsandsteingebirge, Děčínská vrchovina), których część stanowi Saska i Czeska Szwajcaria chodziły mi potem po głowie wielokrotnie, ale zawsze coś mi nie pasowało.
Wreszcie w ostatni piątek czerwca ruszamy samochodem na zachód. Plan początkowo zakładał inną kolejność punktów wartych odwiedzenia, ale prognozy informowały, że właśnie w piątek pogoda ma być najlepsza. Zaczęliśmy więc od Saksonii i to od razu od jednej z większych atrakcji - Bastei.
Samochód zostawiliśmy na parkingu - wbrew temu co znalazłem w necie nie był on darmowy. Liczyłem, że z powodu dnia roboczego nie trafimy na tłumy, a wakacje w Niemczech chyba się jeszcze nie zaczęły. Ale aut zaparkowanych było już sporo, stało też kilka autokarów.
Pogoda faktycznie była dobra, aż za dobra - upał w okolicach 35 stopni, zaduch i lepiący się asfalt...
Bastei to kompleks formacji skalnych na prawym brzegu Łaby z bardzo widokowym i charakterystycznym mostem. Ale zanim do niego dojdziemy to widać skały położone wśród lasu. Miodzio!
Pierwszy widok na Łabę w kierunku Drezna jest jeszcze lepszy!
Pomiędzy drzewami można dojrzeć surową bryłę góry Lilienstein a także jej odpowiedniki za rzeką.
A oto i słynny most - wybudowano go z piaskowca w połowie XIX wieku w miejscu starszego drewnianego. Aby zrobić mu zdjęcie bez ludzi należałoby pojawić się wcześnie rano albo późnym popołudniem. Choć i tak nie jest dziś źle.
Most ma 70 metrów długości i rozciągnięty jest 40 metrów nad wąwozem. Musi swoje wytrzymać...
Widoki w kierunku północnym i wschodnim to same skały. Na niektórych widać wspinaczy.
Część skał położonych bliżej zagospodarowano mostkami i schodami - to pozostałości po skalnym zamku Neurathen, istniejącym od XIII do XV wieku. Wstęp na tą atrakcję jest płatny, więc tylko zajrzeliśmy zza płotu.
Na moście ludzie pojawiają się falami - przejdzie wycieczka, potem chwila przerwy.
"Basztą" nazwano skalne miasto z powodu punktu widokowego umieszczonego w eksponowanym miejscu 190 metrów nad poziomem rzeki.
Teraz jest on zamknięty, trwają prace remontowe, widać, że skała pod nim kruszeje. Ale niewiele to przeszkadza, gdyż miejsc z piękną panoramą jest tutaj wiele (z prawej zamknięta "baszta").
W dole pod nami Kurort Rathen, niewielkie uzdrowisko po dwóch stronach Łaby.
Obok dworca podobno największa w Europie miniaturowa kolejka elektryczna.
Między skałami pojawiła się twierdza Königstein. W środku Pfaffenstein; podobnie jak Lilienstein ma tylko ponad 400 metrów wysokości, ale tutaj wydaje się znacznie wyższy.
Na skałach tablice pamiątkowe oraz ślady wandali sprzed wieków.
Na parkingu skasowali od nas 3 euro. Warto było. Gdyby ktoś chciał zostawić tutaj więcej pieniędzy to nie ma problemu - jest hotel górski, restauracje, knajpy, sklepy z pamiątkami.
Kolejny krótki postój robimy w Hohnstein - nie był planowany, ale miasteczko bardzo mi się spodobało.
W miejscowym średniowiecznym zamku w latach 1939-40 mieścił się oflag dla polskich oficerów.
Zamek można zwiedzać, są też tablice pamiątkowe przy bramie. Zajrzeliśmy tylko na dziedziniec.
Przekroczyliśmy rzekę jednym mostem w całej Sasko-czeskiej Szwajcarii w Bad Schandau. Kolejne mosty są już na granicach tego regionu, a transport pieszych i rowerzystów zapewniają niewielkie łodzie oraz promy.
Podjechaliśmy pod widoczną z Bastei twierdzę Königstein. To jeden z największych tego typu obiektów w Europie, duma saskiej myśli wojskowej.
240 metrów nad Łabą, powierzchnia 13 boisk piłkarskich (9,5 hektara). Mury mają ponad 40 metrów wysokości i 1800 długości. Ochraniają ponad 50 różnych budynków.
Parking jakby puściejszy niż w Bastei ale i droższy (4,5 euro do trzech godzin).
Z bliska umocnienia robią jeszcze większe wrażenie. Nic dziwnego, iż twierdzy nigdy nie zdobyto.
No, prawie nigdy: w 1848 roku niejaki Sebastian Abratzky, z zawodu kominiarz, nie posiadał pieniędzy na wstęp do środka więc postanowił po prostu... wspiąć się po murach! Udało mu się i w "nagrodę" dostał 12 dni aresztu .
Königstein to kawał historii: pierwszy zamek wybudowali tu Czesi w XIII wieku. Była to typowa twierdza graniczna - dopiero w 1408 roku Wettynowie, dynastia panująca w Saksonii, objęła go we władanie a potem włączyła w granice swojego państwa. W kolejnych wiekach warownię rozbudowywano i przebudowywano. Przez krótki czas działał tutaj także klasztor.
Prowadziła do niej jedna droga strzeżona przez dwie bramy. Dodatkową ochronę stanowiły umocnienia zewnętrzne.
Już na początku nad główną bramą gości wita nieźle zachowany herb z okresu unii sasko-polskiej. Na polecenie króla i elektora Augusta II wybudowano i unowocześniono wiele obiektów. Śladów z czasów wspólnego państwa jest zresztą tutaj dużo.
Do twierdzy właściwiej wchodzimy przez wysoką bramą wjazdową i Nową Zbrojownię (Neues Zeughaus).
Chwilowy chłód szybko ustępuje ponownie gorącemu powietrzu - wyszliśmy na głównym placu.
Biały budynek na lewo to Brunnenhaus i jak sama nazwa wskazuje krył w sobie studnię. Głęboka na ponad 152 metry jest najgłębsza w Saksonii i (podobno) druga najgłębsza w Europie. Kiedyś wodę wydobywano kieratem, potem przy pomocy maszyny parowej, a od 1912 roku za pomocą silnika elektrycznego. Po kilkudziesięciu latach przerw dziś znowu działa, ale akurat studnię okupowała polska wycieczka, więc nawet nie zrobiłem żadnego zdjęcia...
Budynek na prawo zwie się Magdalenburg i pełnił głównie funkcję magazynu. August II kazał w jego piwnicach umieścić największą na świecie beczkę wina - miała 250 tysięcy litrów pojemności!
Za magazynami niewielki kościół garnizonowy (najstarszy w Saksonii), pierwotnie romańska kaplica.
W okresie NRD miano go używać jako kino. Dziś filmy wyświetla się w dawnym magazynie pocisków i granatów.
Zabytki wojskowe są interesujące, jednak najważniejsze są widoki . Na Lilienstein z drugiej strony oraz zakole Łaby, które znam z fotografii z babcinego przedpokoju .
Wrażenie jest niesamowite i to poczucie przestrzeni! Zbliżenie na to co dzieje się w dole także ciekawe.
Na środkowym zdjęciu miasteczko Königstein u podnóża twierdzy oraz prom łączy je z dzielnicą Halbestadt.
Na murach stoją dziesiątki czarno-żółtych dział wycelowanych w potencjalnego wroga. Większość z nich pochodzi z XVIII wieku i posiada polsko-saskie herby.
Ten widok się nie nudził!
W oddaleniu od rzeki ponad zieleń wystają inne mniejsze skalne miasta - mniej popularne niż Bastei z powodu swego oddalenia. Oglądając ich mapy (przez każde przechodzi szlak) doszedłem do wniosku, że i one będą ciekawe:
- Pfaffenstein,
- Papststein i Gohrisch.
Ścieżka wzdłuż murów dochodzi do najbardziej wysuniętego punktu na wschód i teraz będziemy szli na południe. Dobrze widać tu skałę po której stąpamy.
Co jakiś czas mijamy niewielkie wieżyczki.
Na środku zdjęcia znalazłem dwa Zschirnsteiny, z których Großer Zschirnstein jest najwyższym szczytem niemieckich Gór Połabskich (562 metry).
Mniej widokowa panorama na południe.
Mimo iż Königstein nigdy nie został zdobyty przez wroga jego rola w historii militarnej była niewielka. Przeważnie służył jako miejsce schronienia dla monarchów, dworu i zbiorów sztuki (August III uciekł tu przed Prusakami, a prawie wiek później rodzina królewska przed rewolucjonistami w 1849 roku). Na stałe twierdza pełniła funkcję ciężkiego więzienia - aż do okresu międzywojennego. Swoich wrogów przetrzymywał w nim bardzo chętnie August II, m.in. królewicza Sobieskiego. Więźniowie "kwaterowali" w budynku po prawej (Georgenburgu).
W czasie wojny prusko-francuskiej uruchomiono obóz jeniecki. Ponownie w okresie Wielkiej Wojny (dla Rosjan i Francuzów) oraz ostatniej, gdy do oflagu przeniesiono polskich żołnierzy ze wspomnianego Hohnsteinu. Też przebywali krótko, bo wkrótce znów zagościli jeńcy francuscy.
Po 1945 najpierw stacjonowała tu Armia Czerwona, która urządziła w środku lazaret. Następnie DDR-owskie władze zorganizowały poprawczak dla młodzieży podejrzanej politycznie. W 1955 Königstein stał się muzeum.
Większość zabytków pochodzi z XVI wieku, są np. najstarsze w Niemczech koszary (środek zdjęcia). Sporo dodał August II.
Między domem komendanta, jego stajniami i zbrojownią urządzono ogród różany.
Po dwóch godzinach wracamy do samochodu. Obok parkingu historyczny drogowskaz, podobny do sudeckich.
W dalszej drodze zatrzymujemy się jeszcze na chwilę w Bad Schandau (Žandava), żeby zrobić zakupy.
W miejscowości jest, oprócz mostu, przystań promowa i dworzec kolejowy już po drugiej stronie rzeki. Ruch na torach nieustanny.
Przekraczamy dawne przejście graniczne nad Łabą i wjeżdżamy do Republiki Czeskiej. Udany dzień .
-------
Trochę informacji praktycznych:
* dojazd: najszybciej dojedziemy z Polski autostradą A4 i przez przejście drogowe w Zgorzelcu. Następnie kontynuujemy podróż niemiecką autobaną 4 aż za miasto Bauzten (Budziszyn) do zjazdu nr 87 (Burkau). Drogą krajową 98 do Bischofswerdy, potem dobrej jakości drogami lokalnymi w kierunku miasta Hohnstein. Atrakcje turystyczne typu Bastei są oznaczone z daleka brązowymi tablicami.
* parkingi pod Bastei są dwa: jeden za stacją benzynową, około 3 kilometrów od skał. Drugi w odległości kilku minut od hoteli. O dostępności tego drugiego informują tablice - może być sytuacja, że nie będzie na nim miejsc. Z parkingu pierwszego pod skały kursuje autobus - bilet kosztuje 1,5 euro (tam i z powrotem). Parking nr 1 kosztuje 3 euro dla samochodu osobowego i 5 euro za kampera (cały dzień). Parking nr 2 to koszt 3 euro (do 3 godzin) i 5,5 euro (cały dzień). Motorower - 1,5 euro. Kampery i autobusy płacą drożej.
* wstęp na Bastei jest bezpłatny. Opłatę pobierają jedynie za ruiny zamku - 2 euro.
* twierdza Königstein znajduje się po drugiej stronie rzeki. Dojazd przez jedyny most w Bad Schandau. Parking należący do miasta jest oznakowany z daleka, dojście z parkingu zajmuje około 10 minut. Opłata to 4,5 euro do 3 godzin.
* wstęp na twierdzę - 10 euro (8 euro poza sezonem), moim zdaniem warto. Ważny jest na wszystkie wystawy stałe i windę panoramiczną, która akurat teraz była zepsuta. Za dodatkowe 3 euro można wypożyczyć audioguida w języku polskim.
Uwielbiam Góry Połabskie. Traktuje je, jako swoiste przedłużenie Sudetów zachodnich, które przecież geologicznie jest tożsame chociażby z płytowym pasmem Gór Stołowych i niektórymi jednostkami Łużyckich. Są na mojej liście "trzeba zobaczyć", dlatego za jakiś czas mam zamiar wybrać się w te niezwykłe miejca.
OdpowiedzUsuńSuper foty. Pogoda znakomita. Zazdroszczę :)