Nie jest łatwo w ostatnich latach zobaczyć Opole w zimowej szacie. Przykładowo rok temu w ogóle nie było tu zimy, jeśli nawet jakiś śnieg spadł, to topniał w ciągu kilku godzin. W 2021 aura trochę się zrehabilitowała i przyniosła co najmniej kilkanaście dni z białym puchem. Oczywiście wiele osób narzekało, że ślisko, zimno, zaskoczeni drogowcy i kierowcy, ale ja byłem zachwycony, zwłaszcza jeśli udało się połączyć śnieg ze słońcem 😏. Zapraszam zatem na dwa spacery po historycznej stolicy Górnego Śląska.
Podczas pierwszego z nich śniegu było jeszcze niedużo. Zaczynam fotografowanie od placu Daszyńskiego, kiedyś nazywającego się Friedrichsplatz.
Oprócz rzeźby bogini mamy tutaj także kilka innych postaci, w tym dwóch rybaków. Ich wzajemna zażyłość sprawiła, że wśród miejscowych skwer ten znany jest jako "plac Pedała" 😏.
Wschodnia pierzeja placu składa się z monumentalnych budynków, m.in. dawnej
szkoły (pierwotnie ewangelickiej, potem powszechnej). Nad drzwiami można
dostrzec ślad po skutych niemieckich napisach.
Różowożółty gmach Sądu Okręgowego (w przeszłości przez pewien czas pełnił
funkcję siedziby Reichsarbeitsdiens - Służby Pracy Rzeszy). Na fasadzie
zachowało się kilka płaskorzeźb, w tym ciekawa figura wojownika z
tarczą zawierającą herb Opola.
Kilkaset metrów od Placu Pedała położony jest ten najgłówniejszy, czyli Plac Wolności. Za Niemca Regierungsplatz posiadał znacznie gęstszą zabudowę, obecnie dominuje na nim Baba na byku, czyli Opolska Nike, a oficjalnie Pomnik Bojownikom o Polskość Śląska Opolskiego z 1970 roku. Co prawda w Opolu tych bojowników prawie nie było, ale przecież liczą się dobre intencje.
Większość otaczających go dziś obiektów wybudowano po ostatniej wojnie. Jednym
z wyjątków jest biurowiec "Europa", który częściowo przetrwał, a częściowo
odtworzono go w stanie przypominającym oryginał.
Ten park w Oppeln nie istniał. Jego miejsce zajmował
stary budynek rejencji, zniszczony w 1945 roku, a ruiny rozebrano
dziesięć lat później. Pozostały po nim tylko piwnice zasypane warstwą
ziemi.
Psychodeliczna peerelowska fontanna, a z tyłu wieża ratuszowa. Siedziba władz
miejskich była jednym z nielicznych budynków, który niemal nie ucierpiał
podczas przechodzenia frontu.
Ze zwykłej komunalnej kamienicy zostawiono fasadę i przekształcono ją w nowoczesną bibliotekę miejską. Szkoda tylko, że z takim patronem...
Idziemy nad pobliską Młynówkę (Mühlgraben), dawne główne koryto Odry, często mylnie brane za kanał. Jeszcze na początku ubiegłego stulecia na Młynówce działał port przeładunkowy.
Pokazałem najładniejszą opolską fontannę, teraz pora na najładniejszą przeprawę: most Groszowy, ewentualnie Zielony Mostek (Regierungsbrücke, Neue Mühlgrabenbrücke, Pfenningbrücke). Kiedyś pobierano na nim opłatę za przejście, stąd nazwa.
Spacerując wzdłuż Młynówki w kierunku północnym dojdziemy do żółtego Mostu Zamkowego (Schloßbrücke). Jest on starszy od zielonego, przerzucono go w połowie XIX wieku.
Następny odcinek to jeden z najbardziej urodziwych zakątków Opola, nazywany opolską Wenecją. Gruba przesada, ale nie da się ukryć, że odbijające się w wodzie kamienice wyglądają ładnie. Kremowy budynek z prawej strony to stara synagoga, obecnie siedziba TVPiS.
Charakterystyczna wysoka kamienica: na parterze działa pub, w którym spędzało się wiele wieczorów i nocy w czasach studenckich 😉.
Śluza z 1886 roku.
Statki na Młynówce pływają teraz bardzo rzadko. Prędzej spotkamy tam pływającą
restaurację.
Otwierana brama to pokłosie "powodzi tysiąclecia", która zalała sporą część Opola. Po tym wydarzeniu zainwestowano w infrastrukturę mającą chronić przed kolejną katastrofą.
Młynówka wpływająca do Odry. Cypel zwieńczy flaga Górnego Śląska (i Opola) oraz białoruski słupek graniczny, a na drugim brzegu tzw. bliskie Zaodrze (Odervorstadt).
Kręcenie się po centrum zakończymy przy murach obronnych (większość widocznych to współczesna konstrukcja, obudowano ocalałe starsze fragmenty). Strzelające w niebo wieże należą do katedry z XV wieku (same wieże są znacznie młodsze, to neogotyk).
Baszta Artyleryjska po renowacji wygląda karykaturalnie.
Plan skansenu. Ułożenie budynków ma odzwierciedlać ich położenie w
województwie, choć - jak wcześniej wspominałem - w wielu przypadkach
historycznie nic ich wzajemnie nie łączy, a w przypadku "regionu
namysłowskiego" trudno w ogóle pisać o "wsi opolskiej", skoro tamte rejony
zawsze były związane z Wrocławiem, a nie Opolem.
Muzeum powstało na dawnym poligonie. W latach 60. ubiegłego wieku był to teren pokryty częściowo betonem, płaski, mało zarośnięty. Aby podnieść jego atrakcyjność i autentyczność dokonano wielu prac melioracyjnych, nasadzono drzewa, podniesiono poziomy gruntu. Wszystko po to, aby zwiedzający miał wrażenie poruszania się po prawdziwej wiosce sprzed lat.
Dziś w skansenie brak innych turystów, panuje przyjemna cisza i spokój
i człowiek rzeczywiście czuje się, jakby przeniósł się w czasie do jakiejś
wiejskiej osady z przełomu 19. i 20. stulecia.
Drewniane wiatraki, kiedyś częsty element krajobrazu rejencji opolskiej. Te dwa koźlaki pochodzą z bliskiej okolicy: z Grotowic (Gräfenort, dziś dzielnicy Opola - na prawo) oraz z Dobrzenia Wielkiego (Groß Döbern, na lewo).
Jedyna świątynia w muzeum - kościół z Gręboszowa (Grambschütz, powiat namysłowski). Wznieśli go ewangelicy około 1613 roku.
Otaczają go drewniane krzyże oraz kilka połamanych nagrobków kamiennych, co akurat dobrze oddaje stan wielu niemieckich nekropolii w województwie.
Najbliższe gospodarstwo ma według mapy przedstawiać "region nyski". To nie do końca prawda, gdyż dwa obiekty stały co prawda kiedyś w Starym Lesie (Altewalde), czyli rzeczywiście w powiecie nyskim, natomiast dwa pozostałe są z Rudziczki (Riegersdorf) w powiecie prudnickim. Czyli pół z Dolnego, a pół z Górnego Śląska, ale pewnie z racji bliskości geograficznej złączono je w jedno aby było wygodniej.
Niewielki budynek po lewej to piec piekarski z 1844 roku.
Bardzo ładna chałupa z Radłowa (Radlau, Riegersdorf; powiat oleski). W oryginalnej lokalizacji służyła jako "szpital", czyli miejsce zamieszkania ludzi starych i niedołężnych.
Kuźnia z Ziemiełowic (Simmelwitz, powiat namysłowski) z 1726 roku. Ściana pełna dziur wielkości palca (korniki, odpryski ognia?) oraz mała wystawka sprzętu (na zdjęciu kombajn do zbioru kartofli Lanz Mk20).
Ścieżki odśnieżał jakiś szalony traktorzysta. A przed nami chałupa ze Sternalic (Sternalitz, Ammern, powiat oleski). Jej wnętrza wykorzystano do odtworzenia szkoły wiejskiej.
"Schlesische Provinzial-Feuersozietät" (Śląskie Prowincjalne Towarzystwo
Ogniowe) założone w 1742 z rozkazu króla Fryderyka Wielkiego tuż po podbiciu
Śląska przez Prusy.
Każdy gospodarz był zobowiązany do płacenia składki ubezpieczeniowej,
musiał też posiadać na wyposażeniu drabinę, wiadro ze skóry i tzw. haki
lodowe do rozbijania zimą lodu.
Zagroda z powiatu oleskiego, nadal zamieszkała 😏.
Chałupa z Wichrowa (Wichrau, Windenau, powiat oleski), nazywana "chałupą wyrobnika". Wybudował ją z najtańszych materiałów i zamieszkiwał ktoś z wiejskiej biedoty, położona była poza wsią, a jej właściciel pełnił prawdopodobnie funkcję stróża nocnego lub gońca. Ostatni mieszkańcy opuścili ją około 1950 roku.
Dom z Nowych Karmonek (Neu Karmunkau, Neu Karmen, ponownie powiat
oleski) z 1876 roku. Połączenie w jednym budynku funkcji mieszkalnych i
gospodarczych. Kłódka tu nie pasuje, zbyt nowa.
Kładką nad rzeczką opodal krzaczka.
Piętrowy spichlerz z Domaszowic (Noldau, powiat namysłowski).
Skromna chałupa z Kozub (Kosuben, Dammrode, również powiat namysłowski). Wzniesiona w 1850 roku.
Kto ma ochotę się pohuśtać?
W samym środku skansenu zaprojektowano gospodarstwo składające się z obiektów
pochodzących zarówno z powiatu opolskiego, jak i namysłowskiego i
kluczborskiego. Domostwo pochodzi z Antoniowa (Antonia). Skansen to
jego trzecia lokalizacja, bowiem w 1939 przesunięto chałupę o kilkaset metrów,
z dala od terenu zalewowego. Nie wiem czy oryginalnie posiadała laubę,
na starych zdjęciach jej nie widać.
Okazały młyn ze Starych Siołkowic (Alt Schalkowitz, Alt Schalkendorf).
Nie wiadomo kiedy go wybudowano, wiadomo, że w 1832 przeniesiony został w dół
rzeki Brynicy, dostawiono też do niego murowaną część mieszkalną, której nie
odtworzono w skansenie. Pracował do lat 50. ubiegłego wieku, dziś napędzany
jest sztucznie utworzonym strumieniem.
Zaglądam przez okno do jednego z wnętrz, a tam wybebeszona pościel!
Największe obiekty skansenu to dwa spichlerze. Pierwszy z nich wybudowano w Sławięcicach (Slawentzitz, Ehrenforst), obecnie dzielnicy Kędzierzyna-Koźla. Jest stary, prawdopodobnie ściany pochodzą z 1610 roku, natomiast dach z przełomu XVIII i XIX wieku. Zawsze się zastanawiam, czy przy takich wymianach elementów mamy jeszcze do czynienia z oryginałem, czy już tylko z rekonstrukcją?
W 1773 roku wybudowano z kolei spichlerz folwarczny w
Grudyni Małej (Klein Grauden, powiat kędzierzyński). W głównym sezonie
organizuje się w nim wystawy czasowe.
Opolski skansen, jak większość tego typu instytucji w Europie, posiada głównie obiekty z drewna, bo takie łatwiej przenieść w inne miejsce. Są jednak dwa wyjątki od tej reguły, a przynajmniej na takie wyglądają i również są to spichlerze. Mniejszy przywieziono z Ligoty Książęcej (Herzoglich Ellguth) w powiecie raciborskim. Od ponad 40 lat to już nie jest żaden "Śląsk Opolski", więc zgodnie z zasadą terytorialności powinni go teraz spakować i odesłać do Chorzowa 😏. Daszek nie jest związany konstrukcyjnie z resztą budynku i w razie pożaru można było go łatwo usunąć.
I to koniec spaceru. Zajął nieco ponad godzinę, ale gdyby wnętrza były otwarte, to pewnie należałoby dorzucić co najmniej drugą (w sumie w skansenie stoi obecnie 49 budynków). Bardzo przyjemnie się wędrowało, w naprawdę sielskiej atmosferze 😏.
Dostępny tylko od strony ulicy jest jeden obiekt - karczma z Przewoza (Przewos, Fährendorf, powiat kędzierzyński). Kiedyś obsługiwała podróżnych korzystających z działającego na Odrze promu. Ostatnim właścicielem karczmy, wybudowanej pod koniec XVIII wieku, był niejaki Karol Malajka, który prowadził ją od 1922 aż do podobno... 1970 roku! Za Gierka nie miał już sił (co nie dziwi), pogarszał się także jej stan, więc sprzedał ją Muzeum Wsi Opolskiej. W nowym miejscu otworzyła się pod nazwą "Karczma u Karola Malajki", jednak jakiś czas temu ktoś uznał, że to zbyt wieśniacko, więc obecnie to "Restauracja 174 Food and Wine". Prawda, że światowo?
Kończąc pisać ten tekst spoglądam za okno: śniegu już prawie nie ma, temperatura grubo
nad zerem. Śpieszmy się kochać zimę, tak szybko odchodzi.
Bardzo lubię Opole, znam je jak własną kieszeń i o każdej porze roku.Sporo czasu tam spędziłem, a teraz też często jeździmy tam do przyjaciół. Natomiast skansen odwiedzaliśmy często, ale nigdy zimą. Teraz wygląda zupełnie inaczej jak bajkowa zima na wsi. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDlatego lubię do skanensu chodzić o tej porze, bo raz, że jest pusto, dwa - śnieg ma swój niepowtarzalny klimat. Oczywiście kiedy akurat jest :P
UsuńCentrum Opola znam jak własną kieszeń, sporo zwiedziłem, ulice miasta często deptałem w drodze na zajęcia lub podczas okienek na uczelni :D oczywiście do końca "normalnych czasów" bo teraz w Opolu jestem 2-3 razy w miesiącu. Co do "Placu Pedała" to myślałem, że to nazwa wymyślona przez moich znajomych z uczelni tymczasem tutaj dowiaduję się, że to bardziej znana nieoficjalna nazwa :P Rzeźby na fontannie jakoś nie zwróciły na mnie uwagi.
OdpowiedzUsuńMuzeum Wsi Opolskiej przyznam się, że tam nie dotarłem nigdy podczas studiowania, raz byłem tam na wycieczce szkolnej w podstawówce, ale nie wiele stamtąd pamiętam. ;)
Dopóki nie przyjrzałem się postaciom na fontannie to sam się zastanawiałem skąd ten "Plac Pedała", podejrzewałem, że odbywają się tam po prostu jakieś schadzki :P
UsuńNigdy w życiu nie byłam w Opolu, a tu proszę, wygląda bardzo klimatycznie - zwłaszcza tak pięknie przysypane śniegiem... :)
OdpowiedzUsuńCzęsto Opole bardziej podoba się przyjezdnym niż mieszkańcom :P
UsuńZaraz, siedziba TVPis w synagodze? Ups... ;-) Ksiądz proboszcz wybaczył?
OdpowiedzUsuńNo przecież dzięki temu chrześcijanie zajęli miejsce niewiernych, więc jak mógłby nie wybaczyć? :D
Usuń