czwartek, 27 lipca 2017

Jaśliska - polska wyspa w łemkowskim morzu

Jaśliska są niezwykłą miejscowością na terenie Beskidu Niskiego, ponieważ zawsze dominowała tutaj ludność polska. Taka polska wyspa wśród rusińskiego morza. Turystów przyciąga do nich specyficzny, małomiasteczkowy klimat oraz dość dużo zachowanych starych budynków. 

Centrum stanowi rynek, co dobitnie świadczy, iż było to kiedyś miasto. Lokował je Kazimierz Wielki, a prawa miejskie przepadły dopiero w 1934, kiedy zupełnie straciło na znaczeniu; przed otwarciem drogi przez przełęcz Dukielską było bowiem ważną osadą handlową na Trakcie Węgierskim.

W samym środku rynku stoi spory, piętrowy budynek któremu ciężko wyznaczyć datę powstania, bo poza drzwiami wygląda bardzo świeżo.


Po sąsiedzku chyba szkoła, która zaprasza na wystawę etnograficzną. Przynajmniej tak wynika z wywieszonej na ścianie plandeki.


Największą atrakcją miały być drewniane domy małomiasteczkowe z XIX wieku, zwrócone szczytem do placu. No i są. Całe pięć sztuk, w tym jedna w stanie prawie agonalnym.


Hmm, muszę przyznać, że spodziewałem się czegoś innego, może ciut bardziej spektakularnego??

Domy to dawna pierzeja rynku, kiedyś tak wyglądała cała zabudowa, ale uległa zniszczeniu w czasie kolejnych wojen oraz modernizacji czasów późniejszych.

Obok nich kościół św. Katarzyny wybudowany w XVIII wieku z inicjatywy Aleksandra Fredry (biskupa, nie komediopisarza). Wnętrze standardowe - barokowe.



Rynek po wyburzeniach i dobudówkach jest dzisiaj kompletnie rozlazły, tzn. nie bardzo wiadomo co jeszcze do niego należy, a co nie. W południowej części szereg domów z trwalszych materiałów.


Pierzeja wschodnia.


Na rynku znajduje się jeszcze jeden budynek godny uwagi - wybudowano go w stylu a'la modernizm i jest połączony z obiektem gospodarczym (piekarnią, o której jeszcze wspomnę), a od niedawna mieszczący w środku knajpę! Podobno po likwidacji poprzedniej przez długi czas mieszkańcy Jaślisk musieli gasić pragnienie tylko pod sklepami (większość robi tak nadal 😉).


W środku kręcono ujęcia do filmu "Wino truskawkowe". Nie miałem okazji go jeszcze obejrzeć, ale z rozmów z miejscowymi wynika, że było to dla wsi duże przeżycie (i utrudnienia). W każdym razie wnętrza są bardzo klimatyczne, stare PRL-owskie meble, setki książek i map. Aż chce się usiąść i napić... niestety tylko sikacza.





Chadzają tu nie tylko ludzie...


Zgromadzony sprzęt działa. Lampa świeci jak za dawnych lat...


...radio Śnieżnik z lat 70. trochę trzaska i szumi, ale można zrozumieć co gadają. Z polskich łapie jedynie reżimową jedynkę, więc zaczynam bawić się pokrętłami: znalazłem Słowaków, dwie stacje ukraińskie, Węgrów i Rumunów 😊.


Wieczór w Jaśliskach to dobry moment, aby wyskoczyć do... piekarni! Działa właśnie pod koniec dnia (do 21), oprócz pieczywa można kupić pizzerinki, rogale, bułki, drożdżówki w przeróżnych konfiguracjach. Smaczne i w normalnych cenach, ludzie przyjeżdżają z siatkami z całej okolicy.


Z noclegiem nie ma problemów, bowiem w swoje progi zaprasza "Zaścianek". Oficjalnie to agroturystyka, de facto schronisko w stylu młodzieżowym z metalowymi piętrowymi łóżkami, obszerną i dobrze wyposażoną kuchnią oraz jadalnią. Prysznice i kibelki na korytarzu. Do tego bardzo sympatyczni właściciele, a cena jedyne 20 złotych!

Mieści się na samym rynku w czerwonym budynku z cegły (jest na jednym z wcześniejszych zdjęć), dosłownie 100 metrów od baru i niewiele dalej od piekarni.



Upalnym rankiem kontynuacja zwiedzania miejscowości. Przy głównej drodze znajduje się pomnik 1000-lecia państwa polskiego i 600 lecia Jaślisk. Do niedawna wyglądał tak. Teraz przeszedł remont, właściwie chyba wybudowano go od nowa. Orzeł ma już kształt bardziej podobny do herbowego, choć głowę tak zniekształcono wychylając w bok, że nieco przypomina gęś albo... kaczkę 😉.


Szwedzki kurhan z kapliczką to miejsce pochówku obrońców miasta przed wojskami Rakoczego (a nie Szwedami, jak się mylnie sądzi) w 1657 roku. Jaśliska wtedy odparły napastników, w czym pomogły mury miejskie, po których nie został do dziś prawie żaden ślad.


Na cmentarzu parafialnym znajduje się duża kwatera wojenna, w której pochowano ponad pół tysiąca żołnierzy austro-węgierskich i rosyjskich. W Jaśliskach w czasie Wielkiej Wojny działały trzy austriackie lazarety, do tego na przełomie 1914/1915 o miasto i okolicę toczyły się ciężkie walki.

Kamienny pomnik jest tu od niedawna.


Wśród cywilnych nagrobków kilkanaście lub więcej z zapoprzedniej epoki.


Oprócz Polaków Jaśliska zamieszkiwali Żydzi; w końcu była to miejscowość targowa (przez wieki główny towar stanowiły węgierskie wina). Stanowili maksymalnie 20-25% ludności, ale posiadali cztery karczmy, dwa tartaki i większość sklepów. Przy rynku stała synagoga.

We wrześniu 1939 roku wieś zajęły wojska słowackie wraz z pomocniczym batalionem ukraińskim, którzy potem przekazali ją Niemcom. Żydowski majątek najpierw mieli zrabować okoliczni Rusini. Synagogę zniszczono, starców oraz dzieci rozstrzelano, a młodych i silnych wysłano do Bełżca. O żydowskiej przeszłości nie przypomina już dziś żaden ślad, poza fragmentami domu pogrzebowego na dawnym kirkucie.

Jaśliska opuszczamy kierując się na południe. Jeszcze raz fotografuję drewnianą zabudowę, nie tylko przy rynku.




Ograniczenie prędkości dla rolników - tak wnioskuję, ponieważ znak jest ustawiony w kierunku pola 😉.


Węgierski trakt biegnący w kierunku granicy początkowo ma formę asfaltu, coraz bardziej pofałdowanego i dziurawego.



Opuszczona leśniczówka pożerana przez roślinność.


Drogę tą można też określić jako "kapliczkowy trakt", bo jest ich tu wiele, podobnie jak krzyży. Ta poniżej datowana jest na 18. lub 19. stulecie.


Dziewiętnastowieczna kaplica "Na Łamańcu" wybudowana w miejscu, gdzie według legendy przystanął obraz Matki Boskiej uchodzący przed prześladowaniami z Węgier.


Obok starych (1904 lub 1934) łemkowskich krzyży postawiono nowe stacje drogi krzyżowej.


Tzw. Jurkiw krest z 1903 roku. 


Kaplica rodziny Warianków: pierwotnie z początku XX wieku, teraz tak odnowiona, że aż brzydka. Początkowo była unicka, potem prawosławna. Czy dzisiaj jest katolicka? Wariankowie byli Łemkami, więc jeśli żyją, to już pewnie gdzieś zupełnie indziej.


W pobliżu kaplicy w 1949 roku miało dojść do objawienia maryjnego - jeden z trzech chłopców pasających tu krowy ujrzał Maryję. Dopóki mieszkali w okolicy Rusini to żadnych cudownych zajść nie było...

W miejscu domniemanego ukazania się w 1993 roku wybudowano nową kaplicę z dużą figurą.


Odchodząc od tematów religijnych: obrazki dookoła cieszą oko.


Jest nawet specjalny most dla wszystkich krewnych i znajomych Królika 😉.


Idzie się fajnie, ale już wcześniej ustaliliśmy z Neską, że jak będzie okazja na stopa, to skorzystamy. Najpierw nic nie jedzie w naszą stronę, potem z kolei mijające nas samochody patrzą jak na wariatów - czyli dokładnie tak samo jak wczoraj w Woli Niżnej. Wreszcie widzę terenówkę, która wraca z Jaślisk; za kierownicą siedzi starszy facet w kapeluszu, typ doświadczonego kowboja. Czułem, że się zatrzyma i podwiezie do następnej osady, czyli Lipowca (choć ostatnie kaplice są już administracyjnie na jego terenie) - miałem rację 😊.

Inez trafia do przodu, ja na pakę!

Fot. Inez.
---------
Czy warto zajrzeć do Jaślisk? Ja chyba jestem za bardzo rozpuszczony wyjazdami poza Polskę i dlatego miewam wyższe oczekiwania. Prawda jest taka, że byle miasteczko w Rep. Czeskiej ma często więcej zabytków, jednak na tle wielu innych polskich miejscowości beskidzkich w Jaśliskach zachowało się ich naprawdę sporo.

Jeśli do tego dodamy małomiasteczkowy spokój, klimatyczną knajpę, noclegi i dobre miejsce do wyjścia na szlak to decyzja może być tylko jedna: trzeba je odwiedzić!

12 komentarzy:

  1. Ten klocuś na rynku miał ponoć nawiązywać architekturą do dawnego ratusza ( z funkcją karczmy)który stał w tym miejscu a który, z uwagi na fatalny stan, rozebrano w 2000 r. Konserwator zabytków ponoć na czas budowy stracił wzrok a nowy właściciel urzeczywistnił swoją chorą wizję:)
    Kiedyś na rynku przed ratuszem stał też pręgierz - czasem by się i teraz przydał(6)
    Kościół parafialny w Jaśliskach też ładnie zagrał w Winie truskawkowym. Film klimatyczny jak i
    sama galicyjska miejscowość. Warto obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten ratusz musiałby wyglądać jakoś dziwnie... no i okna oraz drzwi są ewidentnie starsze niż 17 lat, może przełożyli z innego budynku? Ja gdzieś czytałem, że w Jaśliskach nadal jest budynek dawnej karczmy, więc już sam nie wiem.

      A konserwator zabytków to w Polsce funkcja typowo polityczna!

      Usuń
    2. Artykuł (link:http://www.podkarpacie.media.pl/index.php/epizody-z-historii-regionu/3342--spor-o-ratusz) potwierdza to co miejscowi sypnęli przy piwie. Tak czy siak jak będzie okazja to trzeba to dokładniej obadać. Okolica warta by się tam znowu poszwędać.

      Usuń
    3. No to faktycznie mamy taką podróbkę starego ratusza, która w dodatku stoi pusta i żadnej funkcji nie pełni. Ale miejsce zajmuje...

      Usuń
  2. W Jaśliskach są również fantastyczne podziemia pod całym rynkiem, składowano kiedyś tam wino :) Sami mamy zamiar odwiedzić je z naszym znajomym z Jaślisk który załatwi klucze :) Niedługo będzie tam koncert Domu o Zielonych Progach a dochód przezmaczony będzie na remont dzwonnicy w Polanach Surowicznych !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O podziemiach i piwnicach winnych opowiadał nam właściciel schroniska, też pasjonat historii :)

      Usuń
  3. Fajna relacja i zdjęcia. Mam nadzieje, że piwo było współczesne. Fajnie tak się przenieść w lata siedemdziesiąte. Kilka sprzętów było mi dziwnie znajome :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piwo było, niestety, współczesne ;) Pierwsza szklanka mi smakowała, bo zimna, a w tym upale robiła swoje. Potem już nie było tak miło ;)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. When o tym wladek zielonka jest z tamtont

      Usuń
  4. Piwnice winne istnieją nadal, w wiwkszości jednak są niedostepne. Sieć piwnic ciągnie się pod całymi Jaśliskami, chodziłem do szkoły w Jaśliskach i miałem okazje widzieć część "kompleksu", niestety, odnogi tuneli były zamurowane bądź zawalone.

    Odnośnie ratusza, budowa była inicjatywa lokalnego "kacyka" (bo politykiem, jakkolwiek ów pan by tego chciał, trudno go nazwać). Poprzedni ratusz robił faktycznie wrażenie, konkretna kamienna budowla, obecny ratusz juz w momencie powstania służył za skład budowlany, nie wiem jak jest teraz.

    Pomimo sielankowości okolicy, sama ludność pozostawia po sobie wrażenie... właśnie, nie pozostawia jakiegoś szczególnego wrażenia. Typowy klimat podkarpackiej wsi, ciekawe historie słyszane przy piwie pod sklepem, jednak po dłuższej przygodzie na Jaśliskach wielu osobom pozostaje niesmak. Przywołam historie sprzed kilku lat, gdy wyruszyłem pod sklep na Jaśliskach (baru jeszcze nie bylo) aby zebrac kilka historii od okolicznej ludności. Jako "swojak", chociaż mieszkam w pewnej odległości od Jaślisk, miałem już pewien zasób wiedzy na temat okolicy. Po wysłuchaniu i spisaniu co ciekawszych historii temat rozmowy zszedł na fakt promowania okolicy, a konkretniej na słuszność mojego "śledztwa". Usłyszałem ze to niezmiernie ważne żeby ratować taka wiedzę od zapomnienia i ogólnie że okolice promować trzeba. Gdy jednak spytałem co konkretnie w Jaśliskach powinno się promować najbardziej, odpowiedzi nie dostałem. Brnąc w temat zacząłem utwierdzać się w przekonaniu, które miałem wcześniej. Mianowicie, Jaśliska zatraciły swą pierwotną wartość kulturową, żywą jeszcze chociażby w latach 70-tych. Pytani ludzie (niesłusznie nazywający mnie reporterem) przekrzykiwali się hasłami że trzeba promować i już, ale zbytnio nie potrafili powiedzieć co takiego powinno sie promować. Owszem, walorów krajobrazowych miejscu temu odmówić nie można, ale sama ludność "zagubiła" się gdzieś po drodze i dziś sama nie potrafi określić co takiego jest w Jaśliskach godne uwagi. Zabudowa drewniana okolic rynku nie przedstawia dla nich praktycznie żadnej wartości kulturowej, rozsiane po okolicy kapliczki i stare krzyże są spuścizną po Łemkach, czemu niektórzy rozmówcy wręcz przeczyli jako że "one są nasze, nie jakieś tam Łemkowskie". Samych Łemków w okolicy już praktycznie nie ma, a szkoda, ludność Jaślisk i okolicy, niemal w stu procentach polska, walczy o promocje niewiadomo-czego, ale churem odpowiada iż owa promocja jest ważna i im się należy. Młodzież wyjechała, ludność w średnim wieku zatraciła swoja oryginalność kulturową widoczna jeszcze chociażby 30 lat temu, najstarsze pokolenie wciaż jest źródłem wiedzy i spuścizny "faktycznej" kultury Jaślisk. Niestety, boję się że wraz z nimi odejdzie oryginalność tego miejsca, które, jakkolwiek nikt nie potrafi powiedzieć dlaczego, jest nadal warte zobaczenia. Miejmy nadzieję że sytuacja ulegnie polepszeniu.

    PS: byłem świadkiem krecenia filmu Wino Truskawkowe. Sam film nie zrobił na mnie wrażenia, wg mnie jest wręcz karykaturą tego co miało być wypromowane. Sami Jaśliszczanie zdają się nie rozumieć jak bardzo źle zostali potraktowani przez "zamysł twórców".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ten wpis :) No cóż, takie "zatracenie" jest częste w polskich miejscowościach, nawet w tych, w których przetrwała ciągłość osadnicza. Zabytków się nie ceni, historii się nie ceni (chyba że jakaś martyrologiczno-religijna), wszystko się ujednoliciło, wszystko wszędzie jednakowe. Globalizacja? Chyba nie, raczej po prostu równanie do niczego. Brak w ludziach jakiejś iskry w stosunku do tych swoich małych ojczyzn...

      Usuń
  5. Jaśliska :) miejsce skąd pochodzi moja mama a więc i ja - teraz mieszkanka Szczecina. Spędziłam tu wiele czau. Miejsce magiczne - może tylko dla mnie .... Jako dziecko siedziałam na połoninach i marzyłam o jednym - żeby zapamiętać te widoki na zawsze

    OdpowiedzUsuń