Niecałe dwa lata po otwarciu postanowiłem odwiedzić główny budynek Muzeum Śląskiego w Katowicach. Mieści się on niedaleko Spodka, na terenie dawnej KWK "Katowice" (a wcześniej "Ferdinandgrube").
Zachowane budynki kopalniane (jest ich sporo) widać już z daleka.
Zaparkowane samochody bynajmniej nie należą od odwiedzający muzeum. |
Część budynków gruby wyremontowano, większość nadal się sypie. Wykorzystywane są w niewielkim stopniu i zastanawiam się, jakie związane są z nimi plany. Szyb wydobywczy "Warszawa" służy jako wieża widokowa, ale tylko przy dobrej pogodzie (najwyraźniej w deszczu ktoś mógłby się na nim zabić...).
Główne wystawy mieszczą się pod ziemią, jak to w kopalni. Wchodzimy do nich przez przeszklone prostokąty i kwadraty, które w połączeniu z posadzonymi tutaj roślinami kojarzą się ze szklarniami oraz pracą zarobkową w Holandii 😉.
Pogoda nie zachęca do długiego zwiedzania, więc włażę do środka. Surowe, białe ściany, przestrzeń... zostawiam plecak i kurtkę w szatni, kontrola bagażu jak na lotnisku (oczywiście zapiszczało przy pasku, ale na szczęście nie musiałem się rozbierać 😉) i wchodzę.
Dziś wtorek, a więc dzień darmowy, co w połączeniu z zakończonymi właśnie świętami skutkuje większą ilością zwiedzających - jak mniemam normalnie w tygodniu tylu ich nie ma, zwłaszcza mówiących po niemiecku.
Na pierwszy rzut Galeria Sztuki Polskiej do 1945 roku. Jest tu trochę znanych twórców...
"Żydówka z cytrynami" - bliźniaczy obraz Gierymskiego widziałem rok temu w Warszawie.
Bardzo spodobał mi się 'Ksiądz pijący wino" - zawsze na czasie 😃.
Sztuka współczesna za to kompletnie mnie nie porwała. Znowu. Chyba jestem jakiś ograniczony, ale w ogóle nie rozumiem tego badziewia. No, ewentualnie to ujecie z leżącą kobietą ma jakieś przesłanie...
Później jest nieco ciekawiej, kiedy pojawiają się elementy socrealistyczne.
A już zupełnie zachwyciła mnie Galeria Sztuki Nieprofesjonalnej. Miejscowi twórcy, często dawni grubjorze, uwieczniali sceny z życia na czarnym Śląsku. Związani z Grupą Janowską malowali swój Heimat w stylu prymitywizmu, prosto, ale bardzo kolorowo.
Erwin Sówka, "Moja Lauba".
Najbardziej wkręciłem się przy pracach Pawła Wróbla: obrazy są pełne optymizmu oraz radości, mimo, że przecież nie zawsze tak było. W dolnym prawym rogu namalował nawet Utopca 😊.
Złamał też pewne górnicze tabu przedstawiając "odpoczywającą Barbórkę".
Rok później zmarł. Przypadek?
Schodzę jeszcze jedno piętro wyżej, gdzie znajduje się główna wystawa historyczna o przydługiej nazwie: "Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów". Byłem ciekaw, czy będzie dominował gorolski czy hanyski punkt widzenia...
Wejście znajduje się w stylizowanej bramie kopalni Katowice.
Wiszą plakaty z Michnikiem, a nawet Wałęsą! Dobra zmiana śpi??
Zastanawiałem się ile błędów i nieścisłości znajdę na wystawie - takie zboczenie 😀. Już na samym początku widać, że muzealnicy mają problem ze śląską godką - deklarują, że nie chcą rozstrzygać czy to język, czy gwara, ale tytułują "gwarą". Nie ma to jak zaprzeczyć samym sobie...
Przechodzimy przez górniczą łaźnię...
I nagle stajemy przed... rotundą z Cieszyna! W tym miejscu zaczyna się historia od najstarszych wieków.
Pierwsze stulecia lecą dość szybko. W pokoju "barokowym" stoi wirtualny model maszyny parowej, która pierwotnie miała być motywem przewodnim całej wystawy. Nie została nim, bo pewne ośrodki decyzyjne uznały ją za zbyt mało patriotyczną.
Podczas czytania o rozwoju przemysłu towarzyszy nam głośny hałas maszynerii, pod nogami zdaje się płynąć lawa. Ta część wystawy niemal w całości składa się z modnych obecnie prezentacji multimedialnych, natomiast brak prawie oryginalnych przedmiotów z przeszłości.
Można zajrzeć do górnośląskiej kuchni przełomu XIX i XX wieku. W kącie stoi kachlok, który czasem można jeszcze spotkać w niektórych domach.
Zdjęcia stołu z niedzielnego obiadu nie zdołałem zrobić w całości, bo okupowała go rodzina wpatrzona jak sroka w kość - tyle, że w wyświetlany obok niego film. Najbardziej szokujący dla nich był moment, jak baba podaje chłopu zupę i nie zacznie sama jeść, dopóki ten nie skonsumuje swojej łyżki 😉.
Sporo napisano o rozwoju ruchów narodowych na tym terenie. Byłem mile zaskoczony, gdyż przedstawione to było w miarę neutralnie, pojawiły się nawet wzmianki o ślązakowcach Kożdonia - w zupełnie bezstronny sposób, mimo, iż zazwyczaj w polskich tekstach aż kipi do jadu.
Spokojne życie się kończy, a zaczyna Wielka Wojna...
...po której gładko przechodzi się w okres bratobójczej często walki, czyli powstań i plebiscytu.
Tutaj również można było przeczytać racje obu stron, a nawet trzeciej opcji - samodzielnego państwa śląskiego, której mocarstwa ostatecznie nie przewidziały. Różni się to znacznie od mniej lub bardziej oficjalnej polskiej propagandy obecnej w mediach i wielu publikacjach.
Okres podzielonego Górnego Śląska przedstawiono w ciekawy sposób - salę "przecięto" na pół: po prawej wydarzenia i pamiątki z Provinz Oberschlesien, po lewej z autonomicznego województwa śląskiego.
Wybuch wojny oznajmia miarowy stukot butów maszerującego Wehrmachtu.
Łomot ten tak wbija się w czaszkę, że po kilku minutach człowiek ma ochotę uciec. Współczuję pracownikom, którzy muszą doglądać ten fragment prezentacji - potem chyba nawet do domu idą w rytmie marszowym.
Po rezygnacji z maszyny parowej ktoś wpadł na genialny pomysł, aby głównym eksponatem całej wystawy była... gilotyna! Na szczęście z tego zrezygnowano i narzędzie mordu schowano w wielkim pudle, do którego zagląda się przez szybkę.
W części wojennej dowiedziałem się kilku ciekawostek:
- osoby z różnymi kategoriami Volkslisty miały różne kolory dokumentów,
- Katowice, według Niemców, nie nadawały się na reprezentacyjną stolicę prowincji III Rzeszy, więc planowano wybudować ją od nowa, w... Tychach. Okazuje się zatem, iż potem komuniści skopiowali pomysł narodowych socjalistów,
- pod koniec wojny, gdy wróg był coraz bliżej, na Śląsku Cieszyńskim władze kolportowały dwujęzyczne ogłoszenia - niemiecko-śląskie. Nie wiemy, czy przyniosło to skutek w postaci wzrostu morale i masowych zgłoszeń do Volkssturmu...
Wejście Armii Czerwonej, Tragedię Górnośląską, wywózki do Sowietów i wypędzenia Niemców wciśnięto w ciemny korytarz. Za nim, za tablicą witającą w Stalinogrodzie, zaczyna się nowa, światła epoka...
Polska Ludowa wywoływała największe zainteresowanie i uśmiechy zwiedzających (w sumie dość zrozumiałe, że mało kto szczerzył zęby np. przy gilotynie 😉). Zrekonstruowano tu pomieszczenia z tamtych czasów, poczynając od hotelu robotniczego. Kibelek wyglądał bardzo zachęcająco...
Pokoje typowego M-ileś w blokach z wielkiej płyty budziły zdumienie u młodszych i nastoletnich osobników, a uczucie nostalgii u tych starszych. Wszystko to było bardzo swojskie i bardzo znajome.
Bardzo spodobał mi się 'Ksiądz pijący wino" - zawsze na czasie 😃.
Sztuka współczesna za to kompletnie mnie nie porwała. Znowu. Chyba jestem jakiś ograniczony, ale w ogóle nie rozumiem tego badziewia. No, ewentualnie to ujecie z leżącą kobietą ma jakieś przesłanie...
Później jest nieco ciekawiej, kiedy pojawiają się elementy socrealistyczne.
A już zupełnie zachwyciła mnie Galeria Sztuki Nieprofesjonalnej. Miejscowi twórcy, często dawni grubjorze, uwieczniali sceny z życia na czarnym Śląsku. Związani z Grupą Janowską malowali swój Heimat w stylu prymitywizmu, prosto, ale bardzo kolorowo.
Erwin Sówka, "Moja Lauba".
Najbardziej wkręciłem się przy pracach Pawła Wróbla: obrazy są pełne optymizmu oraz radości, mimo, że przecież nie zawsze tak było. W dolnym prawym rogu namalował nawet Utopca 😊.
Złamał też pewne górnicze tabu przedstawiając "odpoczywającą Barbórkę".
Rok później zmarł. Przypadek?
Schodzę jeszcze jedno piętro wyżej, gdzie znajduje się główna wystawa historyczna o przydługiej nazwie: "Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów". Byłem ciekaw, czy będzie dominował gorolski czy hanyski punkt widzenia...
Wejście znajduje się w stylizowanej bramie kopalni Katowice.
Wiszą plakaty z Michnikiem, a nawet Wałęsą! Dobra zmiana śpi??
Zastanawiałem się ile błędów i nieścisłości znajdę na wystawie - takie zboczenie 😀. Już na samym początku widać, że muzealnicy mają problem ze śląską godką - deklarują, że nie chcą rozstrzygać czy to język, czy gwara, ale tytułują "gwarą". Nie ma to jak zaprzeczyć samym sobie...
Przechodzimy przez górniczą łaźnię...
I nagle stajemy przed... rotundą z Cieszyna! W tym miejscu zaczyna się historia od najstarszych wieków.
Pierwsze stulecia lecą dość szybko. W pokoju "barokowym" stoi wirtualny model maszyny parowej, która pierwotnie miała być motywem przewodnim całej wystawy. Nie została nim, bo pewne ośrodki decyzyjne uznały ją za zbyt mało patriotyczną.
Podczas czytania o rozwoju przemysłu towarzyszy nam głośny hałas maszynerii, pod nogami zdaje się płynąć lawa. Ta część wystawy niemal w całości składa się z modnych obecnie prezentacji multimedialnych, natomiast brak prawie oryginalnych przedmiotów z przeszłości.
Można zajrzeć do górnośląskiej kuchni przełomu XIX i XX wieku. W kącie stoi kachlok, który czasem można jeszcze spotkać w niektórych domach.
Zdjęcia stołu z niedzielnego obiadu nie zdołałem zrobić w całości, bo okupowała go rodzina wpatrzona jak sroka w kość - tyle, że w wyświetlany obok niego film. Najbardziej szokujący dla nich był moment, jak baba podaje chłopu zupę i nie zacznie sama jeść, dopóki ten nie skonsumuje swojej łyżki 😉.
Sporo napisano o rozwoju ruchów narodowych na tym terenie. Byłem mile zaskoczony, gdyż przedstawione to było w miarę neutralnie, pojawiły się nawet wzmianki o ślązakowcach Kożdonia - w zupełnie bezstronny sposób, mimo, iż zazwyczaj w polskich tekstach aż kipi do jadu.
Spokojne życie się kończy, a zaczyna Wielka Wojna...
...po której gładko przechodzi się w okres bratobójczej często walki, czyli powstań i plebiscytu.
Tutaj również można było przeczytać racje obu stron, a nawet trzeciej opcji - samodzielnego państwa śląskiego, której mocarstwa ostatecznie nie przewidziały. Różni się to znacznie od mniej lub bardziej oficjalnej polskiej propagandy obecnej w mediach i wielu publikacjach.
Okres podzielonego Górnego Śląska przedstawiono w ciekawy sposób - salę "przecięto" na pół: po prawej wydarzenia i pamiątki z Provinz Oberschlesien, po lewej z autonomicznego województwa śląskiego.
Tu chyba jest błąd, bowiem Komorę Cieszyńską rozwiązano po podziale Śląska Cieszyńskiego w 1920 roku, więc de facto w okresie wcześniejszym. |
Łomot ten tak wbija się w czaszkę, że po kilku minutach człowiek ma ochotę uciec. Współczuję pracownikom, którzy muszą doglądać ten fragment prezentacji - potem chyba nawet do domu idą w rytmie marszowym.
Po rezygnacji z maszyny parowej ktoś wpadł na genialny pomysł, aby głównym eksponatem całej wystawy była... gilotyna! Na szczęście z tego zrezygnowano i narzędzie mordu schowano w wielkim pudle, do którego zagląda się przez szybkę.
W części wojennej dowiedziałem się kilku ciekawostek:
- osoby z różnymi kategoriami Volkslisty miały różne kolory dokumentów,
- Katowice, według Niemców, nie nadawały się na reprezentacyjną stolicę prowincji III Rzeszy, więc planowano wybudować ją od nowa, w... Tychach. Okazuje się zatem, iż potem komuniści skopiowali pomysł narodowych socjalistów,
- pod koniec wojny, gdy wróg był coraz bliżej, na Śląsku Cieszyńskim władze kolportowały dwujęzyczne ogłoszenia - niemiecko-śląskie. Nie wiemy, czy przyniosło to skutek w postaci wzrostu morale i masowych zgłoszeń do Volkssturmu...
Wejście Armii Czerwonej, Tragedię Górnośląską, wywózki do Sowietów i wypędzenia Niemców wciśnięto w ciemny korytarz. Za nim, za tablicą witającą w Stalinogrodzie, zaczyna się nowa, światła epoka...
Polska Ludowa wywoływała największe zainteresowanie i uśmiechy zwiedzających (w sumie dość zrozumiałe, że mało kto szczerzył zęby np. przy gilotynie 😉). Zrekonstruowano tu pomieszczenia z tamtych czasów, poczynając od hotelu robotniczego. Kibelek wyglądał bardzo zachęcająco...
Pokoje typowego M-ileś w blokach z wielkiej płyty budziły zdumienie u młodszych i nastoletnich osobników, a uczucie nostalgii u tych starszych. Wszystko to było bardzo swojskie i bardzo znajome.
Lata 70., propaganda sukcesu. Podobnie jak dzisiaj, tylko zamiast nieistniejących aut elektrycznych chwalono się maluchem, służącym w dodatku do przemytu.
Obok stoi makieta wielkiego bloku, do którego można zajrzeć przez okna. W niektórych wyświetlają się jakieś scenki - a to ktoś gra na gitarze, ktoś inny urządza przyjęcie itp..
Końcówka z lat 80. to znów korytarz z plakatami Solidarności oraz dziesiątkami zdjęć nadesłanych przez zwykłych ludzi.
Przy wyjściu słychać piosenkę "Dżemu"... patrzę na zegarek - 2 i pół godziny. A wydawało mi się, iż wystawa w wielu miejscach idzie zbyt pośpiesznie.
Jakie wrażenia? Bardzo pozytywne. Mimo pewnego polonocentryzmu teksty są dość obiektywne i przedstawiają naprawdę różne punkty widzenia. Szukając błędów znalazłem kilka drobnych, np. herb nie pochodzący z danego okresu.
Najwięcej zamieszania mogą sprawić granice omawianego tutaj obszaru - muzeum na samym początku określiło za Górny Śląsk również jego cieszyńską część (i słusznie), ale na zachodzie anektowało do niego tereny aż za Nysę, czyli Nyskie Księstwo biskupie, włączone na początku XIX wieku do pruskiej rejencji opolskiej, uznawanej za "górnośląską". Księstwo było księstwem dolnośląskim, natomiast Regierungsbezirk Oppeln jednostką administracyjną, a nie krainą historyczną. To tak jakby uznać, że Częstochowa, Sosnowiec i Żywiec leżą na Śląsku, bo włączono je do jednostki administracyjnej o nazwie "województwo śląskie". W dodatku za górnośląskie uznano południowe rejony tego Księstwa, położone w Republice Czeskiej, mimo, iż Czesi chyba nigdy nie traktowali ich jako Górny Śląsk. Potem zaczyna się to wszystko mieszać, bo w niektórych miejscach Śląsk Cieszyński jest znów opisywany jako osobna kraina, pojawia się też jakaś Opolszczyzna, natomiast niemal w ogóle pomija się Zaolzie i np. Ziemię Opawską, czyli jak najbardziej także Górny Śląsk.
Swoją drogą, skoro wystawy dotyczą tylko Górnego Śląska (i ewentualnie tego nieszczęsnego Księstwa Nyskiego), to czemu muzeum nadal nosi nazwę całego Śląska?
Mimo iż jestem muzealnym konserwatystą i nie przepadam za multimediami, filmami, zagadkami, kopiami, a wolę oryginalne przedmioty, to w Muzeum Śląskim jakoś to potrafili wszystko pogodzić ze sobą.
Na plus dodałbym też fakt, że w tekstach po niemiecku używa się niemieckich nazw miejscowości, a nie polskich, jak to zwykle ma miejsce.
Po powrocie na główny korytarz rozwiązuje kilka testów ze śląskiej godki i udaje się na wystawę czasową "Odbicie". Sala wypełniona lustrami od podłogi po sufit!
Robi to niesamowite wrażenie - ci Żydzi zawsze muszą coś wymyślić!
W muzeum są jeszcze mniejsze wystawy - m.in. sztuki sakralnej i produkcji przemysłowej oraz zbrojeniowej; zabrakło mi to na czasu.
Na dworze wita mnie... padający śnieg! No tak, w końcu wiosna.
Muszę tu zajrzeć kiedyś z aparatem przy lepszej pogodzie. A wejść do środka - zdecydowanie warto!
Galeria Sztuki Nieprofesjonalnej rzeczywiście robi wrażenie :) :P
OdpowiedzUsuńTa część jest świetna :)
UsuńMuzeum znajduje się w Polsce, więc robienie afery z przedstawienia polskiego spojrzenia na przeszłość jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Można kochać swoje strony rodzinne, ale trzeba zachować umiar. Właśnie przez takie powiatowe myślenie upadł kiedyś ogromny kraj. Zresztą wspomniany śląski zwolennik niepodległości bardzo chętnie zapisał się do pewnej lewicowej niemieckiej partii. Pisze Pan trochę tak jakby Górny Śląsk był czymś osobnym od Polski. Jest takim samym regionem jak inne w naszym kraju i wszystkie są równie ważne. Pozdrawiam z "najbardziej polskiego z polskich i najbardziej śląskiego z śląskich miast".
OdpowiedzUsuńPost dotyczy Muzeum Śląskiego i nie chodzi o twierdzenie, iż jest czymś oderwanym od Polski, ale raczej chodzi o podkreślenie specyfiki regionu.
Usuńodp: Unknown: Muzeum, z założenia, powinno przedstawiać historię obiektywnie a nie z polskiego, niemieckiego czy chińskiego punktu widzenia. Nie bardzo widzę tutaj robienie afery, skoro wyraźnie napisałem, że byłem mile zaskoczony dużą dawką obiektywizmu.
UsuńA ja piszę ze strony Ślązaka i dla mnie Górny Śląsk jest całkowicie bytem osobnym od Polski, ale to już zupełnie inna historia. Tytuł bloga zobowiązuje ;) W obecnym momencie jest również jedynym tego typu na terenie RP gdzie połączenie kilku kultur nadal ma miejsce, bo w innych krainach nie-Polaków została garstka, do tego nigdzie indziej nie ma na tyle silnego poczucia odrębności (w różnych aspektach) więc w żaden sposób nie można tego porównać.
A ten duży kraj upadł z wielu pow
PS>Francuzi zawsze dość słabo się orientowali w geografii ;)
Chyba w podobny sposób odbieramy sztukę współczesną. Za to mała wampirzyca - prima sort ;-)
OdpowiedzUsuńTaką sztukę można kupić w każdym sklepie ze sztukami ;)
UsuńZ mojej perspektywy najbardziej interesuje mnie architektura i możliwość wykorzystania jej na zdjęciach. To miejsce jest na prawdę udane pod tym względem. Generalnie cały kompleks pod względem architektonicznym jest powiewem świeżości:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że byłem sceptyczny widząc projekty, bo często takie połączenie nowoczesności i starości wychodzi kiczowato. Ale wyszło nieźle, jeszcze poczekać na remont pozostałych budynków.
UsuńBardzo ciekawa relacja, w przyszłości niewątpliwie muszę odwiedzić to muzeum! W zeszły weekend wraz z mężem wybrałam się do Lublina. Wynajęty przez nas przewodnik zaprowadził nas m.in. do Muzeum Lubelskiego. Jeśli tam jeszcze nie byłeś, to polecam Ci odwiedzić to miejsce. :)
OdpowiedzUsuń