Kilkanaście kilometrów od Znojma jest senna wioska Čížov (Zaisa), w której zresztą początkowo chciałem nocować. Jest to 40 starych domów, barokowa kapliczka, poniemiecki zniszczony cmentarz i jedyna w Republice Czeskiej dłuższa pozostałość po infrastrukturze Żelaznej Kurtyny.
To właściwie granica wewnętrzna - oddzielała obywateli od zamkniętego pasma granicznego. Dopiero z 3 kilometry dalej jest właściwa granica ze wspominanym już austriackim Hardegg. Uciekinier musiał przedostać się przez tą barierę, do lat 60. XX wieku będącą pod napięciem, i dopiero wtedy pilnować się, aby nie złapała go straż graniczna. Oczywiście na samej granicy też były zabezpieczenia, ale generalnie główna linia "odporu" była w tym miejscu. Tereny na "ziemi niczyjej", a wcześniej "strefie śmierci", zajmowały 2% całej Czechosłowacji!
"Granica to nie deptak, aby się tutaj ludzie przechadzali" - stwierdził w 1969 roku Gustav Husak (w okresie Praskiej Wiosny na krótko granicę otwarto).
Dążenie do zrealizowania tych słów kosztowało życie od 280 do 400 zabitych (również już za granicami CSRS); samych pograniczników zmarło jeszcze więcej, bo ponad 600, a najczęstszą przyczyną było samobójstwo. Ledwie 10-12 zginęło od wymiany ognia z uciekinierami i przemytnikami...
Zmieniając nieco klimat - kolejnych kilka kilometrów dalej znajduje się miasteczko Vranov nad Dyjí (Frain), pięknie położone nad Dyją i na opłotkach parku narodowego.
Góruje nad nim dawny zamek, a dzisiaj barokowy pałac. W XIX wieku dostał się w ręce polskich rodzin szlacheckich - najpierw Mniszków, a potem Stadnickich, którzy gospodarzyli w całej okolicy.
Stadnicckim skonfiskowała pałac III Rzesza, a w komunistycznej Czechosłowacji z oczywistych przyczyn go nie odzyskali.
Wnętrza nie są tak bogate jak u Liechtensteinów, ale czuć w nich powiew bogatego świata
Kolejne atrakcje są co kilka kilometrów - obok wioski Šafov (Schaffa) odnajduję położony na odludziu spory kirkut z grobami sięgającymi XVII wieku. Trawa jest niedawno ścięta, więc ktoś o niego dba.
Przekraczamy granicę z Austrią na dawnym przejściu rowerowym - obok drogi jest stary znak graniczny, bo Morawy i Dolna Austria mają tutaj granicę od średniowiecza.
U Austriaków - wiadomo, Ordnung. I pustki, bo to sobota, więc ludzie zamiast ganiać po galeriach czy palić śmieci w ogródkach pochowali się w domach
W Riegersburgu ładny pałac barokowy.
Jest tam jakieś muzeum, ale pałac nadal jest w rękach swoich właścicieli - to rodzina Pilati von Thassul zu Daxberg, grafowie którzy mają też zamek w Hardegg.
Wizytę w tej miejscowości oraz przy ruinach Kayi opisałem w temacie o Parku Narodowym, więc kolejny postój to wioskaNiederfladnitz. Dość ciekawy pałac w formie kwadratu z basztami.
Własność czeskiej rodziny Waldstein-Wartenberg (tak jak zamek Kaya) - gdy po 1945 komuniści wyrzucili ich z terenu Czechosłowacji nabyli oni (lub odziedziczyli) kilka obiektów w Dolnej Austrii.
Największą mieściną w okolicy jest miasteczko Retz z bardzo ładnym rynkiem.
Uwagę przyciąga zwłaszcza kamienica z XVI wieku, pokryta sgraffito.
Kurczę, tam co druga miejscowość tak wygląda, aż się chce je zwiedzać!
Ponownie wracamy na Morawy - obok wspominanych już Hnanic moją uwagę przyciąga schron.
Podobno to zwykły řopík (LO vz. 37), ale zupełnie nie przypomina tych, które widywałem i w Sudetach i w tej okolicy. Może jakiś specjalista się o tym wypowie? Dzisiaj należy do pobliskiego hotelu i można w nim nocować - to by mogło być ciekawe przeżycie
Znacznie większy obiekt militarny jest w sąsiednim Šatovie (Schattau). Ciężki schron MJ-S 3 „Zahrada“, z daleka widoczny na polu.
Miał mieć załogę liczącą 35 osób, lecz do jesieni 1938 roku go nie wykończono (jak większości innych). Zrobiono to dopiero po wojnie, uzupełniono o nowe uzbrojenie i wojsko siedziało tutaj aż do lat 90. XX wieku.
Dziś ma malowanie z lat 80, podobnie jak wnętrza, które można zwiedzać. A czemu wojsko tak długo go użytkowało? Otóż zaraz za nim zaczynała się znowu wewnętrzna granica, zasieki i wieże obserwacyjne.
Wroga Austria, a raczej cel ucieczek, jest doskonale widoczny z bunkra - to kępa drzew na horyzoncie.
Pora opuszczać podznojemskie okolicę, więc wybieram jakąś boczną drogę, aby nie telepać się głównymi. Przez przypadek wpadam na dawne główne przejście austriacko-czeskie, gdzie znajduje się prawdziwe średniowieczne miasteczko
Mniej lub bardziej dziurawymi szosami i objazdami dojeżdżamy do miasta Hrušovany nad Jevišovkou (Grußbach). Trochę drepcę po okolicy, ale w końcu odnajduję mocno zniszczony empirowy pałac - w przeciwieństwie do większości czeskich budynków tego typu ten musiał mieć pecha.
W Drnholcu (Dürnholz) jest atrakcja zupełnie współczesna - wieża widokowa. Niby żadne wzniesienie, ale widoki na okolicę ładne.
W drugą stronę są Pavlovské vrchy (Pollauer Berge), pofałdowane wzgórza z licznymi ruinami zamków.
Bliższe zabudowania wyglądały mi na klasztor, ale to zwykły kościół z mniej zwykłym towarzystwem: renesansowo-klasycystycznym ratuszem...
...i połowicznie odmalowanym pałacem.
Ostatnim punktem nie związanym z Liechtensteinami (albo związanym połowicznie) na bożocielnej trasie jest Mikulov (Nikolsburg).
Miejscowość dość znana, ale najczęściej pomijana przez turystów, mknących do Austrii i dalej na południe. Nad starówką góruje zamek-pałac. Krótko był w rękach Liechtensteinów (dlatego związany połowicznie), ale swą świetność zawdzięcza rodowi Dietrichsteinów, którzy z przerwami mieszkali tutaj od XVI wieku do 1945 roku.
Ogólnie Mikulov wart jest mszy... tfu, dłuższego postoju - oprócz rozległego wzgórza zamkowego jest bogata starówka, synagoga, kościoły i kaplice (w tym malowniczo położone na okolicznych wzgórzach), no i oczywiście winnice
Ale czas nagli, czekają jeszcze Lednice i ponownie Liechtensteinowie...
Fajna relacja. Mnóstwo ładnych krajobrazów i interesujących lokacji. Nawet te zasieki i zapory przeciwczołgowe nie szpecą.
OdpowiedzUsuńP.S. Położenie zamku Vranov wymiata. Sam zamek też ciekawy, choć barokowe detale średnio mnie kręcą ;)
zasieki i zapory to teraz też atrakcja turystyczna ;)
OdpowiedzUsuńJa wiem. :) Zresztą osobiście bardzo lubię infrastrukturę militarną. Chodziło mi o stan tego wszystkiego. Prezentują się idealnie i nie ma jak widać szans na rdzewiejące gdzieś w krzakach zwoje drutu, lub stalowych elementów. U nas w tej kwestii jeszcze sporo do nadrobienia...
Usuń