Nocujemy w ubytovni tuż przy głównym dworcu kolejowym. Stąd będziemy wychodzić na miasto i jarmark bożonarodzeniowy.
Mimo bliskości torów w ogóle nie słychać pociągów. Przeszkadza za to rąbnięty wilczur, drący się cały sobotni ranek za oknem. Na szczęście okazało się, że stara jihlavska tradycja nakazuje na dwie niedziele przed Wigilią porywać niegrzeczne psy i na drugi dzień problemu już nie ma
Coś z historii: Jihlava była najstarszym miastem górniczym Królestwa Czech; od średniowiecza do 1945 roku także głównym ośrodkiem niemieckiej wyspy językowej (Iglauer Sprachinsel) w centrum czeskich ziem.
Rynek, czyli Masarykovo náměstí, jest trzecim największym w dawnej Czechosłowacji.
W 1436 zredagowano na rynku kompaktaty praskie (podpisano je później w stolicy) - umowę między umiarkowanymi husytami a królem.
Otoczony samymi zabytkowymi obiektami - jest kościół z XVIII wieku, ratusz, powstały z kilku średniowiecznych domów, stylowe kamieniczki. Niestety, na środku tego wszystkiego w 1983 roku wybudowano paskudny dom towarowy Prior!
W tym celu kilka lat wcześniej zburzono grupę kamieniczek, stojących dokładnie w tym samym miejscu. W ostatniej dekadzie były nawet pomysły, aby go rozebrać, ale jak na razie stoi i straszy. Ale za to mają tam McDonalda!
Wokół starówki (będącej rezerwatem architektury) rozciąga się pas częściowo zachowanych murów miejskich.
Symbolem miasta jest Brama Matki Bożej (jedyna ocalała do dzisiaj) - powstała w średniowieczu, później dodano renesansowe zwieńczenie.
Tuż za murami miejskimi w XIX wieku wybudowano synagogę w modnym wówczas, mauretańskim stylu. 30 marca 1939 została spalona przez nazistów (głównego prowodyra po wojnie złapano, osądzono i stracono), a resztki usunęli komuniści. Kilka lat temu odsłonięto resztki fundamentów jako swoisty pomnik.
Żydzi pojawili się w Iglau w XIX wieku, po kilkuset latach przerwy. W 1929 gmina żydowska liczyła 1400 członków, po wojnie do miasta wróciły 32 osoby tego wyznania.
Ze świątyń chrześcijańskich jest kilka do wyboru do obejrzenia - na rynku, widoczny na zdjęciu, kościół Ignacego Loyoli z XVIII wieku. Kilkaset metrów dalej św. Jakuba, z XIII wieku.
To jedyny do którego udało się wejść (w większości pozostałych nie było nawet klamek) - na nabożeństwie, jak to w Czechach, tłumy.
Jest też kościół husycki, przy którym kwitną grudniowe... róże.
W pewnym oddaleniu od starówki kolejne dwie świątynie - św. Ducha z 1572 roku...
...oraz za rzeką - gotycki Jana Chrzciciela, najstarszy kamienny w Masywie Czeskomorawskim.
Z zabytków świeckich za najciekawsze uznałbym kamienie graniczne, ustawione z rozkazu Marii Teresy. Wyznaczały granicę między Czechami a Morawami - większość Jihlavy, łącznie z ubytovnią, starówką i dwoma dworcami leży na Morawach. Mniejsza część, głownie tereny przemysłowe - w Czechach. Granica biegnie głównie na rzece Jihlava, ale potem odbija w ląd - w jej ustaleniu pomagają wspomniane kamienie, które są raczej wysokie
W mieście są takowe cztery - zobaczyliśmy trzy, bo jeden jest na prywatnej posesji i niewiele widać.
Pierwszy stoi dość blisko noclegu - widok od morawskiej strony (morawska orlica w herbie).
Drugi przy zakładach przemysłowych - widok od czeskiej strony (w herbie lew).
Trzeci można spotkać już na wylocie z miasta - tylko on stoi dokładnie w miejscu przebiegu granicy: auto parkuje jeszcze w Czechach, ale za potrzebą byłem już w Morawach
Jeżeli ktoś jest zainteresowany historią Jihlavy to może odwiedzić muzeum, zlokalizowane w dwóch starych kamienicach (działa też zimą). Zbiory prezentują florę, faunę oraz geologię regionu, a także dzieje miejscowości, ze szczególnym uwzględnieniem jihlavskich Niemców.
Można też natknąć się na świnię!
A że zbliżają się święta, to jest też ekspozycja stajenek z XIX wieku.
Jihlava od czasów średniowiecza słynęła też z piwowarstwa - w pewnym momencie prawo ważenia miało kilkaset osób (warzono je głównie w domach). W 19. stuleciu zostały cztery browary, które w końcu w 1860 roku połączyły się w jeden - dzisiejszy browar Ježek. Nazwa pochodzi od jeża z herbu miejskiego (choć do tej pory nie do końca wiadomo skąd się w nim wziął).
Browar jest regionalny, ponieważ jednak należy do grupy Lobkowicz, to czasem można go kupić daleko od miejsca produkcji (był niedawno w Lidlu). Tyle, że w sklepach jest jedynie kilka podstawowych typów, natomiast w browarnianej restauracji jest i piwo pszeniczne i niefiltrowane i inne... Trudno się zatem dziwić, że kwadrans po otwarciu ciężko było już znaleźć wolne miejsce w środku.
Jest też drugi młody browar - restauracyjny, w gotyckich piwnicach ratusza.
Piwo ciut droższe (choć oczywiście tańsze niż w większości polskich lokali), leją dwa stałe i cztery zmienne rodzaje. Niezłe. Do tego nakladany hermelin
Po takim piwie lany Gambrinus w knajpie firmowej Pilsnera smakował bardzo nijako Miasto wytyczyło także piwną ścieżkę dydaktyczną - możemy chodzić ulicami po miejscach, gdzie kiedyś były browary i gospody. Czy coś takiego jest możliwe w Polsce bez oskarżeń o propagowanie pijaństwa?
Skoro jednak jest grudzień, to musi być jarmark bożonarodzeniowy. I jest - w górnej części rynku.
Ze trzydzieści budek, są grzańce, wino, miód pitny, pierniki i inne słodkości, langosze, placki, pieczone araszidy i inksze różności, w większości związane z tym okresem. Ludzi w piątek sporo, odbywały się koncerty, pokaz sztucznych ogni oraz impreza SVARAK, gdzie w dużych namiotach można było tanio kupić grzane wino (średnio smaczna masówka). W sobotę zrobiło się już znacznie luźniej, mimo, że też występowały różne zespoły.
Brak było jednak trdelnika, więc czuję się trochę niespełniony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz