poniedziałek, 23 listopada 2015

Bieszczady - wschód słońca na Połoninie Wetlińskiej


Wschód słońca na Połoninie... marzenie przed wyjazdem. A właściwie szczyt marzeń, bo patrząc na prognozy pogody marzeniem miał być chociaż jeden słoneczny dzień, w którym można by było pochodzić po górach. 

Dotychczasowa aura nie była taka zła, gdyż pierwszego dnia było rano trochę słońca, a drugiego nawet całkiem sporo. Ale kiedy już poszliśmy w góry, to witały nas chmury. Takie same jak w każdym innym miejscu w Europie. Ba, podchodząc wieczorem na Połoninę Wetlińską spadło na nas kilka kropel deszczu! 

Pierwszy widok o 6.30 z okna Chatki Puchatka to rozczarowanie - biało... ale zaraz, zaraz... wiatr szybko chmurzyska przewiewa. Podekscytowany wpadam do sąsiedniego pokoju obudzić Eco, a tam... już prawie nikt nie śpi :! Ale to towarzystwo, które w nocy nie imprezowało, poszli w kimono w okolicach 20-tej, z ekipy biesiadnej daliśmy radę wstać tylko my dwaj :D 

Wychodząc na dwór już wiemy, że świt jest nasz :D 
 

Co tu dużo mówić? Było pięknie! Szkoda tylko, że pan w schronisku podał nam złą godzinę wschodu - gdybyśmy mu uwierzyli to najładniejsze momenty przyszłyby nam koło nosa... nieładnie :| 

Zdjęcia co prawda nigdy nie oddadzą tego co widzimy, ale przynajmniej dają namiastkę :) 
 
 
 
 
 
 
 
 

Wstając na godzinę podaną w schronisku mielibyśmy już taki widok. 
 

Humory dopisują :) 
 

Mamy nawet słabe Widmo Brockenu! 
 

Chmury u podnóża szybko się przesuwają - Wetlina znów na biało. 
 
 

Na wschodzie morze, ponad które wystają pojedyncze szczyty - to już Ukraina: Ostra Hora, Masyw Riwnej (Полонина Рівна), Pikuj (Пікуй), a dalej Stoj (Стой) i Połonina Borżawska - Wełykyj Werch (Вели́кий Верх). Te ostatnie oddalone są o około 70-75 km. Są to więc pierwsze widoki Ukrainy, które widzę na żywo :) 
 
 

W schronisku nadal część osób smacznie śpi. Barbarzyństwo! 
 

Pasmo Otrytu. 
 
 
 

I jeszcze raz Pikuj (sterczący na lewo) i okolice. 
 

Szczęśliwy człowiek w górach :) Dawno nie czułem się tak dobrze :) 
 

Nasyciwszy wzrok wracamy do Chatki - pakowanie, w świetlicy śniadanie i Leżajsk na dobry dzień. Ponieważ zapasy wtargane wczoraj się skończyły, to musieliśmy zakupić nowe na dalszą drogę za zbójecką cenę :| 
 

Samo miejsce wzbudza we mnie mieszane uczucia - genialne położenie, jest klimat (stworzony przez nas samych), ale czułem się trochę jak w jaskini rozbójników, gdzie główną ofiarą są nasze portfele... no i dalej nie mogę zrozumieć, dlaczego po godzinie 20-tej nie można dorzucić drzewa do pieca :? 
 
 

To co z tą lodówką? 

Kilka ostatnich zdjęć spod schroniska... 

- to, co przed nami: 
 

- pasmo graniczne ze Słowacją (Czoło, Rabia Skała, Dziurkowiec, Ptasza): 
 

- Wielka Rawka i dalej aż po Ukrainę: 
 
 

- Dział: 
 

- dolina Wetlinki rozpogodzona: 
 

Ruszamy na szlak, w końcu to nie koniec dnia (zważywszy, że jest około 8.45 ;) )...

6 komentarzy:

  1. Te zbójeckie ceny za butelkę a nie lane, to rzeczywiście forma lichwy ;) Natomiast relacja i foty przecudnej urody. Bardzo gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lane to zapewne byłoby jeszcze droższe... a zdjęcie rzeczywiście się udały, choć jednak to marna namiastka gołego oka ;)

      Usuń
  2. Gratuluję i zazdroszczę. Takie widoczki z rańca potrafią pokrzepić serce na dłuuugie chwile ;)
    Ja swego czasu wspaniałe wschody i zachody słońca przeżywałem w Sudetach Zachodnich (Karkonosze/Rudawy/Izerskie) i wspominam je po dziś z rozrzewnieniem.

    A co do schroniska (przepraszam- "schroniska") to masz absolutną rację. Coś nie teges...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po takim wschodzie słońca już wiedziałem, że wyjazd będzie udany :)

      Usuń
  3. Woow! Niesamowite! Te mgiełki, to morze białych chmur i otulające je ciepłe światło - zazdoszcze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba przyznać, że ze wschodem nam się udało :) choćby z tego powodu warto tam było jechać :)

      Usuń