piątek, 10 kwietnia 2015

Górny Śląsk - między Strzelcami a Gliwicami


Łupem tegorocznej Wielkiej Soboty padł obszar Górnego Śląska będący w przybliżeniu terenem przedwojennego powiatu Tost-Gleiwitz

 

W przybliżeniu, gdyż pierwszy postój następuje w Błotnicy Strzeleckiej (Blottniz, Quellengrund), która leżała już (podobnie jak i teraz) w powiecie strzeleckim. 

W przyciężkawym murze jest brama, która prowadzi do smutno wyglądającego parku. 

Ten łysy widok to efekt wichury, która przeszła przez okolicę, łamiąc m.in. drzewa na węźle autostradowym i uszkadzając dworzec kolejowy (z czego najbardziej ucieszyło się PKP, bo mogło go szybko wyburzyć). Także miejscowy pałac ucierpiał. 

Należał on do grafów Posadowsky-Wehner, rodziny która wydała wielu pruskich i niemieckich urzędników oraz polityków. Członkowie rodu, siedzący tutaj do 1945 roku, spoczywają w pobliskim grobowcu. 
Dach z papy kompletnie nie pasuje. 


Obok pałacu, jak to zwykle bywało, folwark, czy raczej jego pozostałości, bo większość wyburzają. 

Mijamy sztuczną granicę województw i już widać wieże zamku w Toszku (Tost)

Zamek pochodzi z XV wieku, poprzednio w jego miejscu stał wcześniejszy gród książąt śląskich. Właściciele zmieniali się często, należał m.in. do Habsburgów, rodziny Eichendorff, Collona, Posadowsky (tych samych co w Błotnicy), Gaschin, wreszcie niejakich Guradze. W 1811 spłonął i od tego czasu już nie był zamieszkały. 

Na wejściu Dom Burgrabiego, odbudowany w okresie PRL-u. 

W głównej bramie tablica poświęcona poecie, która po latach tutaj wróciła. 
 

Najbardziej charakterystyczna jest wysoka wieża. 

Budynek Bramny także odbudowano częściowo po wojnie, co doskonale widać. 

Wokół zamku rozciągało się, tradycyjnie, podgrodzie. Jest więc dawny browar - Schloßbrauerei Tost. 

Z wieżą niewielki budynek Bractwa Strzeleckiego. 

Obok pałacyk z XIX wieku, wybudowany po pożarze zamku i zapewne tutaj przeprowadzili się ówcześni właściciele. Dzisiaj niszczeje jako mieszkania komunalne. 

W centrum Toszka niezbyt atrakcyjny rynek, ale za to ratusz ma dwa zegary i każdy pokazuje inną godzinę ;) 
 

W 1945 roku, po przejściu frontu, NKWD urządziło tutaj obóz pracy dla cywilów, głównie niemieckich. Zdarzali się funkcjonariusze NSDAP, ale większość to dość przypadkowe osoby, np. strażacy. Obóz mieścił się w dawnym szpitalu psychiatrycznym, gdzie w czasie wojny istniał niemiecki oflag dla jeńców alianckich (wcześniej opróżniono stąd chorych, prawdopodobnie w ramach sławetnej akcji T4). 
 

Ludzie umierali z powodu tortur oraz ciężkich warunków; początkowo chowano ich na cmentarzu żydowskim (dziś jest w bardzo kiepskim stanie) - około tysiąca ciał. 

Dalsze dwa tysiące spoczęły w masowym grobie na terenie piaskowni - udało się tutaj pomiędzy płoty i budynki wcisnąć pamiątkowy głaz. 
 

W sennej wiosce Słupsko (Slupsko, Solmsdorf) oglądam Pomnik Poległych - padli niemal na wszystkich frontach Wielkiej Wojny. 
 

Obok folwark z ciekawą bramą, na której widać sylwetki koni. 

Po drugiej stronie sypiący się magazyn zbożowy. 

Bycinie (Bitschin, Fichtenrode) na obrzeżach wioski stoi potężna bryła pałacu, wybudowanego w 1700 roku przez Alberta Leopold Paczyńskiego herbu Topór (opisał on m.in. przejście wojsk Sobieskiego przez Śląsk w 1683 roku). 

Ostatnim arystokratą w Bycinie był książę Hohenlohe-Öhringen, Herzog von Ujezd, który w 1933 sprzedał dobra spółce kolonizacyjnej "Bauersiedlung Berlin", a ona je rozparcelowała. 


W Polsce zakwaterowano w pałacu pracowników PGR-u, co musiało się skończyć jak się skończyło. W nowym ustroju ktoś go kupił i nawet zaczął remontować, ale zapału starczyło na jedną, niewielką ścianę. 

Pałac sypie się coraz bardziej - jeszcze trzy lata temu nad główną bramą był kartusz herbowy Paczyńskich, teraz leży strzaskany na ziemi... 

Dookoła stoją pozostałości folwarku - zrujnowane czworaki i oficyna. 

(Przed)ostatni postój to Pyskowice (Peiskretscham), jedno z najstarszych miast Górnego Śląska z całkiem dobrze zachowaną substancją zabytkową. Rynek jest trochę ładniejszy od toszeckiego... 


Oglądając stare zdjęcia nie sposób jednak nie dojść do wniosku, że za komuny było ładniej - pełno zieleni, a teraz wiele z tych rynków betonują i kostkują, że tylko wiatr hula. Faktem jest, że w przeszłości tak właśnie one zazwyczaj wyglądały, ale o ile przyjemniej nie usiąść na takim z rodu PRL-u? 
 
(zdjęcie z fotopolska.eu) 

Uliczki mają średniowieczny układ, choć i tutaj wciska się chińskie badziewie. 

Dla wiernych jest kościół katolicki św. Mikołaja - w dzisiejszej formie z odbudowy po pożarze miasta w 1822 roku. 
 

Przy świątyni kilka ciekawostek - np. słup z napisami łacińskimi, ale i tak komuś przeszkadzało wspomnienie pierwszowojennych poległych. 

Stara sygnatura przed drzwiami wejściowymi - u góry nieczytelne, niżej nazwa miasta - Peiskretscham. Pewnie zakład kamieniarski. 

Wśród drzew neogotycki kościół ewangelicki. 
 

Obok niego skromny i zaniedbany cmentarz, za płotem ruina domu. 

Na wylocie z miasta pozostałość po miejscowych Żydach - kirkut i rozwalony dom przedpogrzebowy. 

Do 2007 roku mieścił się w nim zakład tapicerski. 

Na cmentarzu przetrwało około 150 macew, w większości nie stojących już na swoich pierwotnych miejscach. 

Dominują napisy po hebrajsku, czasem na odwrocie pojawia się niemiecki. Pochowano tutaj m.in. krewnych Edyty Stein. 

Kirkut nie jest ogrodzony, poza niewielkim fragmentem, gdzie stoi tablica pamiątkowa. Najwyraźniej ktoś uznał, że jest ona bardziej cenna, niż wszystkie nagrobki. 
 

Wreszcie na koniec (powinno być na początek, bo zdjęcia zrobiłem parę dni wcześniej) - Gliwice (Gleiwitz) i teren dawnej Huty Gliwice. 

Wyburzono ją parę lat temu, miała powstać kolejna galeria handlowa. Zachowano część starych ścian, które planowano jako część nowej konstrukcji. Galeria nie powstała, ściany rozwalono więc do połowy. 

Pozostała tylko wieża wodna z początku ubiegłego stulecia - nie jest wpisana na listę zabytków, więc ciekawe jak długo postoi? 

2 komentarze:

  1. Dobry post! Czytałem to już wcześnie na Picassie. Na blogu jakoś bardziej wysublimowanie to wygląda :))) Łaziłem kiedyś z kamera po tych miejscowościach. Niestety VHS-y poszły ap i słuch po nich zaginął.
    Gdyby nie wojna pewnie ten rejony wyglądały by inaczej ;)
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby nie wojna, to nie wiadomo czy my bylibyśmy teraz na świecie :) w końcu losy ludzkie są tak poplątane - śmierć jednych była szansą dla innych (jak choćby w przypadku pierwszego męża mojej babci).

      Usuń