poniedziałek, 29 września 2014

Albańska Riwiera

Przełęcz Llogara jest symboliczną granicą pomiędzy Albanią środkową a południową (teren nadmorski bywa nazywany Albańską Riwierą), czasem jest też określana jako północna granica Epiru, choć niektórzy historycy umieszczali ją jeszcze nad Wlorą. 


W każdym razie podjazd pod przełęcz od północnej strony okazał się wyzwaniem dla mojego samochodu, ale ostatecznie udało się podjechać te ponad 1000 metrów praktycznie od poziomu morza. A z góry piękne widoki... 

piątek, 19 września 2014

Albania centralna

Na granicy do odprawy staje wóz z sianem... witamy w Albanii ;) 

Początkowe kilometry albańskiej ziemi to zwykła dwupasmówka, potem zmienia się w nową autostradę, mającą w przyszłości łączyć dwa kraje w których mieszkają Albańczycy. Poprowadzona w trudnym, górskim terenie - jedzie się super. 

 
Biorąc pod uwagę, że przed 1991 rokiem Albania właściwie nie umiała utwardzonych dróg, bo posiadanie prywatnych samochodów było zakazane, postęp infrastrukturalny, jaki się dokonał przez dwie dekady, jest imponujący. A w Polsce od lat chwalą się śmiesznym tunelikiem "Emilia"... 

Autostrada się kończy i dojeżdża się do drogi Szkodra - Tirana. Przyzwoitej, choć oczywiście trzeba uważać na wszystko. Po kilkudziesięciu kilometrach odbijam w lewo, do Kruji (Krujë). W pewnym momencie znikają oznaczenia, jeszcze wpieprza się orszak weselny, ale na stacji benzynowej informują mnie, że jadę w dobrym kierunku. 

wtorek, 16 września 2014

W bałkańskim kotle: Kosowo - Prizren


Prisztinę i Prizren łączy obecnie wygodna droga, na większej części będąca nową autostradą, przeprowadzoną w trudnym terenie. Miejsce na bramki opłat już jest... 
 

W Prizrenie kręcę się w kółko szukając darmowego miejsca do parkowania - nie ma. Pozostaje wjechać mi w jakąś bramę, gdzie między domami samochodów pilnuje starszy pan. Można ruszyć w miasto :) 

czwartek, 4 września 2014

W bałkańskim kotle: Kosowo - Mitrovica i Prisztina

Przekroczenie granicy serbsko-kosowskiej (dla jednych to granica międzypaństwowa, dla innych między dwiema serbskimi prowincjami) było najszybsze podczas tego wyjazdu. Zero ruchu, Serb bardzo szybko, po drugiej stronie kilka pytań (do tej pory nie wiem, kto tam siedział - mundur wydawał się kosowski, ale człowiek mówił ze wschodnim akcentem, a tego terenu pilnują żołnierze ukraińscy) i wjeżdżam... jedyny zgrzyt to fakt, że na przejściu nie można wykupić obowiązkowego ubezpieczenia samochodowego (ZK nie jest honorowana) - w tym celu mam się udać do Mitrovicy. Fajnie, a jak bym wcześniej miał jakąś stłuczkę?

W telefonie wyświetla mi się informacja: "Witamy w Monako"! Prawdopodobnie władze kosowskie dogadały się ze śródziemnomorskim księstwem i te "wypożycza" im usługi telefoniczne, więc stawki obowiązują takie jak na terenie Unii Europejskiej.

Tę część Kosowa nadal zamieszkują Serbowie, jest więc pod pewnymi względami bardziej serbska niż Republika Serbii. Setki flag wzdłuż granic, jugosłowiańskie (nawet nie serbskie) tablice miejscowości, wreszcie plakaty przypominające podróżnym, gdzie są.


Nie trwa to jednak długo - po kilkunastu kilometrach wewnątrz-etniczna granica, zasieki, próg zwalniający i wieża z żołnierzami KFOR, po czym wjeżdżamy na tereny albańskie. Wkrótce potem już rogatki najbardziej zapalnego punktu w Kosowie - Mitrovicy.