Początek mojego wyjazdu w Bieszczady w 2025 roku jest dokładnie taki sam, jak
dwanaście miesięcy wcześniej: w ostatni dzień nauki szkolnej wysiadam z
autobusu w Polańczyku. Na tym jednak podobieństwa się kończą: tym razem
autobus był punktualny, jestem sam, a pogoda jest zupełnie inna. Przed rokiem
bezchmurne niebo i bardzo wysoka temperatura, teraz zaczyna mżyć, a po chwili
padać deszcz.
W autobusie byłem chyba najmłodszym pasażerem. Razem ze mną na chodnik
wytoczył się tłum kuracjuszy.
- Przepraszam, nie wie pan, gdzie jest Solinka? - zagaduje mnie pewna kobieta.
- Solina już była, to jest Polańczyk! - woła lekko przygłuchy dziadek, stojący
obok.
- Ale dom wczasowy Solinka!
Niestety, kompletnie nie znam lokalizacji miejscowych obiektów, ale jest ktoś,
kto się orientuje, więc cała grupa idzie za nim. Ja natomiast podchodzę na pobliskie
wzgórze o nazwie Sawin, gdzie spod wiaty można obejrzeć całkiem fajną
panoramę okolicy. Ciekawie wygląda pofałdowane otoczenie Jeziora Solińskiego,
jest też Smerek, Połonina Wetlińska i fragment Caryńskiej.
Nie kombinuję ze stopem, bo z Polańczyka dość często jeżdżą busiki. Robię
zakupy i staję na przystanku, przy którym dwóch dżentelmenów raczy się piwem.
- Przepraszam, przesunę sobie napój bogów - mówi jeden z nich, gdy prawie
kopnąłem w jego butelkę.
- Uważajcie na policję - ostrzegam, bo kawałek dalej patrol maglował jakiegoś
kierowcę.
- Phi - machają ręką. - My się z nimi znamy. Poza tym łapią pijanych za
kółkiem, bo dziś pierwszy dzień wakacji, rodzice nie muszą wozić dzieci do
szkoły, to chleją. Trzeźwy piątek.
Panowie planują, żeby się dostać do Soliny, ale ani do pierwszego, ani do
drugiego busa nie zostali wpuszczeni. Chyba też ich znają.
Ja takich problemów nie mam, choć w "moim" busie kierowca zaczął od groźnego
pytania:
- Gdzie pan chce jechać?
Kiedy podałem cel, to z akceptacją kiwnął głową.
- Turyści to myślą, że wszyscy jeżdżą do Ustrzyk, dlatego się pytam.
Aż tak daleko mnie nie ciągnie, wysiadam na następnym przystanku, czyli po
siedmiu kilometrach - w Wołkowyi (Вовковия). Dość nieoczekiwanie wita mnie w niej słońce, które na chwilę wyszło zza
chmur.