Pada. Padało w Rybniku, Żorach i w Bielsku, więc pada też w
Andrychowie. Właściwie nawet nie tyle pada, co leje jak z cebra. Normalna pogoda pod koniec października.
Mieliśmy z Kaprem plan przejścia szlakami na Leskowiec, lecz w takiej
aurze nie ma to sensu. Zamiast w góry uderzamy z dworca do knajpy, aby
spróbować wziąć pogodę na przeczekanie. W późniejszych godzinach zapowiadają
poprawę, więc jest nadzieja na zmianę.
Choć nie ma jeszcze nawet południa, to w knajpie siedzi już jeden mocno
wstawiony jegomość. Chcąc pomóc Kaprowi znaleźć aptekę prawie spada z krzesła,
a potem tak się zapętla, że stary Windows byłby bardziej sprawny 😛. W końcu
właściwą drogę do leków wskazuje barmanka, ale tamtej dalej coś mamrocze pod
nosem i niebezpiecznie się chwieje.
Za oknem deszcz powoli zmienia się w mżawkę.






