czwartek, 11 grudnia 2025

Między Beskidami: Z Leskowca na Adamy

Pada. Padało w Rybniku, Żorach i w Bielsku, więc pada też w Andrychowie. Właściwie nawet nie tyle pada, co leje jak z cebra. Normalna pogoda pod koniec października.


Mieliśmy z Kaprem plan przejścia szlakami na Leskowiec, lecz w takiej aurze nie ma to sensu. Zamiast w góry uderzamy z dworca do knajpy, aby spróbować wziąć pogodę na przeczekanie. W późniejszych godzinach zapowiadają poprawę, więc jest nadzieja na zmianę.


Choć nie ma jeszcze nawet południa, to w knajpie siedzi już jeden mocno wstawiony jegomość. Chcąc pomóc Kaprowi znaleźć aptekę prawie spada z krzesła, a potem tak się zapętla, że stary Windows byłby bardziej sprawny 😛. W końcu właściwą drogę do leków wskazuje barmanka, ale tamtej dalej coś mamrocze pod nosem i niebezpiecznie się chwieje.
Za oknem deszcz powoli zmienia się w mżawkę.


czwartek, 4 grudnia 2025

Śląskie niedaleko: na kole wokół Korfantowa (Fyrlądu)

Na początku października, prawie dokładnie pół roku po wiosennej wyprawie rowerowej, znowu siadam na koło, aby pokręcić się po mało znanych zakamarkach województwa opolskiego. Pogoda jest prawie identyczna jak w kwietniu: słonecznie, ale na tyle chłodno, że ciągle zakładam i ściągam czapkę, rozpinam i zapinam polar. Stwierdzam, że jestem bardzo inteligentny, bo zamiast jeździć ciepłym latem, to włóczę się, gdy pizga 😛. Na szczęście tym razem wiatr jest umiarkowany.

Ponownie wybrałem tereny powiatu nyskiego. Z pociągu jadącego w kierunku Nysy wysiadam w Jasienicy Dolnej (Nieder Hermsdorf). Dworzec jest na obrzeżach wioski, w której też byłem wiosną, ale wówczas w jej centrum.



Wtedy zwiedzałem okolice kościoła i ruszałem dalej na północ, teraz bez zbędnej zwłoki wybieram drogę na południe. Głównym celem dnia jest Korfantów, ale nie od razu, żeby nie było za szybko.


Dookoła pofałdowane krajobrazy.