środa, 8 kwietnia 2020

Śląskie niedaleko: Biała (Zülz).

Biała (Zülz) to niewielkie, liczące niespełna 2,5 tysiąca mieszkańców miasto, położone w powiecie prudnickim. Miejscowość raczej rzadko odwiedzana przez turystów, choć leży przy dawnym trakcie handlowym z Nysy do Krakowa, a obecnie przy drodze wojewódzkiej prowadzącej w kierunku granicy czeskiej. Kilkanaście lat temu wybudowano obwodnicę dzięki której całkowicie omija się centrum i podziwia się je głównie zza okien samochodu.




Białą zakładano dwukrotnie - już w XII wieku powstało tzw. Stare Miasto (Altstadt). W kolejnym stuleciu ponownie lokowano osadę na pobliskim wzniesieniu, przyjęła ona nazwę Bela oraz Zülz, gdyż koloniści pochodzili głównie z Rzeszy. Z taką datacją Biała jest jednym z najstarszych ośrodków na Śląsku i w Polsce (choć oficjalne nadanie praw miejskich nastąpiło dopiero w 1311 z rąk książąt opolskich). Późniejsze dzieje nie różnią się zbytnio od historii reszty Śląska: wojny husyckie, przejście pod panowanie królów czeskich, wojna trzydziestoletnia, wojny śląskie, włączenie w granice Prus i wreszcie ostatni, niszczycielski konflikt, a potem kolejna zmiana granicy. Regionalną odmianą była... wojna piwna 😛. W 1704 nastąpiło starcie pomiędzy Zülzanami a pułkownikiem o nazwisku Cebulla, który sprzedawał złoty trunek wbrew regulacjom. Niestety, o końcowym wyniku źródła milczą.

Zwiedzanie Białej zaczynamy od wizyty... przy ogródkach działkowych. Pomiędzy grządkami i sławojkami strzela w niebo wieża ciśnień z 1913 roku.



Są stąd ładne widoki na miejscowość: centrum z kilkoma innymi wieżami...




...oraz Stare Miasto.


Podjeżdżam do tego ostatniego. Zgodnie z nazwą większość obiektów jest tu stara i raczej dość zaniedbana.



Jakiś dawny zakład??


Ten budynek wygląda mi na byłą szkołę. Dzisiaj handluje się tam sprzętem rolniczym i chyba urzędują lekarze.


Między ulicami znajduje się gotycki kościół św. Piotra i Pawła. Wzmiankowano go już w XIII wieku, ale potem kilkukrotnie przebudowywano.



Krzyż cmentarny ufundowała rodzina Barisch, a wykonał zakład kamieniarski z Głogówka.


Wśród nagrobków kilka ciekawych egzemplarzy: przykład powojennej polonizacji, nieznani żołnierze (dobrze, że jeszcze nikt ich nie wykopał i nie wywiózł) oraz solidny grobowiec Carla Hanke (imiennika dowódcy Festung Breslau).




Wnętrze kościoła nie jest duże - wyposażenie barokowe i neogotyckie. Uchował się też obraz z tekstem po niemiecku.




Wśród starej zabudowy wyróżnia się wyremontowana szkoła tysiąclatka. Między nią i świątynią krąży ustawicznie radiowóz (pewnie jedyny, bo spotkam go później również w innych miejscach), a policjanci uważnie mi się przyglądają. Obca rejestracja, obcy człowiek - a więc podejrzany. To było co prawda jeszcze kilka dni przed blokadą kraju, ale już wtedy niektórym palma zaczynała odbijać.


Widok ze Starego Miasta na centrum. Jedźmy i tam.


Bialski rynek przeszedł ostatnio "rewitalizację". W Polsce oznacza to, że powstaje kolejna betonowa pustynia, roślinność traktuje się jak największego wroga. No, ewentualnie dopuszczone są jakieś rachityczne krzaczki. Jeszcze w PRL-u rosło tu kilka drzew, na projekcie przebudowy także się one pojawiły, a potem... zniknęły. Czyli standard.

Wersja z czasów remontu i po. W upalne dni zapewne można smażyć na betonie jajka.



Wschodnia pierzeja została zniszczona podczas walk w marcu 1945 roku. Kamieniczki zastąpiono kwadratowymi klockami.


Ratusz też uległ zagładzie w ostatnich miesiącach II wojny światowej i w polskich czasach jego rolę pełni dawny hotel "Zur Goldenen Krone".


Obok drzwi powieszono tabliczki w języku niemieckim - to nie dziwi, gdyż w ostatnim wiarygodnym spisie z 2002 roku jako Niemcy zadeklarowało się ponad 40% mieszkańców. Dziwi natomiast tablica z językiem czeskim! Co prawda pewne osoby usiłowały mi wmawiać, że w gminie żyje mniejszość czeska, ale to oczywiście nieprawda - chodzi zapewne o gest w stronę miasta partnerskiego z Republiki Czeskiej.


Kręcę się po opustoszałych ulicach. Zabudowa jest bardziej ogarnięta niż w dzielnicy Stare Miasto, ale w wielu przypadkach widać lata zaniedbań. Czasem dzięki nim ocalał stary napis, na przykład zapraszający do skorzystania z usług GS-u.


Skromny kościół ewangelicki z XIX wieku, obecnie użytkowany przez wodociągi.


Wieża Bramy Prudnickiej (Neustädter Turm) czyli najlepiej zachowany element murów obronnych z XV wieku. Jak sama nazwa wskazuje tędy podążało się w kierunku Prudnika. Dach jest wynikiem remontu sprzed 13 lat, poprzedni spłonął w epoce Gierka.



Idąc wzdłuż murów (czasem widać ich fragment) mijam dawną szkołę.


Kolejne resztki obwarowań i chyba ruina baszty na kościelnym podwórku.


Najważniejsza świątynia Białej - kościół Wniebowzięcia NMP. Nieco młodszy niż ten na Starym Mieście. Niestety, drzwi były zamknięte.



Krzyż z 1901 roku. Wykonało się.



Zerkam to tu, to tam.




Dochodzę do największego pod względem rozmiarów zabytku Białej - żółtego zamku. Mieli go wybudować Piastowie opolscy w XVI wieku, ale nie jest to pewne, gdyż w tym czasie ród ten był już na wymarciu. Możliwe, że postawili go dopiero właściciele miasta z rodu Proskowski.


W XIX wieku zamek z rąk prywatnych odkupiło miasto i urządzało w nim kolejno seminarium nauczycielskie, szkołę dla dziewcząt oraz gimnazjum. Dzisiaj budowla znowu jest prywatna, zamknięta i wygląda kiepsko.




Poza centrum warto zajrzeć do parku zlokalizowanego na południe od Wieży Prudnickiej. Stoi tam Pomnik Poległych z 1922 roku. Został zniszczony lub uszkodzony po 1945 roku, nie wiem jednak jak mocno. W 1991 przy pomocy miejscowych Niemców zrekonstruowano go - na pewno tablice z nazwiskami ofiar są oryginalne, natomiast środkowa jest nowa: do odtworzonego napisu dodano inskrypcję poświęconą również II wojnie światowej.



W drugiej części parku znajduje się następny pomnik - Friedricha Ludwiga Jahna. Polacy płaskorzeźbę polityka/pedagoga usunęli, ale kamień się ostał. I tu w ostatnich latach przywrócono pierwotny wygląd.



Za parkiem wyrasta kilkumetrowy kopiec, nazywany od dawna Schwedenschanze. Miejscowa tradycja twierdzi, że chowano tu żołnierzy zabitych w wojnie trzydziestoletniej, lecz nic tego nie potwierdza.


Na jego zachodnim zboczu rozciąga się jeden z najstarszych żydowskich cmentarzy Śląska. Założono go przed 1622 rokiem - bo taki zachował się najbardziej leciwy nagrobek. Pochowano na nim w sumie około 3 tysięcy wyznawców Jahwe, po których pamiątką jest ponad 900 stel.



Żydzi przez kilka wieków byli liczącą się grupą - pod koniec XVIII wieku mogli stanowić nawet większość mieszkańców Zülz. Później ich procent spadał, ale w kolejnym stuleciu nadal było ich więcej niż np. ewangelików. Dopiero na początku ubiegłego wieku na skutek emigracji prawie zniknęli z krajobrazu, a rządów hitlerowców doczekało jedynie 12 osób. Posiadali także swoją synagogę, która spłonęła w czasie nocy kryształowej.

Cmentarz wpisano na listę zabytków, ale nie wygląda, aby z tego powodu był jakoś specjalnie chroniony - dom przedpogrzebowy i grabarza już nie istnieją, resztki ogrodzenia ledwo stoją.




Wyjeżdżając z miasta zatrzymuję się przy ulicy Opolskiej, aby zrobić kilka zdjęć z oddali. Mamy więc wieżę ciśnień wśród działek oraz centrum z kościołem i zamkiem.



Drugi obiekt związany z systemem wodnym stoi przy ulicy, a jakże, Wodnej (do niedawna Hanki Sawickiej). Jest to renesansowa wieża, dzięki której dostarczano wodę do zamku. Wybudowano ją około 1606 roku, należy do najstarszych na Śląsku.


Pode mną w dole interesujący budynek - dawna gospoda, zakład, pałacyk? I jeszcze ta neogotycka kapliczka.


Mój wzrok przyciągnął także sklep ze sprzętem gospodarczym: zdobią go napisy i malowidła z poprzedniej epoki, bo kto dziś się reklamuje sprzedażą "narzędzi czarnych" czy "łańcuchów gospodarczych"?


Na skrzyżowaniu z obwodnicą duży plakat, sygnowany podpisem marszałka województwa. "Dla rodziny". Tak. Dla rodziny, zwłaszcza swojej, zrobimy wszystko. I po co się ośmieszać czymś takim? Kolejna okazja do wyrzucania pieniędzy w błoto.


15 komentarzy:

  1. "Oberst Cebulla" i "narzędzia czarne" rządzą. :-)) Ciekawe jak działała ta wieża wodna z 1606? Na wiatr, wodę czy kierat zwierzęcy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojęcia nie mam - ale skoro już starożytni budowali wodociągi, to i w renesansie nie było z tym problemu. Trzeba by zasięgnąć opinii jakiegoś fachowca ;)

      Usuń
  2. Jak ja zazdroszczę Węgrom ich małych miasteczek tonących dosłownie w zieleni. Niestety u nas "rewitalizacja" jest zaprzeczeniem znaczenia tego terminu. Pozdrawiam, Adam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, to fakt, pierwsze skojarzenie z Węgrami to, poza słonecznikami, zieleń. Również w miejscowościach. Zresztą to samo w Czechach czy na Słowacji, tam też mam wrażenie, że mniej nienawidzą przyrody :( Pozdrawiam również.

      Usuń
    2. Ja kojarzę Węgry przede wszystkim z winnicami na zboczach gór i pagórków, ale przyznaję, że mam winne zboczenie ;-) Potem jak najbardziej słoneczniki i brzoskwinie.

      Usuń
    3. Jak mogłem zapomnieć o winnicach?! Ale z drugiej strony nie w każdej części kraju one są, natomiast słoneczniki wszędzie :D

      Usuń
    4. Tak, ale niezupełnie. Jak dobrze przyjrzysz się ogródkom nawet w "niewinnej" części kraju, to często zobaczysz parę krzaczków winorośli. Bo Węgier swoje wino musi mieć!

      Usuń
    5. No fakt, ale kilka krzaczków to jednak nie winnica :) Może za mało gapiłem się na cudze ogródki? :D

      Usuń
  3. Moje tereny, kiedyś bywałem tam często. Teraz już tylko jeżdżę do rodziny i do Białej raczej nie zaglądam. Niewiele się zmieniło oprócz wybetonowanego rynku, a sklep pamięta chyba jeszcze czasy sprzed lat 80- tych (może muzeum?)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako muzeum starych sklepów pasowałby idealnie! Fajnie, że nowi właściciele zostawili poprzednią szatę graficzną. Chociaż... czy przetrwa ona obecne czasy??
      Pozdrowienia!

      Usuń
  4. Szkoda, że zamku nic się nie dzieje. Nie byłem tam od pięciu lat trochę się zmieniło na plus :) Widac, że wschodnie skrzydło Rynku chyba komuna zniszczała ;)
    Biała ma klimat. Synagoga spalona, a kirkut w strzępach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W PRL-u nie odbudowali kamienic, tylko postawili klocki. W sumie tak chyba było we wszystkich mniejszych miejscowościach, jedynie w dużych miast dokonywano rekonstrukcji i to też nie zawsze, czego przykładem jest chociażby Nysa.

      Usuń
  5. Fajna wycieczka i ciekawe lokacje. A ludzi tyle, jak już po wprowadzeniu zakazów dla wszystkiego.
    P.S. Wojna piwna??? Jakaż oryginalna spuścizna historyczna! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pudelek, sorry, ale czy mogę zapytać jaki jest Twój zawód?
    Czy to zacięcie historyczne, które obserwuję od lat, to "tylko" pasja czy łączy się jakoś z wykonywaną pracą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie zawód, ale wykształcenie i pasja ;) Chociaż czy odkrywanie jakiś ciekawostek historycznych nie jest także formą pracy? Bezpłatnej, lecz zawsze :P

      Usuń