środa, 2 maja 2018

Jesenicko czyli śląsko-czeska prowincja.

Pod koniec zimy z racji uprawiania narciarstwa kręciłem się trochę po powiecie Jeseník. Nie byłbym sobą, gdyby nie wykorzystał okazji do zajrzenia w kilka nowych miejsc lub wybrania jakiejś drogi, którą przedtem jeszcze nie jechałem 😊.

Rejon ten, położony między górami Opawskimi a Rychlebskimi, to szereg niewielkich miejscowości: zaniedbanych, wyludnionych, tkwiących trochę w cieniu przeszłości, kiedy tereny te były znacznie gęściej zamieszkałe.

W szarówce krótkiego, lutowego dnia zatrzymuję się przy cmentarzu oddalonym od najbliższej wioski, u stóp górki Kostelní vrch.


Kościoła na nim nie ma, jest niewielka kaplica. I sporo starych grobów, najczęściej mocno nadgryzionych zębem czasu.




Z niektórych nagrobków nadal patrzą na nas ich gospodarze... Znalazłem także pochówek trzech czerwonoarmistów - jeńców wojennych.



Cmentarz użytkowany jest przez mieszkańców Starej Červenej Vody (Alt Rothwasser). W centrum wioski stoi ciekawy Pomnik Poległych - początkowo sądziłem, iż austriackiego żołnierza podtrzymuje... kościotrup, a to jakiś germański wojownik 😛.




Osada wygląda na wymarłą, ale spelunka na skrzyżowaniu działa 😛. Tego mi brakuje w polskiej części Śląska, gdzie knajpy zwijają się jak długi i szeroki...


Na skraju Černej Vody (Schwarzwasser) wybudowano w XVII wieku pałac należący m.in. do Sternbergów. Wygląda na opuszczony.



Kawałek dalej odbudowany Pomnik Poległych, już z napisami po czesku.


Śpimy w Vápennej (do 1949 Zighartice, niem. Setzdorf). Udało mi się znaleźć nocleg w pensjonacie za odpowiednik 40 złotych ze śniadaniem; to całkiem przyzwoita kwota jak na Republikę Czeską, która coraz bardziej się pod tym względem docenia.

Miejscowość została określona w internecie przez jakąś turystkę z Polski jako miejsce, gdzie ludzie żegnają się z życiem doczesnym. Rozumiem, że zamykanie sklepów o godzinie 17-tej może być dla niektórych tragedią, ale to chyba przesada...

Około kilometra od miejsca noclegowego działa sympatyczny lokalik ze smacznym Radegastem i czeskimi chipsami z piekielną dawką czosnku. Wszystkie stoliki zajęte i nie sądzę, aby biesiadnicy mieli zamiar szybko umierać 😏.



Vápenná zdecydowanie nie jest metropolią, ale taki właśnie jej urok. Dziś zamieszkuje ją o 2/3 osób mniej niż przed ostatnią wojną.


W okresie międzywojennym ówczesne Zighartice były jedną z największych wsi w okolicy z kilkoma działającymi zakładami (głównie kamieniołomy i wapienniki). W związku z dużą ilością robotników, których poziom życia po upadku Austro-Węgier mocno spadł, duże poparcie mieli tutaj komuniści. Wielki kryzys gospodarczy na początku lat 30. XX wieku dotknął te tereny jeszcze bardziej niż  resztę Czechosłowacji. Bankructwa firm, masowe zwolnienia, obniżki płac, fatalne warunki pracy i brak perspektyw przed nadchodzącą zimą spowodował w listopadzie 1931 roku wybuch tzw. strajku frywaldowskiego (Frývaldovská stávka) - od pierwotnej nazwy Jeseníka. Po wstrzymaniu pracy masy ludności ruszyły w protestacyjnych marszach, jeden z nich z Zighartic. Próbująca opanować tłum żandarmeria została obrzucona kamieniami, doszło do kilku starć. Tragedia nastąpiła przed południem, dnia 25 listopada, na skrzyżowaniu w Dolní Lipovej: wojsko otworzyło ogień. Sześć osób zginęło na miejscu, dwie zmarły w szpitalach, dziesiątki zostały rannych.

Grób siedmiu ofiar znajduje się na miejscowym cmentarzu.


Największym beneficjentem okazali się... sudeccy naziści. Niemcy, stanowiący niemal całość mieszkańców tych rejonów, przenieśli swoje sympatie polityczne z komunistów na nową utworzoną partię Sudeckoniemiecką, która oprócz haseł narodowościowych podkreślała też silnie aspekty ekonomiczne. W efekcie w 1938 roku nikt tu nie płakał w czasie układu monachijskiego (chyba, że ze szczęścia), a "czechosłowackości" bronili jedynie żołnierze i członkowie Straży Celnej, których dwóch zginęło w czasie walk z Freikorpsem. Przypomina o tym pomnik w kształcie przedwojennego słupa granicznego.



Cmentarz zasypany śniegiem... Ze ścian grobów znów spoglądają ludzie, których dawno już nie ma. Jedno zdjęcie ma wyjątkowo diaboliczny charakter, mężczyzna wygląda na nim jak upiór!




Pobliską szkołę ozdobiono motywami czechosłowackich bajek 😊.


Vidnavka (Weidenauer Wasser, pol. Widna) - dopływ Nysy Kłodzkiej.


Dworzec kolejowy na bocznej linii do Žulovej. Dawno temu korzystałem z niej jadąc w góry.


Na północ od Vápennej na niewielkim kopczyku umieszczono Pomnik Poległych w formie szpicy. Zniszczony za czasów komuny kilkanaście lat temu połowicznie odbudowano - użyto kilku fragmentów oryginału, ale generalnie to nowa konstrukcja.




Vápenná jak na dłoni. Najwyższym budynkiem jest barokowy kościół św. Filipa.


Dolní Lipová (niem. Nieder Lindewiese, dzisiaj Lipová-lázně) była miejscem opisywanej masakry robotników. Przy feralnym skrzyżowaniu dróg stoi okazały pomnik wybudowany w trzydziestą rocznicę wydarzenia. Ciekawe czy w Polsce ostałby się po "dekomunizacji"?



Strajk upamiętnia także tablica na jednym z domów.


W Jeseníku (Freiwaldau) zatrzymuję się przy budynku, gdzie zachowały się resztki napisów - ponieważ widać wersję niemiecką i (słabiej) czeską, zatem zapewne pochodzi z okresu międzywojnia. Jeszcze kilka lat temu było więcej tekstu, ale tynk odpadł lub go skuto.


W okolicach twierdzy wodnej łapie mnie zamieć - śniegiem wali niczym za cara 😏.


Dwa tygodnie później pogoda zgoła odmienna w postaci ciepłej, słonecznej wiosny.


Zaglądam na chwilę do części uzdrowiskowej Lipovej-lázně. Sanatorium założył niejaki Johann Schroth, prawie miejscowy. Zabudowa pochodzi w większości z początku XX wieku, ale część jest opuszczona i popada w ruinę. W pozostałej leczy się choroby skóry, tarczycy i przemiany materii.





Pomnika założyciela w okresie komunistycznym nie tylko nie zniszczono, ale nawet wyremontowano, mimo, iż nie pisało na nim słowa po czesku. Na Ziemiach Wyzyskanych byłoby to niemożliwe, zapewne skończyłby na złomowisku albo gdzieś w ziemi.


W kierunku granicy wracam sobie trochę naokoło i zaglądam do Dolního Údolí (do 1949 Dolní Grunt, niem. Nieder-Grund). Administracyjnie jest to część Zlatych Hor. Przyciągnął mnie kolejny Pomnik Poległych ulokowany na wzgórzu - obok kościoła i nad potokiem.


Wystawiono go w 1923 roku aby uczcić pamięć dwudziestu ośmiu mężczyzn, którzy nie wrócili już z wojny do domów. W latach 50. zburzono go z polecenia władz, ale w 2007 roku odrodził się niczym feliks z popiołów, po tym jak jedna z mieszkanek znalazła w rzeczce kamienny hełm i inne fragmenty oryginału.


Kawałek dalej przy drodze mój wzrok przyciąga ściana restauracji: między oknami znajdują się trzy malowidła. Środkowe jest najbardziej zniszczone, możliwe, że z powodu napisu, który się tam znajdował.



Potem pozostało już tylko pomknąć do domu. I znów coś nowego się zobaczyło 😊.

4 komentarze:

  1. A tych poległych czerwonoarmiejców to nie trzech tam leży, a nie dwóch? Wydaje mi się, że dwóch zidentyfikowanych i jeden bezimienny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ten pawilon w Lipovej-lázně to pijalnia wody mineralnej? W swoim czasie naszukaliśmy się w tej miejscowości miejsca, gdzie można się napić wody mineralnej i nie znaleźliśmy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi on bardziej wygląda na jakąś tancbudę, gdyby był pijalnią, to chyba nadal działałby, a tak znajduje się w tej części zamkniętej na głucho.
      Pozdrawiam!

      Usuń