niedziela, 18 marca 2018

Gdzie (nie) na narty? Ramzová i Zlaté Hory.

Sezon narciarski zbliża się ku końcowi i nie zmieni tego nawet mroźny powrót zimy w ten weekend. W ramach podsumowania pozwolę sobie przedstawić dwa ośrodki narciarskie, z których korzystałem w tym roku.

Ramzová to popularne miejsce wśród mieszkańców województwa opolskiego i bywa, że samochodów na polskich blachach jest więcej niż czeskich. W niektóre dni można spodziewać się tłoku, dlatego najlepiej przyjechać tutaj jak najwcześniej.

Na miłośników dwóch lub jednej deski czekają w ośrodku Ramzová - Bonera dwie kolejki: czteroosobowa dowożąca nas na wysokość 1050 metrów oraz jej dwuosobowa kontynuacja w kierunku szczytu Šerák. Przynajmniej tak to wygląda teoretycznie, ponieważ w rzeczywistości druga kolejka w zimie jest dostępna jedynie do swej połowy! Oprócz nich działają (lub nie) trzy krótkie wyciągi orczykowe.


Słowo "niestety" w przypadku tego miejsca będzie pojawiało się częściej: niestety, nie zdarzyło mi się jeszcze tutaj trafić na dobrze przygotowane trasy. Ostatnio w lutym straszyły całe połacie lodu a teraz dla odmiany ogromne przetarcia. Ja wiem, że pogoda rządzi się swoimi prawami, ale odnoszę wrażenie, że zarządcy kompleksu już dawno spoczęli na laurach i się nie starają.

Na mapie u dołu oczywiście jest zaznaczone, iż górny wyciąg wozi narciarzy w całości.


Niestety, często zdarza się, iż jest on nieczynny. Zawsze oficjalnym powodem jest zbyt silny wiatr, natomiast podczas mojej ostatniej wizyty wcale u góry nie wiało, a on prawdopodobnie nie działał już od kilku dni. Zamiast niego narciarze musieli męczyć się na niewygodnym orczyku, przy którym tworzyły się kolejki. Sądzę, że uczyniono tak z powodu chęci oszczędzenia wydatków.

Kanapa czteroosobowa jest stosunkowo szybka, ale nieosłonięta, więc i tak jesteśmy narażeni na wywianie lub zmarznięcie. Widoki z niej są całkiem ładne.



Kanapa dla dwóch osób jest z kolei bardzo wolna i często się zatrzymuje (o ile działa).



Co ciekawe - obydwie kolejki poprowadzono niemal dokładnie granicą między Śląskiem a Morawami 😀.

Narciarze mogą korzystać z siedmiu tras, w większości średnio trudnych, oznaczonych kolorem czerwonym. Jazda na nich byłaby naprawdę przyjemnością, gdyby zadano sobie trud i je odpowiednio przygotowano. Tymczasem po roztopach niektóre z nich wyglądały tak:



Trasy te są oficjalnie otwarte, a warunki wówczas określono jako "dobre"! To chyba jakaś kpina! Ogólnie w internecie ośrodek dość często mija się z prawdą (czyli OKŁAMUJE potencjalnych klientów) informując, że wszystko działa i jest w jak najlepszym porządku. Dopiero na miejscu człowiek dowiaduje się, że coś jest nieczynne, a jazda przypomina walkę z narowistym koniem!


Ceny biletów najniższe nie są, ale nie narzekałbym na nie, gdyby właściciele poważnie podchodzili do swoich obowiązków! Cały dzień szusowania kosztował w 2018 roku 550 koron, czyli nieco ponad 90 złotych. Można wydać mniej i pojeździć krócej - karnet 4-godzinny to wydatek 420 koron. Niestety, nie ma możliwości kupienia biletu na 2 lub 3 godziny, a szkoda, bo czasem człowiek ma dość męczenia się i zniknąłby szybciej. Są też karnety dopołudniowe i popołudniowe: o dziwo, popołudniowy jest droższy (420 do 350 koron). Obowiązuje co prawda przez dłuższy czas, ale po godzinie 12-tej często warunki są już tak fatalne, że odechciewa się jeździć!


W kasie zapłacimy kartą, ale... nie za kaucję za plastikowy ski-pass. 100 koron możemy uiścić tylko w gotówce (tak przynajmniej stoi w regulaminie) - to jakieś kuriozum! Niestety, w Ramzovej nie ma czegoś takiego jak "niski sezon" i nawet gdy śnieg już prawie spłynął to ceny są takie same, jak w styczniu czy lutym...


Na głodnych i spragnionych czeka lokal pod górą Černav, gdzie łączą się dwa wyciągi.


Jest to obiekt wybudowany niedawno i składa się z kawiarni oraz samoobsługowego bufetu. Ceny wysokie, co nie dziwi. Walory smakowe wątpliwe, a np. w kupionym napoju gazowanym najbardziej było czuć... wodę! Najsmaczniejsze okazały się... chrupkie bułeczki 😀.

Przy gastronomii na polanie znajduje się również toaleta, której brak zarówno przy końcowej stacji górnego wyciągu jak i przy kasach. Masz potrzebę? Musisz wyjechać do stacji pośredniej! Ewentualnie skorzystać z któregoś z przybytków na dole: w bliskich pensjonatach działają co najmniej dwie restauracje. Nie polecam zwłaszcza tej znajdującej się obok parkingu, gdzie obsługa jest wyjątkowo chamska!


Parking na szczęście jest bezpłatny, chyba, że się pomylimy i wjedziemy na ten tuż przy głównej drodze. Za niego pobierane są opłaty, więc trzeba pamiętać, aby go zignorować i ruszyć prosto przez las w kierunku wyciągów. Miejsca parkingowego jest sporo, ale po odwilży wyszło, że to tak naprawdę klepisko: wszystko tonęło w błocie!


Teren wokół parkingu można śmiało nazwać wysypiskiem i gruzowiskiem.


Obok parkingu ma swoją placówkę Horská služba ČR.


Plusem mogą być ładne widoki w kierunku Śnieżnika - choć akurat podczas robienia zdjęć został on zakryty chmurami.



Gdyby ktoś miał ochotę wejść na Šerák, to warto wiedzieć, że obecnie schronisko jest zamknięte. Z tego co słyszałem, to brak chętnych do pracy. Ciekawe dlaczego? Właściciel chaty Jiřího jest ten sam, co ośrodka narciarskiego, więc to może dużo wyjaśniać...

Czy warto jechać do Ramzovej? Sami musicie sobie odpowiedzieć na to pytanie. Mnie ten kompleks irytował od dawna, w zasadzie zjawiam się tutaj tylko wtedy, kiedy nie mam lepszego wyboru. Bonera działa od 1992 roku i widać, że dawno temu zaczęła się tu olewka.


Znacznie mniej do zaoferowania dla narciarzy mają Zlaté Hory. Pod Zámecký vrch prowadzi jedna kanapa dla czterech osób, niemiłosiernie wolna!


W połowie można nawet wysiąść, bowiem jedyna trasa zjazdowa składa się z dwóch części: górnej z ostrym spadem i dolnej, gdzie nachylenie jest tak słabe, że bardzo trudno się rozpędzić. Przy wsiadaniu w tym miejscu non stop będziemy uderzani po nogach, gdyż wyciąg w ogóle tu nie zwalnia!


Górna trasa przygotowana była nieźle i zjeżdżało się fajnie, ale to tylko około 700 metrów. A dół jest - jak pisałem - bardzo płaski.



Plusem jest brak dużej ilości ludzi, ale to nie dziwi, bo całość spełnia wrażenie "ośrodka dla biedaków". Działa tylko jeden bufet na dole, u góry budki pozamykane głucho, a zaznaczona na mapie knajpa w środku trasy w ogóle nie istnieje!




Jedyna toaleta jest przy bufecie. Pod kasą i przy darmowym parkingu jedno wielkie lodowisko, nikomu nie przyszło do głowy, aby coś wysypać!


W Zlatych Horach oprócz biletu całodniowego (450 koron) można zakupić także krótsze: 2 i 3 godzinne, co jest dobrym pomysłem. Oczywiście pobierana jest też zwrotna kaucja za plastikowy karnet.

Ogólnie to zajrzeliśmy tu z ciekawości, zobaczyć jak to wygląda. I raczej nie zamierzamy wracać.

Mieszkańcy tej części Śląska mają pewien kłopot: daleko do Beskidów, daleko do ośrodków w wyższych partiach Sudetów, a te w Jesionikach mają sporo wad.
 
Uwaga! Kompleks narciarski w Zlatych Horych został w 2021 roku wystawiony na sprzedaż i aktualnie (początek 2022) nadal nie znalazł kupca, więc jest mała szansa, aby ruszył w najbliższym czasie. Pandemia oraz coraz słabsze zimy go dobiły.

-----
Dojazd do Ramzovej jest bezproblemowy: z Głuchołaz kierujemy się drogą nr 40 na Mikulovice, następnie Jeseník, za którym odbijamy w prawo na drogę nr 60. Potem jadąc prosto zmieniamy numer na 369 (kierunek Hanušovice) i po kilku kilometrach jesteśmy u celu. Bonera znajduje się po lewej stronie szosy, po prawej funkcjonuje inny, mały środek.

W Zlatych Horach jest większy problem, ponieważ w centrum miasta brak oznaczeń do kompleksu narciarskiego. Jadąc od strony dawnego przejścia granicznego w Kondradowie musimy przejechać przez starówkę, a na skrzyżowaniu ruszyć prosto (droga 445 do Vrbna). Dopiero tam pojawi się znak kierujący w stronę parkingu.

10 komentarzy:

  1. Trasy narciarstwa biegowego z i do Ramzová są bardzo fajne :) oczywiście przy dobrej pokrywie śnieżnej. Polecam sprawdzić stok w Petříkov, od Ramzová to rzut beretem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, w Petrikovie są same orczyki, a staramy się ich unikać, jeśli można :)

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o trasy biegowe to mój brat tam pomykał w okolicy w lutym i skończył na jakieś leśnej ścieżce wysypanej kamieniami :P Taka niespodzianka :D

      Usuń
    3. Był też plus z tej sytuacji - udało nam się dzięki temu przypadkowo spotkać, bo akurat przejeżdżałem autem obok, gdy się zawracali :D

      Usuń
  2. Te okolice znam tylko z letnich wędrówek. Coś mi się wydaje, że w Czechach ostatni mocno się pogorszyła tak infrastruktura turystyczna jak i jakość serwowanych posiłków. Kiedyś to by było nie do pomyślenia, żeby wyjść z knajpy i narzekać na jedzenie. Mam wrażenie, jakby te złe nawyki przyszły do nich z naszej strony.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to taki bar, więc cudów kulinarnych się nie spodziewałem, ale mimo wszystko jakiś poziom trzeba trzymać. Ogólnie to nie narzekam u Czechów na jedzenie, chyba, że na brak czosnku w czosnkowej ;)

      A z infrastrukturą jest trochę jak z czeskimi autostradami: kiedyś były niezłe, dziś są przestarzałe w stosunku do tego, czego człowiek oczekuje.

      Pozdrowienia!

      Usuń
    2. Co do infrastruktury odniosłem podobne wrażenie. Chyba to nasze oczekiwania cały czas rosną a u niech "rozwój" się zatrzymał i nie ma już takiego efektu wow co kiedyś.

      Usuń
  3. uczyłam się tam jeździć na nartach :) tam i na kopie, jak jeszcze wyciag działał, lata temu.. Ramzova jednak mnie nie urzekła, na wyzszych partiach stoku straszny lód, ciezko sie jezdzi.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, lód i to w takich godzinach, że jeszcze nie powinno go być przy odpowiednim przygotowaniu... :/

      Pozdrawiam

      Usuń