środa, 29 listopada 2017

Zdążyć przed "dekomunizacją": nieprawomyślne pomniki w okolicach Opola.

"Śpieszmy się kochać pomniki, tak szybko odchodzą". 

Postanowiłem uwiecznić kilka położonych w okolicy niepoprawnych politycznie pomników, które już wkrótce mogą zniknąć z powodu "dekomunizacji" (zapis celowo w cudzysłowu).

Jako Ślązak nie mam powodów, aby czuć sentyment do Krasnoarmiejców; jak wyglądało "wyzwalanie" Górnego Śląska wie każdy, kto choć trochę zna historię. Uważam jednak, że te pomniki to świadectwo minionych czasów i powinny pozostać na swoich miejscach, także ku przestrodze. W dziejach ludzkości zawsze było tak, że ci, co burzyli pomniki, później sami mieli burzone...

Dwa obiekty są bardzo blisko granic Opola. W Żelaznej (Eisenau, do 1934 Zelasno) stoi przy głównej drodze pomnik z czerwoną gwiazdą. Skromny, lekko surowy, minimalistyczny. Około dziesięciu lat temu pomalowano go na biało, teraz farba mocno wyblakła, odpada tynk.


Widać, że czas odcisnął tutaj swoje piętno, lecz teren jest zadbany, drzewka przystrzyżone, stoją też znicze.



W Żelaznej doszło do walk w nocy z 22 na 23 stycznia 1945 roku. Radzieckie wojsko przeprawiało się przez Odrę, Niemcy kontratakowali. Po kilku dniach Armia Czerwona nakazała ewakuację mieszkańców, którzy powrócili do zniszczonej i okradzionej wioski dopiero w marcu. 

Pomnik powstał jeszcze w roku zakończenia wojny lub w kolejnym. Oficjalnie ustawili go wdzięczni mieszkańcy, ale trudno w to wierzyć po serii egzekucji, mordów i gwałtów. W tym miejscu znajdował się pierwotny cmentarz, na którym pochowano żołnierzy sowieckich: ich liczba jest sporna - od 247 do 700. W późniejszym okresie ekshumowano ich i przeniesiono na dużą nekropolię w Kędzierzynie-Koźlu. Pozostał tylko pomnik...


Z drugiej strony Opola znajduje się wieś Folwark (Vorverk). Tu także istniał kiedyś cmentarz wojenny i po ekshumacji (znalazłem dwie wersje: do Kędzierzyna lub do Opola) przetrwał pomnik i dawna ogrodzona kwatera.


W walkach, które trwały w okolicy od stycznia do marca, miało zginąć aż 620 żołnierzy radzieckich, w tym młodszy lejtnant Krutikow. Po sąsiedzku nadal spoczywają niemieccy obrońcy, lecz ich upamiętnia tylko niewielka tablica.


Wracając do pomnika sowieckiego: jest w nieco lepszym stanie, niż ten w Żelaznej. Trawa na dawnym cmentarzu jest skoszona. Przy obelisku stoi sporo zniczy oraz kwiaty - zapewne efekt niedawnego dnia Wszystkich Świętych. A więc ktoś o tym pamięta. I to raczej zwykłe osoby, a nie jakieś stowarzyszenia.




W 2010 roku przy pomniku zorganizowano "Światełko dla Rosji" - nabożeństwo z udziałem mieszkańców kilku najbliższych wiosek; po polsku i niemiecku modlono się o pojednanie narodów. Od tego czasu odbywają się tutaj także spotkania śląskich Niemców wspominających wszystkie ofiary zimowych miesięcy - zarówno cywilne jak i wojskowe. Pojawiali się także ostatni naoczni świadkowie tamtych wydarzeń. Nigdy nie zapomnimy, ale chcemy po latach przebaczyć. A mają czego nie zapominać, bowiem w sąsiednich Boguszycach (Boguschütz) wymordowano 200-300 mieszkańców.



Kolejny pomnik położony jest w dolnośląskiej części województwa opolskiego, a mianowicie w Mikolinie (Niklasfähre, do 1936 Nikoline). Jest to chyba najbardziej znana radziecka konstrukcja regionu i jedna z najciekawszych, jaką widziałem w granicach Polski. Mowa oczywiście o słynnym pomniku nad Odrą, widocznym już z daleka z drugiego brzegu.



Pomnik upamiętnia przeprawę żołnierzy I Frontu Ukraińskiego w styczniu i na początku lutego 1945 roku. Forsowano ją na odcinku kilkunastu kilometrów. W Mikolinie znajdował się most, wysadzony przez wojska niemieckie, co zahamowało ofensywę tylko na kilka dni.

W sierpniu rozpoczęto budowę pomnika - zajęła się tym sowiecka jednostka inżynieryjna ze Skorogoszczy. Jesienią został oficjalnie "otwarty". Przez kolejne dziesiątki lat przyjeżdżali tutaj żołnierze Armii Radzieckiej z Brzegu, aby składać przysięgi.


Obiekt ma niebanalną sylwetkę dzięki dodaniu fragmentów betonowych łodzi. Wygląda to bardzo ciekawie, a odwiedzający go lubią wchodzić do ich środka 😉.



W okresie PRL-u powstało wiele mitów związanych z walkami o Odrę - oficjalna propaganda powtarzała, że życie straciło tutaj aż 40 tysięcy żołnierzy! Wzięto ich z kapelusza: według dzisiejszego stanu badań straty strony radzieckiej wyniosły "tylko" 600-700 żołnierzy: część poległa od kul, część utonęła w lodowatych nurtach rzeki. Owa liczba, mimo, iż wielokrotnie mniejsza od podawanej w poprzednim ustroju, i tak jest jedną z największych w województwie i świadczy o zaciętości walk; dla porównania - podczas zdobywania Festung Oppeln zginęło 300, a w Brzegu 400 czerwonoarmistów.


No bokach kolumny umieszczono napisy po rosyjsku:
Bohaterom - Zwycięzcom nad niemiecko-faszystowskimi najeźdźcami dzielnym żołnierzom pierwszego frontu ukraińskiego. Z walkami forsowania rzeki Odry w lutym 1945 roku. (Choć najcięższe walki toczyły się w styczniu.) Pierwszy front ukraiński, 1945 r.
Wieczna sława bohaterom poległym w walkach o wolność i niepodległość naszego kraju.
Wykonała 39 Jednostka Wojsk Inżynieryjnych. Budował starszy tech. lejtnant Wisniewskij W. G. przy aktywnej pomocy burmistrza pana Mieczysława Dratwy. Sierpień – Październik 1945 roku.

Po 1989 roku pomnik zaczął niszczeć. Wiosną 2017 roku został wyremontowany przez polsko-rosyjskie stowarzyszenie "Kursk", opiekujące się takimi miejscami. IPN oraz prawackie media dostały szału... Ruszyła histeryczna lawina oburzenia, oskarżeń i tym podobnych. "Za rosyjskie pieniądze!" - pisano. A, za przeproszeniem, za czyje miało być??



Cieszę się, iż udało mi się jeszcze go zobaczyć. Moim zdaniem jest bardzo fotogeniczny i świetnie pasuje do nadodrzańskiej okolicy.





Ostatni pomnik nie jest bezpośrednio związany z żadną bitwą. Nie postawiono go w miejscu cmentarza, nie powstał tuż po wojnie, nie jest też dziełem radzieckiej armii. W Grodkowie (Grottkau) wybudowali go Polacy w 1974 roku, a więc w trzydziestą rocznicę Manifestu Lipcowego.

"Śląskie Stonehenge" - to pierwsze, co kojarzy się na jego widok. Niestety, w tym przypadku się spóźniłem, zdążono go już "oczyścić" 😐.


Na kilkunastu kamiennych bryłach oryginalnie umieszczono daty związane z rozwojem ruchu komunistycznego i z II wojną światową. Oraz wierszowaną sentencję:
* "Wolność o kształcie serca mieści się w tej ziemi. Wschłuchani w jej oddech w rytm zasiewów i plonów - nie zapomnimy. W jej głębi żarzy się historia zwycięstwa"
*  Zwycięstwo i wolność 9.V.1945 
* 1918 KPP 1946 PPR 1948 PZPR 
* 22.VII. 1944 PKWN 22.VII.1974 XXX lat PRL 
* 7.XI.1917 Rewolucja Październikowa 
* Lenino LWP 12.X.1943 
* 1945 rok Opole 19.I. Grodków 6.II. Otmuchów 8.V.

Wszystko skuto. Ocalały tylko dwa napisy z okresu po 1989 roku o harcerzach i Sybirakach. Zamiast ciekawej pamiątki historycznej i świetnego przykładu propagandy PRL-owskiej otrzymaliśmy koło z kamieni, które nie wiadomo co może symbolizować.



Usunięto nawet daty zdobywania miast przez Armię Czerwoną. Doczekaliśmy interesującego paradoksu: odebranie Niemcom Śląska i przyłączenie do Polski nadal jest uznawane za sprawiedliwość dziejową i pozytyw, natomiast moment, kiedy wyrwano Wehrmachtowi poszczególne miejscowości, już nie. Zupełnie jakby zajęcie tych terenów przez wojska Stalina nie miało żadnego związku z późniejszym wyznaczeniem granicy na Odrze i Nysie. Ot, pustka historyczna.


Z kolei wiersz był neutralny w swojej formie i mógł pasować do każdego ustroju, chyba, że komuś zasiewy i plony źle się kojarzą... Bo przecież zboże kupuje się w sklepie.
Po tym tekście zostało najwięcej dziur.



Nie wiadomo kiedy ostatni raz widziano grodkowskie inskrypcje, ale prawdopodobnie dzieła zniszczenia dokonano w tym roku. Na zdjęciach sprzed kilku lat jeszcze wszystko jest po staremu. Ja byłem tutaj ostatni raz przed pięcioma laty i, na szczęście, mam kilka ujęć z tamtej wizyty:



Jaki los czeka te pomniki? Ustawa chroni obiekty położone na cmentarzach, ale dwa pierwsze miejsca oficjalnymi cmentarzami już prawdopodobnie nie są. Ten z Mikolina - moim zdaniem - w żaden sposób nie propaguje ustroju totalitarnego, a jest upamiętnieniem konkretnego wydarzenia i poległych. Ale według IPN to wystarczy do rozbiórki.
Grodków także nie może "spać spokojnie". Usunięto co prawda wraże napisy, ale nie samą konstrukcję. Tymczasem, według rządowych specjalistów, nowe przepisy nie przewidują przebudowy, sprzedaży, "polonizacji" czy "odkomunizowania", a jedynie LIKWIDACJĘ. Taki problem występuje np. w Drawsku Pomorskim, gdzie stoją słynne czołgi. Samorząd i mieszkańcy chciały im nadać zupełnie nowy charakter, ale "to niemożliwe". Wszystko do rozbiórki, a czołgi ewentualnie do muzeum!

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom rządu, który informował, że pomniki, tablice i inne elementy będą trafiać do muzeów, dotyczyć to będzie jedynie ich części, a czasem tylko fragmentów: czyli np. z pomnika Świerczewskiego w Jabłonce może zostać jedynie głowa. W dodatku zamiast być eksponowane gdzieś w dotychczasowej okolicy, to będą wywożone na Pomorze, po czym dyżurni historycy opatrzą je "odpowiednim opisem". Na cóż, jak się nie umie budować, to można chociaż zniszczyć... Nie umiem odpędzić się od myśli, że jeśli tak łatwo przychodzi burzenie czegoś, co stało pół wieku, to tym prościej za jakiś czas będzie można usunąć bohaterów prawych i sprawiedliwych, którymi od dwóch latach zapaskudza się przestrzeń publiczną...

A na koniec kilka zdjęć z cmentarza wojennego w Opolu (Oppeln), który jako miejsce spoczynku na razie nie podlega żadnej "dekomunizacji". Położony jest on w interesującej lokalizacji, bowiem między trzema domami studenckimi 😏.


Początkowo poległych chowano w różnych miejscach stolicy Górnego Śląska, potem przeniesiono do jednej kwatery. Latem 1945 roku, podczas otwarcia, otaczały go pola. Zdjęcie z początków można zobaczyć na stronie fotopolska.eu..



Na cmentarzu znajduje się 161 kwater, zarówno pojedynczych, jak i zbiorowych - ogólnie pochowano 487 osób, z czego zidentyfikowano 99. Zwracają uwagę daty śmierci - wiele już długo po przejściu frontu. Śmierć od ran, podejrzanego bimbru czy może chorób wenerycznych?




Nie rozdziobią nas kruki ni wrony, ani nic!


Centralny, dwujęzyczny pomnik. Tablica jest w bardzo dobrym stanie. Rok 1947 to data montażu, przedtem znajdowała się tam inna, prowizoryczna.





-----
Opis zimowej objazdówki po wrażych pomnikach z okresu PRL-u znajduje się pod tym linkiem.

7 komentarzy:

  1. Dobra robota. Na temat w/w pomników mam zdanie podobne- to jakby nie było, nasza historia (jakakolwiek by nie była), dlatego...wara od niej wszelkim politykierom. Ale "dobra zmiana" jak widać ma do tego zupełnie inny stosunek. Swoją drogą ciekawe tylko dlaczego tę całą "dekomunizację" nie zaczęli od siebie? Te wszystkie tytuliki naukowe, dyplomy uczelni i osiągnięcia, to przecież w większości "czerwona spuścizna" najważniejszych uczelni PRL. Zapomnieli o tym, by wszystkie kwity tamtego "zbrodniczego układu" ostatecznie puścić z dymem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież gdyby zaczęli dekomunizację od siebie, to nie miałby kto sadzać w ławach poselskich :) A już prokurator stanu wojennego który nagle nawrócił się na głęboki katolicyzm jest największą perełką :)

      Swoją drogą wśród nielicznych znanych mi osób, które przyznają się do popierania obecnej partii rządzącej, niemal wszyscy w przeszłości należeli do PZPR, niektórzy byli nawet w ORMO. Czy PiS zdekomunizuje też swoich wyborców? :D

      Usuń
  2. Wyzwolanie Górnego Ślonska wyglądało tak jak niymiecke popisy na wschodzie. Szkoda, że prziszło za nie zapłacić ludziom, kerzy czynsto za Niymców sie niy mieli.
    Niy rozumia tyż spominanio sztucznych niymieckich nazw (czynsto dosłownych tumaczyń słowiańskich/polskich/ślonskich nazw historycznych) nadanych za III Rzeszy, skuli tego, że historyczne niy były "deutsch". Miejscowość Folwark mo swój niymiecki odpowiednik - jak się tam wjyżdżo to dyć stoi na tabule... "Follwark" :)
    Co sie zaś tyko meritum to dobro kronikarsko robota, bo zanosi sie, że z tych dynkmali po czasach siepaczy to sie obstonie yno "huj, dupa i kamieni kupa" (przikład już je - Grodków) - jak to godoł klasyk ze drugi strony polityczny barykady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We Folwarku to ludzie godajum "Vorwerk" :P Na tabuli pisze jedno, na dynkmalu co innego. Tam kaj zmieniali nazwy to czynsto właśnie pamięto się te hitlerowskie, bo to takie obowiązywały za bajtla, a nie wcześniejsze...
      A że sztuczne, hitlerowskie i ahistoryczne? A to polskie nazwy niy som sztuczne i komunistyczne np. Korfantów, Dzierżoniów itp?? Każdo nacyjo polonizuje, germanizuje, czechizuje według siebie itp.. Wiync pisanie o nazwach z III Rzeszy że sum "be", a te za komuny sum "cacy", mimo, że tyż sztuczne, to hipokryzja...

      Usuń
  3. Analogije poradzom być lepsze abo gorsze. Ciynżko o take 100%. Myśla, że sytuacjo ze sztucznymi nazwami z lat 30 idzie porównać, z czymś takim, jakby to dzisiej polsko władza postanowiła zmiynić:
    1. Suwałki na... "Zbierania" - dosłowne tumaczynie rdzynio pruskigo/litewskigo.
    2. Sejny na... "Wysokie Trawy" - dosłowne tumaczynie rdzynio pruskigo/litewskigo.
    3. Frombork na... "Gród (Naszej) Pani - dosłowne tumaczynie rdzynio niymieckigo.
    Som znane relacje z lat 30, z dużo bardzi zgermanizowanego Pomorza Zachodnigo, kaj ludność niy wziyła za swe nowo nadanych "echte deutsch" nazw i dali używała tych o slowiańskim pochodzyniu.
    Niy twierdza, że ftoś może niy używać tych "hitlerowskich" nazw, dyć znom ludzi, kerzy zamiast "Zobrze" radzi godajom "Hindenburg" - Yno po co? :D
    Tak w ogóle fest ciekawy blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli siy ktoś wychowoł w Hindenburgu, to bydzie godoł Hindenburg, a nie Zobrze :) Poloki zmieniali nazwy w latach 40. na bardziyj polskie, potem zaś w latach 70. we wsiach łemkowskich, ino tam to cofnięto. Mimo to zawsze podaja takie krótkie, sztuczne nazwy, bo to je historyja takiej wsi i tego siy niy wymaże :)
      Jak ciekawy to się ciesza ;)

      Usuń
  4. Oczywiście, tylko mroczny IPN i "prawackie media" zgłaszają jakieś wątpliwości w tej sprawie... Bardzo upraszczające, a wręcz prymitywne myślenie.

    OdpowiedzUsuń