poniedziałek, 3 lipca 2017

Morawy - w centrum Hány

Ostatni dzień długiego czerwcowego weekendu przeznaczamy na kręcenie się po Hanie - to kolejny region etnograficzny Republiki Czeskiej, położony mniej więcej w środkowej części Moraw, a którego stolicą jest Ołomuniec.

Najpierw jednak, wracając z uzdrowiska Luhačovice, musimy przejechać przez Zlín (w latach 1949-1990 Gottwaldov). Miasto związane od okresu międzywojennego z produkcją obuwia w zakładach Baťy zawsze jakoś pomijałem i tak będzie także tym razem, ale chcę kiedyś tu przyjechać na dłużej. 

Stojąc na skrzyżowaniu wśród pustawych jeszcze ulic widzimy najwyższy budynek Zlína - tzw. Baťův mrakodrap. W momencie jego otwarcia pod koniec lat 30. XX wieku był drugim pod względem wysokości w Europie.


W granicach administracyjnych Zlína znajduje się zbiornik Fryšták przedzielony drogami na trzy części.


Holešovie (Holleschau) zatrzymuję się głównie dla zabytków żydowskich. Tutejsza synagoga jest jedyną w Republice Czeskiej reprezentującą tzw. typ polski. Jak dla mnie ten unikat na skalę światową wygląda jak przerośnięty klocek i niczym ciekawym z zewnątrz nie przyciąga. W środku jest podobno ładniej, ale o tym się nie dowiemy, bo pomimo, że teoretycznie są godziny otwarcia dla turystów, to drzwi zamknięte na dziesięć spustów.


W pobliżu jest cmentarz żydowski. Najpierw długo nie potrafimy znaleźć wejścia i obchodzimy go dookoła. Potem odnajdujemy bramę, która wygląda na zabezpieczoną łańcuchem. Już mieliśmy iść dalej, gdy przypadkowo trącam wrota, a te się otwierają 😉.


Nekropolia jest stara, bowiem założoną ją już w XV wieku, a najstarsze nagrobki datowane są na rok 1647. Zachowało się ich około półtora tysiąca.




Pobożni żydzi pielgrzymują do grobu rabina zwanego Schachem, który w XVII wieku przeniósł się tutaj z Rzeczpospolitej Obojga Narodów (pochodził z Wilna).


Z nowszych pochówków rzuciły mi się w oczy dwie macewy z ofiarami pogromu, który miał miejsce w grudniu 1918 roku. Żołnierze świeżo powstałej Czechosłowacji przystąpili wówczas do rabowania żydowskich domostw, potem dołączyła się ludność cywilna - dwóch gospodarzy, broniących swoich majątków, zostało zabitych. Byli to niedawni koledzy frontowi napastników, którzy dopiero co wrócili po ustaniu działań wojennych do ojcowizny. Aby opanować sytuację musiano wezwać dodatkowe jednostki z Kroměříža, ale według niektórych informacji one też przyłączyły się do zamieszek i dopiero oddziały z Brna uspokoiły bandyterkę.


Zabytkiem nieżydowskim jest niewątpliwie renesansowy pałac. Dostrzegam pewne podobieństwo do szwedzkiego zamku Skokloster.


Wokół rozciągają się pałacowe ogrody o dużej powierzchni, których ozdobą są zbiorniki wodne. Tyle, że dzisiaj trwa tutaj zbieranie pamiątek po wczorajszej imprezie (bodajże wyścigach... łodzi), więc trawa jest rozjeżdżona, a co chwilę przemknie jakiś cięższy sprzęt i wznieci w niebo tumany kurzu.


Trochę spokojniej jest w ogrodzie różanym, przy którym stoi niewielkie obserwatorium astronomiczne. Myślałem, że ma trochę lat, a tymczasem wybudowano je dopiero w 1959 roku.



Na dziedzińcu pałacu nieśpiesznie tryska fontanna.


Po sąsiedzku widać ładny kościół św. Anny, który zastąpił wcześniejszy zbór husycki.


Jedziemy dalej. W miasteczku Chropyně (Chropin) można odwiedzić kolejny renesansowy pałac, należący w przeszłości do Dietrichsteinów. Obecnie mieści się w nim Muzeum Kroměřížska.


Obok parkingu starsza pani zaprasza do odwiedzenia kościoła, ale nie jest on jakiś wyjątkowy, więc tylko robię kilka zdjęć i z powrotem wsiadam do auta. Zmieniamy jednostkę administracyjną z kraju zlińskiego na ołomuniecki. Kojetín zaliczamy jedynie przejazdem, zatrzymujemy się za to w Tovačovie (Tobitschau), którego fragment zabudowy widać już z daleka.


Miejscowość szczyci się najwyższą wieżą pałacową Republiki, liczącą 96 metrów.


Najpierw stał tu gotycki zamek, który później przebudowano na renesansową rezydencję. Ostatni arystokratyczni właściciele z rodu Küenburg sprzedali zadłużony majątek żydowskim przemysłowcom, którzy w 1939 roku musieli uciekać do Szwajcarii. Przejęła go Rzesza, ale - jak wiadomo - zbyt długo się nim nie nacieszyła.

Kompleks składa się z zamku wewnętrznego oraz otaczającego go przedzamcza z zabudowaniami gospodarczymi i dla służby, chronionego bramą z drugą wieżą. Do tego podwójna fosa. Wszystko mocno zaniedbane.



W lipcu 1866 w pobliżu miasta rozegrała się jedna z bitew wojny austriacko-pruskiej; podobnie jak w poprzednim starciu pod Sadową (Königgrätz) armia Habsburgów poniosła porażkę. Na okolicznych polach zbierano zwłoki, a już rok później pojawiły się pierwsze pomniki upamiętniające ofiary z których wiele przetrwało do dzisiaj.

Niedaleko za Tovačovem poprowadzono ścieżkę tematyczną łączącą trzy miejsca pamięci. Zostawiam wóz w wąskiej zatoczce i ruszam w pole.


Obok zagajnika spoczęło 108 Austriaków i 1 Prusak. Przypomina o tym pomnik z piaskowca.



Kilometr dalej ścieżka prowadzi przez niedawno pogniecione zboże. W tym miejscu śmiertelna kula dosięgła pruskiego podpułkownika Eduarda von Behra. Pod kopcem nie ma jednak ciała, zostało przewiezione i pochowane w Lissie (czyli w Lesznie).


Jak na złość niebo przysłoniła ogromna czarna chmura. Usiadłem z boku czekając aż przejdzie, a ta zdaje się w ogóle nie kończyć. Wracam w końcu do głównej drogi, gdzie ustawiono największy pomnik: na górce z kamieni umieszczono kamienny sarkofag z herbem Cesarstwa oraz tablicę z 294 nazwiskami. Jest wśród nich kilkunastu oficerów do stopnia pułkownika włącznie oraz jeden żołnierz Królestwa Saksonii, która była sojusznikiem Habsburgów.


Na te zdjęcia musiałem czekać ponad dwadzieścia minut zanim wreszcie wyszło słońce, ale uparłem się i musiało w końcu się pojawić 😉.

Pomnik był w XX wieku wielokrotnie uszkadzany przez wandali, ukradziono także niektóre elementy (m.in. herb), ale w 2010 został kompleksowo wyremontowany.


Na horyzoncie widać sylwetkę kościoła w Dubie nad Moravou (Dub an der March) - jest to ponoć miejsce pielgrzymek, ale wszystko pozamykane.


Na deser zostało główne miasto Hány - Ołomuniec (Olomouc, Olmütz). W grudniu podczas wizyty na jarmarku adwentowym stwierdziliśmy, że trzeba tam wrócić przy lepszej i cieplejszej aurze, aby poszwendać się na spokojnie. Pogoda rzeczywiście jest lepsza, ale w natłoku zwiedzania innych miejsc nie zostało już wiele czasu na dawną stolicę Moraw.

Na początku usiłuję obejrzeć jeden z fortów twierdzy, którą był kiedyś Ołomuniec. Niezbyt szczęśliwie wybrałem nr XV w dzielnicy Neředín. Obiekt wybudowany w 1850 roku okazał się być kompletnie zarośnięty z zewnątrz, niedostępny (teren prywatny, chyba jakiś poligon do paintballa), a dodatkowo przeczytałem, że należy do najbardziej zniszczonych z tych, które się zachowały.



Podjeżdżamy do centrum. Po krótkim poszukiwaniu wolnego miejsca parkuję niedaleko placu, gdzie kiedyś stała synagoga. Kawałek dalej zachowana brama cesarzowej Marii Teresy oraz dawne koszary wodne leżące wewnątrz twierdzy (pisałem o tym i pokazywałem także w grudniu).



Na głównym rynku pustki - przynajmniej tak nam się wydaje w porównaniu z tym, co działo się podczas jarmarku. Pojawia się też jedna wycieczka, oczywiście z Polski. Część osób nawet wydaje się zainteresowanych opowieściami przewodniczki, kilka posiada na stanie lustrzanki.

Kolumna Trójcy Przenajświętszej, wpisana w 2000 roku na listę UNESCO i będąca jedną z największych tego typu konstrukcji w Europie, jest teraz odkryta i można ją spokojnie podziwiać. W grudniu dookoła stały kramy jarmarczne.


Ratusz oblepiony siatkami przechodzi od jakiegoś czasu remont. W ogóle część rynku jest zawalona rusztowaniami i innym sprzętem.


Obchodząc go jesteśmy świadkiem ściągania blokady z kół samochodu na wrocławskich blachach. Kierowca chyba do końca nie wie za co dostał mandat, próbuje też staropolskim zwyczajem od razu wyskoczyć z kasy. Policjant miejski tłumaczy, że kary nie płaci się na miejscu, otrzyma normalny rachunek do uiszczenia w późniejszym czasie.

Zaglądamy jeszcze na dolny, mniejszy rynek. Pół roku temu stało tu sztuczne lodowisko.


Końcowym akcentem ma być wjazd na Svatý Kopeček (Heiligenberg), gdzie mieni się w słońcu żółta sylwetka klasztoru i bazyliki norbertanów. Podczas poprzedniej wizyty było szaro, buro i zimno, dziś możemy się opalać.



Pomimo górowania nad okolicą widoki na Ołomuniec są mało imponujące, gdyż wiele zasłania zieleń drzew.


Zastanawiałem się co to za pasmo widoczne w tle i wychodzi na to, iż jest to Wyżyna Drahańska (Drahanská vrchovina).


Na ostatki jeszcze dwa zdjęcia ze środka bazyliki: co prawda na drzwiach ktoś niefortunnie umieścił zakaz fotografowania, ale nikt się takimi pierdołami nie przejmował.



9 komentarzy:

  1. O widzę, że remont elewacji pałacowej w Holešovie skończony. Byłem w zeszłym roku dwa razy i dwukrotnie obstawiony był rusztowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od strony ogrodów skończony, natomiast nadal wiszą rusztowania po bokach i częściowo na fasadzie od strony rynku.

      Usuń
  2. Arcymalownicze zdjęcia! Przez Ciebie zacznę jeździć do Czech, choć wcale nie mam za darmo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czemu miałoby być za darmo? :> No właśnie się dziwiłem zawsze, że tak Czechy omijaliście, a ten kraj ma ogrom rzeczy do zaoferowania!

      Usuń
    2. No bo nas zawsze bardziej ciągnęło na wschód i południe a Czechy nigdy nie leżały "po drodze". Ale jest szansa, że to się zmieni...

      Usuń
    3. Ostatnio ciągnęło także na zachód ;)

      Usuń
    4. Zadecydowały względy rodzinne: wbrew ojcowskim preferencjom, Syn W., zamiast zakochać się w pięknej Gruzince, wybrał równie piękną Francuzkę. No to jeździmy teraz także na zachód ;-)

      Usuń
  3. Ołomuńcem jestem zauroczony, ale byłem tylko przejazdem i po mieście nie pochodziłem, a już mnie tak bardzo tam ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że pisałem w grudniowej relacji, iż to trzecia pod względem zabytków, przestrzeń w Rep. Czeskiej (swoją drogą ciekawe co jest pod numerem 2-gim?). Zdecydowanie warto i zdecydowanie dobrze byłoby wybrać na ten dzień coś poza weekendem ;) I zdecydowanie nie korzystać z jednodniowych wycieczek z Polski, bo przegonią jak zbitego psa, na szybko, szybko :P

      Usuń