czwartek, 27 listopada 2014

Węgry - Balaton i antyczne Gorsium


Pora na ostatni odcinek, choć już nie bałkański ;) 

Granicę serbsko-węgierską przekraczamy bez większych problemów. 
 

Celnik węgierski oczywiście zagląda do bagażnika, pyta się o fajki (zadziwiające jest to, jak państwa dbają, aby ludzie truli się ku chwale budżetu) i alkohol (ouzo?? nie, rakija... a, to w porządku). Pyta się też, czy mamy rodzinę w Albanii - no dobra, trochę się opaliłem, ale bez przesady ;) 

Za to przy sąsiednim stanowisku króciutka kolejka, ale trudno się dziwić - tam szaleje kobieta, która tak wczuła się w rolę, że przeszukuje wózki dla dzieci, bagażniki z ciuszkami itp.. Mam nadzieję, że w odpowiednim czasie ktoś jej też coś przeszuka :) 

Za to po węgierskiej stronie korek gigant ciężarówek - a to wszystko na bocznym, przecież, przejściu w Tompie. Dziwię się, że pozwalają TIR-om tutaj jeździć - ono powinno być tylko dla osobówek. To jaki korek był wówczas na przejściu autostradowym? Strach się bać. Zapewne stali tam wszyscy Turcy, bo tutaj nie było ani jednego... 

 

Tuż za granicą postanawiam sobie odbić w prawo i zobaczyć Kelebię - to wioska idiotycznie podzielona przez granicę w Trianon na część węgierską i serbską (Kelebija). W obu miejscowościach mieszkali niemal sami Węgrzy (do dzisiaj w serbskiej też stanowią większość), ale urzędnicy wiedzieli lepiej. 

Zdjęcie z serbskiej części z 2012 roku. 
 

Miejscowość to typowa ulicówka, nic w niej specjalnego, ale mam pypcia zdartego ;) 
 

Przed nami kilkaset kilometrów drogi przez węgierskie drogi... o ile z dekadę temu mogły być wzorem dla polskich, to teraz stan większości z nich (poza autostradami) jest kiepski, a miejscami wręcz fatalny. W ogóle z każdym rokiem raj Orbana coraz bardziej wygląda smutno - ceny rosną, turystów coraz mniej, za to coraz więcej pustych domów i obiektów na sprzedaż. 

Za to słoneczniki niezmiennie takie same :) 
 

Jedyny, znakomity odcinek nowo wyremontowanej drogi. 
 

Niestety, po jakiś 15 kilometrach zaczęło się dwa razy tyle łub-łub-łub, ale w końcu wieczorem dojechaliśmy. 
 

Tradycyjnie już zatrzymujemy się na kempingu w Balatonföldvár, aby mieć jeden dzień odpoczynku po intensywnym zwiedzaniu:) Rok temu mieliśmy pecha i przez większość czasu padało, tym razem jest wietrznie, ale słonecznie. 

Zdecydowaliśmy się na godzinny rejs statkiem po Balatonie. Szału nie ma, ale można popatrzeć w jedną, drugą i trzecią stronę. 

 
 
 

Miejscowość jest popularna wśród turystów (choć, jak pisałem, w ostatnich latach jest ich mniej), przyciąga m.in. pięknymi alejami nad samym jeziorem. 
 

A także widokami na sam Balaton, najładniejszymi z wysokiej skarpy. 
 

Ostatniego dnia wyjazdu pogoda jest już ciut gorsza, słońca nie ma. Aby jednak ten dzień nie był kompletnie bezproduktywny, zaglądamy do okolic wioski Tac, gdzie znajdują się ruiny rzymskiego miasta Gorsium
 

Założone w miejscu obozu wojskowego na początku I wieku n.e., było religijnym centrum prowincji Panonia Inferior. Teren to największe wykopaliska na Węgrzech, ale zachowało się niewiele. 
 

Oryginalne kamienie znajdują się poniżej czerwonej linii, reszta to rekonstrukcja dla turystów. 
 
 

Są nawet pozostałości amfiteatru. 
 

A potem pozostaje wsiąść do auta i wracać do domu, przez dłuższy czas w straszliwej ulewie, która zalała sporo ulic w Bratysławie. 
 

3 komentarze:

  1. Zastanawiam się nad spędzeniem tegorocznych wakacji nad Balatonem.
    Jedni mówią, że warto i ładnie, a inni znowu krytykują.
    Jaka jest Twoja opinia nt. temat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy kto czego oczekuje i jak spędza wakacje ;) Balaton w sezonie bywa mocno zatłoczony, luźniej robi się tak od połowy sierpnia. Plusem na pewno jest ciepłe jezioro (choć w ubiegłym roku trafiła się jednego dnia lodówka), na południowym brzegu jest długo płasko w wodzie, więc i niepływający mogą się popluskać. Pogoda też trochę pewniejsza niż nad Bałtykiem. Na pewno jest też taniej niż np. w Chorwacji, co do tego nie ma dwóch zdań. Ale - tak jak pisałem - ludzi wypoczywam tam sporo.

      No i zależy jaką miejscowość się wybierze - Siofok to imprezowania i hałas, mniejsze ośrodki będą z pewnością spokojniejsze.

      Ja nad Balaton zawsze chętnie wracam, jednak całego urlopu bym tam nie spędził, ale to jednak z powodu, że go dość dobrze znam i ciągnie gdzie indziej ;)

      Usuń