wtorek, 4 listopada 2014

Macedonia - powrót po dwóch latach


Tak się złożyło, że do Macedonii wjechaliśmy dokładnie dwa lata (co do dnia) po tym, gdy z niej wyjeżdżaliśmy - to jakiś znak ;) 

 

Niestety, na dzień dobry humor psują nam macedońscy celnicy. Dwóch debili najwyraźniej się nudzi, zadają głupie pytania, w dodatku nie mogą się nadziwić, że posługujemy się paszportami różnych krajów. Każą nam zjechać na bok i wypakować cały bagażnik! Potem bawią się w złego i dobrego policjanta - zły oklepuje wnętrze (auto ma swoje lata i plastik w wielu miejscach odchodzi), sprawdza silnik, wszystkie półki... dobry w tym czasie wesoło zagaduje o wakacjach w Albanii i poleca najlepsze drogi objazdowe. Gdy widzę tego złego jak podchodzi z kluczem to robi mi się słabo - jeszcze tylko brakuje, że nam auto rozkręci... 

Na szczęście w końcu mówią że wszystko w porządku ("rutynowa kontrola" - odpowiada zdziwiony na moje pytanie, czy coś jest z wozem nie tak; akurat!) i każą jechać. Pies was jebał, debile, jakie to szczęście że na większości granic europejskich już nie ma takich idiotów! 

Na pierwszym większym skrzyżowaniu widać ślady działalności radykalnych Albańczyków - zamazano macedońskie nazwy. Nie raz już pisałem, że Albańczycy z Kosowa i Macedonii są znacznie bardziej nacjonalistyczni niż ci z samej Albanii... 
 

Zatrzymujemy się w Strudze, aby coś zjeść, zrobić zakupy i wymienić walutę. Struga (Струга), leżąca nad Jeziorem Ochrydzkim i rzeką Czarny Drin. Jak większość miejscowości w tym regionie jest dwujęzyczna - choć Albańczycy stanowią oficjalnie 32% mieszkańców, to na ulicach wydaje się, że jest ich większość: albańskie napisy, meczety, wiele kobiet w chustach... 
 
 

Pod Ochrydą zajeżdżamy na znany sprzed dwóch lat "obóz pionierów". Jest, działa i niewiele się zmienił, a pani na recepcji twierdzi, że nas pamięta ;) Różnice są dwie: zamiast przyczepy kempingowej mamy blaszaną budkę... :D (szczyrbaty sąsiad od razu przyszedł się przywitać ;) ) 
 

ostatnio byliśmy jedynymi cudzoziemcami (Serbów nie liczę), teraz jest jeszcze jakaś belgijska para i francuscy skauci. Ale poza tym wszystko w porządku, kible też stoją, choć ten mnie rozwalił :D 
 

Obóz jest położony oczywiście nad samym jeziorem, widać stąd doskonale twierdzę w Ochrydzie oraz cerkiew św. Jana Kaneo. 
 
 

W miejscowym barze nadal karmią niedrogo i smacznie, jest nawet muzyka na żywo ;) 
 

Wieczór nad Ochrydą... 
 

We wtorek kierujemy się na Skopje, ale tym razem boczną drogą wzdłuż granicy albańskiej, a przede wszystkim wzdłuż Czarnego Drinu, na którym znajduje się kilka sztucznych zbiorników wodnych. 

Pierwszy z nich, Globočica (Глобочица), ma ciekawy zielony kolor. Ponoć od koloru otaczających wzgórz, ale podejrzewam, że raczej jakieś minerały się w nim rozpuszczają, ewentualnie jest brudny od mułu czy czegoś podobnego. Po drugiej stronie widać niewielkie osady, do których można dopłynąć łódką. 
 
 

W wielu miejscach widać, że jest niski stan wody. 
 

Jezioro Debarskie (Дебарско езеро) jest jeszcze bardziej widokowe - kręci się ta woda i kręci! 
 

W ogóle to droga jest niezłej jakości, pusta, mało osiedli ludzkich, no i widoki... 

Mniej więcej w połowie trasy jest miasto Debar (Дебар), chyba najbardziej muzułmańskie miasto Macedonii. Macedończyków jest tutaj ledwie 7%, absolutną większość stanowią Albańczycy, do tego niewielkie grupy Turków i Cyganów, a aż 95% stanowią wyznawcy islamu. 
 

Jakby na przekór stosunkom etnicznym na obrzeżach stoi prawosławny monastyr św. Jerzego. 
 

Czarny Drin się zwężył, ale droga nadal jest widokowa, bo na okolicznych górach wyrosły wioski. 
 

Kilkanaście kilometrów za Debarem jest znany na cały kraj monastyr Bigorski, oficjalnie Jana Chrzciciela, którego historia sięga XI wieku, choć po działalności Turków odbudowano go dopiero w XVIII-XIX stuleciu. 
 

Pięknie położony, z pięknymi widokami z tarasu... 
 

W głównej cerkwi znajduje się ogromny, drewniany ikonostas wyrzeźbiony przez niejakich braci Filipowskich - jeden z trzech w kraju. W środku naturalnie nie wolno robić zdjęć, podejrzliwie patrzą nawet na ludzi wchodzących z aparatem :( No jasne, sfotografuję cerkiew i zacznę zarabiać na odbitkach, odbierając mnichom chleb! 

Pozostaje sfotografować z zewnątrz. 
 

Po kolejnych kilkunastu kilometrach jest trzeci zbiornik wodny - Mawrowo (Мавровско Езеро), położony przy parku narodowym o tej samej nazwie. Okolica jest chętnie odwiedzana przez macedońskich turystów, choć dzisiaj to nikogo nie widać z okien samochodu. 
 
 

Przy brzegu socrealistyczny w formie, narodowy w treści, pomnik budowniczych zbiornika, którzy musieli mieć monstrualnie duże stopy. 
 

W kierunku Skopje prowadzi autostrada imienia Matki Teresy. To zapewne tłumaczy, czemu początkowe kilometry są tak ubogie w dobry asfalt... ale w sumie skoro u nas jest tunel Emilia, to czemu to nie nazwać autobany od zakonnicy? 
 

Przed Skopje skręcamy w góry, do Kanionu Matka. To bardzo popularne miejsce wśród mieszkańców stolicy. W latach 30-tych rzekę Treska przegrodzono zaporą i powstał najstarszy w Macedonii sztuczny zbiornik, ograniczony skalistymi ścianami. 
 
 

Wgłąb kanionu prowadzą szlaki do licznych tam monastyrów, można też popłynąć łódką... już na samym początku stoi cerkiew z XIV wieku, ale jak to w Macedonii - wstęp jest płatny i to nie mało w porównaniu do jej wielkości... a ze skał chłopaki skaczą do wody, popisując się przed dziewczynami i przechodniami. 
 

Skopje meldujemy się w znajomym hostelu w dość biednej dzielnicy, ale blisko centrum. Po szybkim wypiciu Skopska idziemy do śródmieścia obejrzeć jak idzie budowa nowej dzielnicy... 

Pisałem już o tym w 2012 roku, ale ponieważ mało kto to czytał, a jeszcze mniej pamięta to tak w skrócie: w 1963 roku Skopje zniszczyło katastrofalne trzęsienie ziemi. Ofiar śmiertelnych było nieco ponad 1000, ale 75% budynków zniknęło z powierzchni albo zostało poważnie uszkodzonych. Odbudowano je w stylu dość bezpłciowym, więc jakiś czas temu władze miasta i kraju stwierdziły, że stolica młodego państwa powinna otrzymać nowe, ciekawsze oblicze. Program Skopje 2014 zakładał, że powstanie szereg nowych budynków i innych obiektów. 

No i powstają, głównie wzdłuż Wardaru, płynącego przez środek stolicy. Jest budynek MSZ-u... 
 

...agencja ds komunikacji i Muzeum Archeologiczne, dzielące gmach z Sądem Konstytucyjnym (to chyba najładniejszy budynek). 
 

Teatr Narodowy to rekonstrukcja obiektu, który stał tutaj do 1963. 
 

Jest nowe Muzeum Holokaustu, otwarte dokładnie w 68 rocznicę wywózki miejscowych Żydów do Treblinki. 
 

Jest wiele innych, jeszcze budowanych, jak Teatr Narodowy, Filharmonia Macedońska i inne... Do tego dochodzą dziesiątki, jeśli nie setki pomników, fontann i rzeźb. Oprócz monumentalnego Aleksandra Wielkiego (oficjalnie "Jeźdźca na koniu) i Filipa II (oficjalnie "Wojownika") jest np. Pomnik Macierzyństwa lub Matki Macedonii. 
 

Wraz z motywem spod pomnika Filipa mógłby się bardzo ideologicznie spodobać np. posłom PiS-u - w końcu rodzina przede wszystkim. 
 

Po bliższym przyjrzeniu się macedońskim kobietom z tych kompozycji i ich jędrnym, pełnym piersiom, niedokładnie albo wcale zakrytych, to jednak posłowie PiS-u nie do końca mogliby być zadowoleni ;) 

Cały projekt Skopje 2014 budzi duże kontrowersje w Macedonii - po pierwsze za koszty, bo kraj bogaty nie jest. Po drugie z powodów estetycznych - większość obiektów ociera się o kicz, albo zwyczajnie kiczowaty jest. Albańczycy, którzy do niedawna narzekali, że rząd pomija ich dzielnice w stolicy podczas inwestowania, teraz psioczą, że budynki odcinają ich od nowego centrum - no i jak tu ich zadowolić? 

Idziemy na twierdzę górującą nad miastem. Dwa lata temu była zamknięta, po zamieszkach macedońsko-albańskich, teraz można wejść do środka. Wewnątrz wiele ciekawego nie ma, ale można pospacerować po murach i popajacować z flagą RAŚ-u (cytat z pewnego forum ;) ). 
 
 
 

Pod wieczór schodzimy do Čaršiji, muzułmańskiej dzielnicy zza Wardarem. Jest, moim zdaniem, znacznie bardziej klimatyczna i mniej turystyczna niż ta w Sarajewie. 
 

Niestety, w okolicach 19-tej większość sklepów i lokali jest już zamknięta, co nas bardzo dziwi. 
 

Otwarte są te bliżej centrum, ale tam siedzą nieliczni jeszcze zagraniczni turyści, jest mało fajnie i drogo. Na szczęście w końcu udało się zjeść w tej bardziej zaniedbanej części :) 
 

Po zmroku kiczowatość nowych budynków gdzieś znika, teraz, oświetlone różnymi kolorami mogą się podobać, podobnie jak fontanny. 
 
 

A już odcinek od tureckiego starego mostu z Muzeum Archeologicznym i MSZ-em wygląda naprawdę bardzo ładnie, zwłaszcza z dwoma nowymi kładkami dla pieszych, przy których stoją postacie historycznych polityków (Most Oko) i artystów (Most Sztuki). 
 
 

Dla miłośników innych wrażeń - Dom Pamięci Matki Teresy... 
 

...i dawny dworzec kolejowy, który częściowo przetrwał trzęsienie i dzisiaj jest muzeum (wskazówki zatrzymały się w momencie pierwszego wstrząsu). 
 

Macedonia była krótkim przystankiem na bałkańskiej ścieżce, ledwie 2 noce, częściowo po starych śladach, ale też po nowych. Przed opuszczeniem kraju postanawiam jeszcze znaleźć akwedukt na obrzeżach Skopje - nie jest to prostą sprawą, bo brak oznaczeń (jest jedna tabliczka w centrum), ale w końcu się udaje. Co ciekawe, leży tuż przy bazie wojskowej. 

Akwedukt nazywany jest "rzymskim", ale jego położenie wskazuje, że dostarczał wodę na teren współczesnego miasta, którego w czasach antycznych jeszcze nie istniało (leżało w innym miejscu). Najprawdopodobniej wybudowali go Turcy, aby zasilić swoje łaźnie i fontanny, choć być może wykorzystali jakieś starożytne elementy. 

Akwedukt działał podobno jeszcze w XVIII wieku, dzisiaj liczy 386 metrów i 55 łuków... kilka łuków zawaliło się w 1963 i je odbudowano, co wyraźnie widać, część jest już w złym stanie. 
 

Antyczne miasto, gdzie woda z akweduktu raczej nie dochodziła, to Scupi, założone w czasach rzymskich. Początkowo była to kolonia weteranów wojskowych, potem w I wieku n.e. powstało normalne miasto. Zachowało się niewiele, gdyby nie tablice informacyjne ciężko byłoby zidentyfikować resztki świątyń, term czy ulic. 
 

Tylko teatr jest na tyle duży, że bez problemu przypomina siebie - trwają na nim zresztą prace archeologiczne. 
 

Po tym krótkim powrocie do starożytności pozostaje nam skierować się już do głównego przejścia z Serbią (na jednej bramce pan z obsługi uprzejmie mówi nam "dziękuję", bo jest... z Rumunii ;) ), tam kolejka dość umiarkowana i już... 
 

6 komentarzy:

  1. Nie dość, że hanys to jeszcze Macedonia :) Ja byłam miesiąc temu, też nad jeziorem Ochrydzkim ale niestety nie miałam czasu, żeby cokolwiek tam zobaczyć, mam nadzieję, ze niedługo będę miała możliwość tam wrócić. Tak czy inaczej Macedonia bardzo przypadła mi do gustu ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Połączenie wody i gór - coś co lubię. Ach Bałkany strasznie mnie kuszą ... Dzięki za ciekawą relację.

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym roku tam będę i przewidujemy tę samą trasę. Po Twoim opisie jeszcze bardziej nie mogę się doczekać wyjazdu aach... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne krajobrazy.
    Zastanawiamy się nad Macedonią w przyszłym roku.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń